Jego celem jest nie tylko zachowanie i przekazanie dalej pamięci o tym, jak przełomowym wydarzeniem w naszych dziejach było przyjęcie chrztu przez księcia Mieszka. Film jest przede wszystkim ważnym i na razie jedynym tak pełnym przypomnieniem wielkich wydarzeń Millenium Chrztu Polski, które pół wieku temu oczy całej Polski zwróciły na Gniezno.
Próbowali przemilczeć
Film jest pierwszą próbą pokazania wydarzeń, które świeckie władze komunistycznej Polski próbowały przemilczeć: tak, by gnieźnieńska katedra i prymas nie przebiły się do świadomości Polaków. Nie udało im się: pamięć przetrwała. – Do stworzenia tego filmu zainspirował nas gnieźnieński dokumentalista, pan Bogumił Bielecki – tłumaczy ks. dr Michał Sołomieniuk, dyrektor Archiwum Archidiecezji Gnieźnieńskiej. – Mając jedną, zwykłą kamerę i bez żadnego formalnego przygotowania od kilkunastu lat dokumentuje historię miasta. Chodzi na uroczystości i nagrywa je, robi dokumenty, poświęcone konkretnym wydarzeniom historycznym. Pomyślałem, że takie wydarzenie, jakim było Millennium Chrztu Polski, warte jest tego, by upamiętnić je filmem, zwłaszcza, że wcześniej żaden taki film nie powstał. To ważne przede wszystkim dlatego, że za dziesięć lat może już nie być ludzi, którzy tamte wydarzenia pamiętają i mogą o nich opowiedzieć.
Armaty i samoloty
O materiały źródłowe do filmu nie było łatwo. Trochę nagrań udało się pozyskać z Kroniki Filmowej, ale dotyczyły obchodów państwowych, wśród nich był tylko jeden kadr bez dźwięku z uroczystości kościelnych. Nie znaleziono materiałów filmowych, które zapewne nagrywała Służba Bezpieczeństwa. Ratunkiem okazało się być Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego w Centrum Opatrzności Bożej w Warszawie, skąd pozyskano ośmiominutowy materiał filmowy oraz Instytut Prymasowski, który udostępnił ścieżkę dźwiękową z kazaniami i przemówieniami kard. Wyszyńskiego, wygłoszonymi podczas Tygodnia Tysiąclecia. – Niezwykła była możliwość poznania całego swoistego pojedynku między władzą państwową, a Kościołem – mówi Wojciech Filipczak, reżyser i autor scenariusza filmu. – Walka rozpoczęła się od słynnego listu biskupów polskich do niemieckich, a swój finał miała w Gnieźnie. Doszło tam do rzeczy naprawdę absurdalnych. W jednym małym mieście w tym samym czasie odbyły się dwa wielkie wydarzenia, przy czym władza świecka robiła wszystko, by uroczystości kościelne zagłuszyć. Były wystrzały z armat, były specjalne loty samolotów z poznańskiej Ławicy, które uniemożliwić miały śpiew na procesji czy wysłuchanie homilii. Bardzo dużo energii i pomysłowości włożyły władze, by gnieźnieńskie uroczystości w katedrze zmarginalizować: świeckim obchodom towarzyszyło naprawdę wiele imprez, łącznie z reżyserowanym przez samego Jerzego Hoffmana pokazem mody. Oczywiście ten konflikt nie jest tematem przewodnim filmu. Zależało nam na tym, żeby pokazać sam przebieg tamtych uroczystości i to, jakie towarzyszyły im emocje. Co ciekawe ludzie, z którymi rozmawialiśmy, mają niejako dwie pamięci: pamięć emocjonalna dotyczy uroczystości kościelnych, ale jeśli chodzi o obrazy i wydarzenia, tu w pamięci pozostały raczej te państwowe.
Głos świadków
Oprócz archiwalnych nagrań w filmie zobaczyć można również jak 50 lat temu wyglądało miasto i sama katedra – wtedy wprawdzie już po regotyzacji, ale zupełnie pusta w środku, otynkowana i biała, bez organów, za to z morzem ludzkich głów. Unikalne są również kadry prezentujące bardzo rzadko pokazywane archiwalia, przede wszystkim słynny Złoty Kodeks czy Kodeks Karoliński, starszy niż chrzest Polski. Najważniejszy jest jednak głos, który udało się jeszcze ocalić – głos świadków wydarzeń sprzed 50 lat. – Wszystkie wywiady były bardzo ciekawe, ludzie sami czuli potrzebę opowiadania o tym, co przeżyli – tłumaczy Wojciech Filipczak. – Osiemdziesięcioletni pan przyjechał samochodem aż z Nakła, żeby opowiedzieć, jak w 1966 r. jechał do Gniezna ze swoim bratem księdzem. Milicja zatrzymała ich w Rogowie i nie pozwoliła jechać tak długo, aż uroczystości się nie skończyły. – Bardzo wiele wspomnień wniósł do filmu bp Bogdan Wojtuś – dodaje ks. Sołomieniuk. – Był wtedy studentem na KUL-u i przyjechał do Gniezna, żeby posługiwać w konfesjonale. Biskup ma niezwykłą pamięć do szczegółów, pamiętał pieśni, pamiętał, które homilie zrobiły na nim wrażenie. Widać, że wciąż to przeżywa, że to było dla niego niezwykle ważne wydarzenie.
Murem za prymasem
Obchody Millennium trwały cały rok. Episkopat pielgrzymował wówczas po całej Polsce, po różnych diecezjach, żeby zamanifestować jedność Kościoła i pokazać, że wszyscy biskupi tworzą prawdziwą wspólnotę. – W Gnieźnie biskupi byli wtedy przez tydzień – mówi ks. Sołomieniuk. – Mieszkali w seminarium, a klerycy przenieśli się do sali sportowej, na piętrowe łóżka. Ich obowiązkiem było obsługiwanie biskupów. W pokojach nie było wówczas bieżącej wody, każdemu biskupowi trzeba więc było najpierw przynieść kanki z ciepłą wodą do mycia, potem zużytą wodę zabrać… Takie były realia tamtych czasów. Dla biskupów to też była trudna i długa pielgrzymka, ale ważniejsze od ich wygody było pragnienie pokazania, że wszyscy stoją murem za swoim prymasem.
Producentem filmu: archidiecezja gnieźnieńska. Scenariusz i reżyseria: Wojciech Filipczak. Zdjęcia: Jan Rajpolt. Dźwięk: Juliusz Kłos. Montaż: Wojciech Filipczak, Dominik Rawicki. Film od 14 kwietnia obejrzeć można na ekspozycji w Muzeum Archidiecezji Gnieźnieńskiej, do dystrybucji trafi w późniejszym czasie.