Logo Przewdonik Katolicki

Rozgrywki o Sąd Najwyższy w USA

Marta Brzezińska-Waleszczyk
Fot. MICHAEL REYNOLDS/epa_pap

Miesiąc temu zmarł Antonin Scalia, jeden z sędziów amerykańskiego Sądu Najwyższego. Miał 79 lat. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że jako zdeklarowany konserwatysta, zdecydowanie przechylał szalę sądowego składu w prawą stronę.

Po śmierci Scalii w składzie Sądu Najwyższego pozostaje czterech sędziów uznawanych za liberałów oraz czterech konserwatystów, zaś wybór jego następcy może znacznie przechylić układ sił w tej instytucji, przekładając się na daleko idące zmiany w orzecznictwie. Choć Obama 16 marca wysunął nominację liberała Merricka Garlanda, kontrolowany przez republikanów Senat raczej jej nie zatwierdzi.

Rola Sądu Najwyższego
Aby zrozumieć istotę przemian, jakie mogą nastąpić w Stanach Zjednoczonych w zależności od tego, kto zasiądzie na miejscu zmarłego Scalii, należy przyjrzeć się znaczeniu Sądu Najwyższego w amerykańskim systemie władzy. SN jest najwyższym organem sądownictwa USA. W jego skład wchodzi dziewięciu sędziów powoływanych przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, którzy pełnią swoją funkcję dożywotnio. Wybór kandydata musi być zatwierdzony przez Senat. Sąd Najwyższy jest ostateczną instancją apelacyjną nad sądami federalnymi oraz stanowymi (w sprawach dotyczących prawa federalnego). W praktyce oznacza to ogromną władzę Sądu, którego decyzje są właściwie niepodważalne. Wyroków dziewięciu sędziów nie może podważyć ani prezydent, ani Kongres. Mogą to zrobić jedynie oni sami, zmieniając orzeczenie w danej sprawie. Co więcej, sędziowie SN sami podejmują decyzję o tym, w których sprawach wyrokują. Najgłośniejsze orzeczenia tego gremium zwykle dotyczyły spraw obyczajowych, jak legalizacja aborcji na życzenie kobiety w 1973 r., zakończenie segregacji rasowej w 1954 r. czy legalizacja ślubów par homoseksualnych w 2015 r.
 
Rycerz original intent
Scalia był bardzo barwną postacią amerykańskiej polityki. Funkcję sędziego Sądu Najwyższego pełnił od 1986 r. z nominacji republikańskiego prezydenta Ronalda Reagana. Był jednym z największych konserwatystów w tym gremium – zdecydowanie sprzeciwiał się aborcji na żądanie czy legalizacji małżeństw jednopłciowych. Jednocześnie był zwolennikiem przyznania obywatelom dostępu do broni. Chciał ograniczenia prawa służb do przeszukiwań Amerykanów i przyznania lepszej ochrony prawnej oskarżonym. Uważał, że kara śmierci nie jest sprzeczna z konstytucją USA.
„Tradycjonalistyczny, konserwatywny, ortodoksyjnie katolicki. Wybitny znawca konstytucji, zwolennik tzw. oryginalnej interpretacji tego dokumentu (originalism). Zwalczał sędziowski relatywizm i rozbuchanych zwolenników prawa pozytywnego. Rycerz original intent i prawa naturalnego, które wywodzi się od Boga. Jako człowiek – sympatyczny, miły. Kochał operę. Lubił polować. Jego największe dokonanie to opinia większościowa w sprawie Printz v. The United States (1997 r.). Podkreślał, że rząd federalny nie powinien niszczyć prawa poszczególnych stanów, czyli stał jako niezłomny rycerz przeciwko sędziowskiemu aktywizmowi wprowadzonemu przez liberalnego prezydenta Franklina D. Roosevelta” – tak Scalię wspomina prof. Marek Jan Chodakiewicz, badacz historii Europy Środkowej i Wschodniej XIX–XX w.
Scalia jako zwolennik oryginalnej interpretacji tekstu konstytucji, krytykował zbyt dużą rolę Sądu Najwyższego. Nie podobały mu się zapędy przejawiane przez zwolenników idei tzw. żywej konstytucji, aby poddawać tekst ustawy zasadniczej ciągłej reinterpretacji tak, by nadążała ona za zachodzącymi w społeczeństwie amerykańskim zmianami. Scalia sprzeciwiał się tej koncepcji, bowiem wierzył, że reinterpretując zapisy konstytucji, sędziowie tworzą nowe prawo, tym samym przekraczając swoje uprawnienia i wchodząc w kompetencje władzy ustawodawczej.
Zmarły sędzia był wyrazistą postacią, z jasno zadeklarowanymi konserwatywnymi poglądami, ale rzetelnie pełniący swoje funkcje, czym zjednywał sobie zwolenników nawet z przeciwnej strony sceny politycznej. Po jego śmierci prezydent Obama przyznał: „Błyskotliwy, wyrazisty, dowcipny, znany z barwnych uzasadnień wyroków. Miał wielki wpływ na całe pokolenia prawników, studentów, nauczycieli prawa. Będzie zapamiętany jako jeden z największych myślicieli, jacy zasiadali w Sądzie Najwyższym”.
 
Równowaga sił
Barack Obama, urzędujący do stycznia 2017 r. ma konstytucyjny obowiązek nominowania sędziego SN i właśnie go wypełnił. Czy możliwe jest zatwierdzenie nominacji Garlanda? „Wybrać i mianować nowego sędziego się da, ale raczej nie da go się zatwierdzić przez Senat. Kontrolują go bowiem republikanie” – mówi w rozmowie z „Przewodnikiem Katolickim” prof.  Marek Jan Chodakiewicz, amerykański historyk polskiego pochodzenia. „Republikanie chcą, aby sędziego wybrał republikański prezydent. Do śmierci śp. Antonina Scalii istniała równowaga, choć tak zwani centrystyczni sędziowie mieli tendencję głosować w kluczowych sprawach z lewicą, jak na przykład Anthony Kennedy. Teraz w zasadzie jedynym konserwatystą w SN jest Clarence Thomas” – mówi amerykański profesor.
Wiele wskazuje na to, że Stany Zjednoczone czeka może nie tak burzliwy spór, jak tocząca się już od blisko czterech miesięcy polska awantura o sędziów Trybunału Konstytucyjnego, co poważny kryzys konstytucyjny.
 
Możliwe prognozy
Do tej pory układ sił w Sądzie Najwyższym był – jak podkreśla mój rozmówca – w miarę równy, choć bywało, że sędzia Anthony Kennedy, postrzegany jako umiarkowany konserwatysta głosował w myśl liberalnych demokratów. Po śmierci Scalii w gremium zasiada więc czterech zadeklarowanych liberałów, wspomniany Kennedy oraz trzech konserwatystów.
 „Nominowany przez Obamę liberał stanie się symbolem prezydenckiej uzurpacji władzy sądowniczej. I przyczyni się do natężenia fali populizmu antylewackiego w USA. Obama po prostu rozwścieczy populistyczny i konserwatywny elektorat. Taki ruch prezydenta bardzo dopomoże kandydaturze Donalda Trumpa” – konstatuje prof. Chodakiewicz.
Ostateczny scenariusz może być też zgoła inny. Jeśli republikanie, zwolennicy wyboru sędziego przez nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych (a tym samym dania obywatelom wpływu na nominację) rzeczywiście będą grać na zwłokę, a  45. prezydentem USA zostanie 8 listopada 2016 r. wybrany kandydat z ich obozu politycznego, to w Ameryce mogłyby nastąpić głębokie przemiany obyczajowe i kulturowe. Wszystko dlatego, że dwóch liberalnych sędziów osiągnęło wiek 80 lat – gdyby zmarli, potencjalny republikański prezydent mógłby nominować na ich miejsce konserwatywnych kandydatów. Sąd Najwyższy w takim składzie mógłby nawet znieść przyjęte w 1973 r. prawo do aborcji na życzenie. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki