Wiele par odkrywa piękno i bogactwo swojego małżeństwa dopiero po wielu latach wspólnego życia. Często po trudnych doświadczeniach, kryzysach i upadkach. – Te rekolekcje przyniosły nowy impuls naszemu małżeństwu, odkryliśmy na nowo to, co nas łączy i zrozumieliśmy przyczyny tego, co nas dzieli – powiedział Andrzej, od 15 lat mąż Marty, na zakończenie Spotkań Małżeńskich. – Okazało się, że dzieli nas nierozumienie naszych uczuć i ocenianie siebie na ich podstawie. Tymczasem pod trudnymi emocjami odkryliśmy na nowo pokłady wielkiego dobra, które nas łączy.
Zaczynamy od początku
Małżeństwo nieustannie potrzebuje jakby nowego początku. Rozpoczynamy wspólne życie ze swoimi wyobrażeniami, często w tzw. różowych okularach. Jesteśmy przekonani o sile naszej miłości, której nic nie jest w stanie zniszczyć, nawet nie myślimy o tym. Uczucia zakochania, pobudzenia do działania, owa tryskająca energia nadają dynamiki wspólnemu życiu. Ale po pewnym czasie intensywność przyjemnych uczuć na ogół słabnie. Wyobrażenia każdego z małżonków, wzajemne oczekiwania, nie sprawdzają się. Dla jednych są to okoliczności do jakby mocniejszego, wspólnego chwycenia się za ręce, szukania wciąż na nowo dróg porozumienia, ale w innych narasta wzajemna niechęć, rezygnacja. Często stają na rozdrożu: walczyć o miłość, czy uznać, że ich małżeństwo to fikcja. Żeby nie przegrać, nie zdezerterować, potrzebne jest „zaczęcie od nowa”, co jakże często jest decyzją uczestników Spotkań Małżeńskich. Potrzebne jest przepracowanie w sobie, że miłość to nie tylko uczucia, ale decyzja, postawa, że warto coraz uważniej wsłuchiwać się w to, co mówi mąż, żona, że można lepiej rozumieć siebie nawzajem.
Potem, kiedy rodzi się pierwsze dziecko, odkrycie małżeństwa na nowo jest znowu przed nimi, bo rozpoznają, co znaczy być małżonkami i rodzicami równocześnie. A potem, gdy dorosłe dzieci odchodzą z domu, trzeba znowu na nowo odkrywać co ich, jako małżonków, łączy. Przechodzenie przez różne fazy życia małżeńskiego łączy się najczęściej z kryzysem. Kryzys w małżeństwie jest zjawiskiem normalnym. Oznacza potrzebę zrobienia kroku do przodu we wzajemnych relacjach. Małżonkom przeżywającym kryzys mówię bardzo często: „Prawdziwa miłość jest dopiero przed wami”. Pokazuję im drogi dojrzałości emocjonalnej, drogi dojrzałego wyboru. To jest przed nimi. Każde pokonanie kryzysu wiąże się jakby z nowym początkiem małżeństwa.
– Kryzys naszego małżeństwa był tak poważny, że zaczęliśmy myśleć o rozstaniu się – podzielił się z nami Staszek. – Właśnie wtedy doświadczyliśmy daru dialogu, który pozwolił nam wejść w zupełnie nowe relacje, zarówno każdemu z nas oddzielnie, z samym sobą, nam jako małżeństwu i każdemu z nas z Panem Bogiem.
A jego żona Wisia dodaje: – Z pielęgnowania mojej osobistej relacji z Jezusem, coraz lepszego poznawania Go i miłowania, wypływa pragnienie dialogu, potrzeba codziennego zmagania się z moim temperamentem, słabościami i pragnienie, by po upadku rozpocząć dialog na nowo, by zacząć od początku, by się nie poddać, ale walczyć o miłość.
– Zaczynamy od początku – mówią często po Spotkaniach Małżeńskich małżeństwa z 10- i 20-letnim stażem. Rozpoznają, że – jak to kiedyś określiła Magda – nawet w śmiertelnym wrogu, jakim był mąż czy żona można na nowo rozpoznać osobę wrażliwą, czułą i delikatną, pragnącą kochać i być kochaną.
Potrzebne jest wyjście ze starych układów w swoich relacjach, rutynowego odnoszenia się do siebie; przezwyciężenie fałszywego przekonania, że wszystko już o sobie wiemy i niczego nowego nie możemy się po sobie spodziewać, bo mamy utrwalone nawyki co do sposobu porozumiewania się, niezmienne przyzwyczajenia itd. Wszystko to prawda, ale pod tą powierzchnią kryje się w każdym z nas ogromne bogactwo uczuć, myśli, dobra i piękna, które jest często przytłoczone, przygniecione codziennym kołowrotkiem, nieradzeniem sobie ze swoimi emocjami i zachowaniami. Dlatego tak bardzo potrzebne jest w każdym małżeństwie wygospodarowywanie czasu dla siebie.
W poszukiwaniu szlachetnych kamieni
– Kiedy pobieraliśmy się, wiedzieliśmy, że nie będzie nam łatwo – mówi Renia. – Miałam poczucie, że to co nas łączy, to jest jakiś kamień szlachetny uwikłany w pajęczynę. Te rekolekcje pozwoliły nam „wrócić do źródła”, to znaczy uprzytomnić sobie, że te najbardziej zasadnicze sprawy, które nas łączyły na początku, i z powodu których pobraliśmy się dziesięć lat temu, łączą nas nadal. I w nich się naprawdę nie różnimy. A wszystko, co nas dzieli, to są sprawy mniej ważne i nie powinny nam odbierać radości życia.
Warto przez całe życie szukać owych kamieni szlachetnych, odplątywać z różnych pajęczyn. Każdemu małżeństwu Bóg dał taki kamień. Rezygnacja z poszukiwania go oznacza dezercję.
Czasem potrzebna jest swego rodzaju terapia wstrząsowa, która spowoduje wypadnięcie z zamkniętego kręgu ciągłej negacji siebie, widzenia tylko złych nawyków i niemożności porozumienia. Potrzebne jest odkrycie w sobie dobra na nowo. – Nigdy nie podejrzewałam mojego męża, że ma tyle czułych uczuć wobec mnie, tyle życzliwości i delikatności – powiedziała Agnieszka. – Żyliśmy obok siebie, wypełniając codzienne rutynowe zajęcia – dzielił się z nami Mirek. – Dobrze, że udało nam się odkryć na nowo, że jest w nas coś więcej, że jesteśmy zdolni do okazywania sobie radosnych uczuć, że jest w nas radość życia. Dotarło do nas, że pojawiająca się złość, niesmak, niechęć nie muszą stać się przyczyną naszego oddalania się od siebie, że było mnóstwo wydarzeń i przeżyć, wspólnych doświadczeń, które nas bardzo zbliżały do siebie i za które możemy być sobie nawzajem wdzięczni.
Ten nowy początek jest zaszczepiony w każdym z nas. On się bierze z chrztu świętego, który nas uzdalnia do powracania do początku i do zaczynania wciąż na nowo. To jest postawa nawracania się. W Spotkaniach Małżeńskich mówimy, że to jest nawracanie się do dialogu z samym sobą, z mężem, żoną z innymi ludźmi, z Bogiem, do dialogu, w którym bardziej słuchamy siebie nawzajem, rozumiemy i dzielimy się sobą i przebaczamy. To, co niby takie oczywiste, jest w życiu codziennym i w życiu społecznym bardzo trudne. Codziennie nam coś się nie udaje w większej lub mniejszej skali. I dlatego codziennie potrzebny jest nowy początek. To jest nawrócenie do miłości, a tym samym do Pana Boga. Bo prawdziwa miłość jest z Boga, jak w sposób oczywisty stwierdza św. Jan (1 J 4, 7). Miłość małżeńska także.
Jakie są małżeństwa nowoczesne?
Miłość trwała i szczęśliwa jest najgłębszym pragnieniem każdego człowieka. Dlatego coraz więcej małżeństw poszukuje, w jaki sposób tę miłość budować, jak ją pielęgnować. Doświadczają, że jest to możliwe, choć na ogół trudne. Mają świadomość, że różnią się osobowością, co może ułatwiać, ale częściej utrudnia porozumienie. Nieraz wynoszą z domów rodzinnych nie tylko dużo miłości, ale także obciążenia, które utrudniają ich relacje. Jednakże traktują te trudności jako zadanie miłości. Mąż i żona w takim małżeństwie mają świadomość, że ich miłość realizuje się w dialogu. Wzajemne słuchanie, rozumienie, dzielenie się sobą i przebaczanie jest autentycznym myśleniem o drugim człowieku, sposobem dbania o niego, a nie tylko o siebie. Jest sposobem pielęgnowania miłości. Wspiera ich w tym pragnienie Pana Jezusa, aby się miłowali tak, jak On ich umiłował (por. J 13, 34) i Jego zachęta: „Trwajcie w miłości Mojej” (J 15, 9b). Rozpoznają, że takie jest właśnie… małżeństwo nowoczesne. Takie małżeństwo rozpoznaje „nowy początek” niemal każdego dnia. Wie, że kryzysy są wpisane w dynamikę rozwoju miłości. Stają się „nowym małżeństwem” w duchu „nowego człowieka” (Ef 4, 24). Faryzeuszom, którzy pytali, czy można dać żonie list rozwodowy, Jezus powiedział, że „na początku tak nie było” (Mt 19, 8). Taki jest paradoks biblijnej historii małżeństwa: stwarzanie „nowego człowieka” (Ef 4, 24), stwarzanie nowego małżeństwa, oznacza „powracanie do początku”.