A jednak warto tu przyjechać, choćby GPS z trudem znajdował małą wieś. Drewniany, zabytkowy kościół w Rechcie jest jednym z niewielu zachowanych na Kujawach i z dnia na dzień pięknieje.
Świnie znalazły Maryję
Ks. Przemysław Tabaczka, niegdyś pracujący jako misjonarz w Wenezueli i w Hiszpanii, dziś dba o to, żeby staremu kościółkowi na uboczu przywrócić jego pierwotny blask. Nie jest to łatwe, bo drewno jest mało odporne na upływ czasu, ale sprawia wiele satysfakcji. – To już był ostatni dzwonek, żeby kościołem się gruntownie zająć – przyznaje ks. Tabaczka. – Kiedy odnawiany był ołtarz główny, konserwatorzy zostawili tu tylko mensę, cała reszta pojechała do pracowni, a ściana zakryta była zasłoną. W pierwszą niedzielę po powrocie ołtarza, kiedy ludzie wchodzili do kościoła, co chwilę słyszałem tylko westchnienia z zachwytu. Cieszę się tym, że coraz tu ładniej.
Legenda mówi, że w miejscu, gdzie jest dziś maleńka Rechta, ludzie przed laty zobaczyli stado wieprzy, które wydając głośne dźwięki ryły w ziemi pod wielkim dębem. Gdy odpędzili „rechoczące” zwierzęta, znaleźli leżący w ziemi obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem. Obrazek powiesili na dębie, a miejsce nazwali „Rechtą”. Wówczas spod drzewa wypłynął strumień, a jego woda miała cudowną moc. Do miejsca tego szybko zaczęli przybywać potrzebujący pomocy. Przyjechał również dziedzic Rechty, ojciec niewidomej córki, która dzięki wodzie ze źródła odzyskała wzrok. Wdzięczny dziedzic wybudował w pobliżu drzewa małą kaplicę. Niestety woda w Rechcie krótko miała cudowne właściwości: przejeżdżający nieopodal Żyd przemył ową wodą oczy swojego konia, a ona stała się wodą zupełnie zwyczajną…
Tyle mówi legenda. Historycy są zgodni, że pierwszą, drewnianą kaplicę na kamiennym fundamencie, oddaną pod opiekę św. Barbarze, postawiono w Rechcie około 1570 r. z fundacji dziedziców pobliskiej wsi Sukowy. Pierwsza kaplica spłonęła, a na jej miejscu w 1758 r. postawiono istniejący do dziś drewniany kościół. Przeniesiono do niego to, co ocalało – przede wszystkim piętnastowieczną płaskorzeźbę Zesłania Ducha Świętego, wykonaną prawdopodobnie w warsztacie kogoś z kręgu uczniów Wita Stwosza.
Pastelowy kościół
Prace konserwatorskie w Rechcie rozpoczęły się już w 2013 r. i wspierane były przez samorząd województwa i gminę Kruszwica: w przypadku maleńkiej parafii nie można było nawet marzyć o przyprowadzeniu takich prac własnymi środkami. Dawny blask odzyskał zabytkowy ołtarz główny i oba ołtarze boczne: jeszcze kilka lat temu pomalowane białą farbą, a dziś na powrót, jak pierwotnie, są intensywnie niebieskie.
Ołtarze pokryte były kilkoma warstwami późniejszych farb. Z biegiem lat przewieszano również znajdujące się w nich obrazy i przestawiano figury. Anioły z głównego ołtarza zamienione były miejscami, że zdawały się tańczyć, zamiast wskazywać na umieszczoną w nim postać św. Barbary, patronki kościoła.
– Odkrywki robione były przez konserwatorów również na ścianach i stropie kościoła – tłumacz ks. Tabaczka. – Na ścianach prezbiterium znaleziono secesyjne polichromie, a na suficie malowane gwiazdy. Również ściany w nawie pod białą farbą są w pastelowych kolorach. Wszystko to będziemy się starali z czasem zrobić, odsłonić i przywrócić kościołowi jego pierwotny blask.
– Wewnętrzne ściany kościoła szalowane są pionowo ustawionymi deskami z pióro-wpustem, na których odnaleziono szablonową polichromię w stylu secesyjnym z początku XX w. – potwierdza Artur Skrzypczyk, konserwator. – Jednak pod deskowaniem znajduje się oryginalny zrąb świątyni z poziomym układem belkowania. Belkowanie ścian pomalowane jest w kolorze niebiańskiego błękitu. Bardzo delikatna i rozważna będzie musiała być decyzja, do jakiego stanu należy przywrócić to wnętrze. Z pewnością deskowanie dodatkowo izoluje kościół i zakrywa nierówności starej konstrukcji, ale wydaje się, że właśnie jasny błękit lepiej komponowałby się z obecną kolorystyką ołtarzy niż wzory w barwach wrzosowo-kremowo-bordowych ze złoceniami. Decyzja komisji konserwatorskiej z pewnością będzie najlepsza dla tego pięknego zabytku.
Św. Jan się bujał
Konserwatorzy w Rechcie już wykonali ogrom pracy. Wszystkie trzy ołtarze przemalowane były tyloma warstwami farby, że rzeźby straciły swój rysunek. Trzeba było usunąć przemalowania, zaimpregnować drewno, uzupełnić ubytki i polichromie, zrekonstruować i zabezpieczyć pozłotę. Konserwacji poddany został również osiemnastowieczny obraz św. Barbary z ołtarza głównego. Teraz przed specjalistami kolejne zadanie: ocalenie i przywrócenie świetności płaskorzeźbie Zesłania Ducha Świętego z bocznego ołtarza. Dzieło to pochodzi z XVI w., nosi na sobie ślady licznych napraw i zaatakowane jest przez owady, przez co drewno stało się kruche i łamliwe.
– Ciekawy jest również ten obraz – ks. Tabaczka pokazuje niewielki obrazek, wiszący wysoko na bocznej ścianie nawy. – To alegoria, przedstawiająca Dzieciątko Jezus na krzyżu, z przedstawieniem Ducha Świętego, narzędzi Męki Pańskiej. Specjaliści mówią, że już sam ten obraz mówi sporo o wieku powstania tego kościoła, bo malowano je tylko w tamtym czasie. Wokół obrazu wypisana jest łacińska sentencja: „Mądrość nie leży na miękkim posłaniu”.
– Oprowadzając po maleńkim kościele, ks. Tabaczka wskazuje na łuk tęczowy i na umieszczone tam figury. – Nie wiedziałem, że figury po obu stronach krzyża nie są przymocowane. Kiedyś podczas Mszy św. do kościoła wleciał wróbel. Nie przyglądałem mu się, widziałem tylko przerażone miny ludzi po drugiej stronie ołtarza. Nawet zastanawiałem się, co robię nie tak, że tacy są poruszeni! Po Mszy zapytałem jednego z nich, dlaczego byli tacy rozproszeni? Przecież ptak wleciał, to i wyleci, o co tyle zamieszania? „Nie o to chodzi, że wleciał! – usłyszałem. – Ale usiadł na głowie św. Jana i on się tak zaczął bujać, że myśmy tylko się modlili, żeby nie spadł księdzu do kielicha!”. Wtedy już wiedziałem, że łukiem również trzeba się pilnie zająć – śmieje się ks. Tabaczka. – Same figury również wymagają kiedyś renowacji, bo ktoś widać sam postanowił je przemalować i kiepsko mu to wyszło. Pracy tu raczej nie zabraknie…