Logo Przewdonik Katolicki

Dzieci z chorą duszą

Renata Krzyszkowska
Rośnie odsetek dzieci i młodzieży z problemami psychicznymi / fot. Fotolia

Rozmowa z prof. Andrzejem Rajewskim.

Rośnie odsetek dzieci i młodzieży z problemami psychicznymi. Według szacunkowych danych cierpi na nie już nawet co piąty polski uczeń. Jaka jest przyczyna tego zjawiska?
– Przyczyn jest wiele. Dzięki postępowi medycyny dochodzi do coraz mniejszej liczby samoistnych poronień. Więcej ciąż można już utrzymać. Ratuje się dziś dzieci, które dekadę czy dwie temu nie miałyby szansy się urodzić. To bardzo dobrze, ale wiele z tych dzieci ma podwyższone ryzyko jakichś zaburzeń emocjonalnych w przyszłości. Oczywiście nie można uogólniać, że każde dziecko urodzone z zagrożonej ciąży będzie miało jakieś problemy emocjonalne, ale procentowo w tej grupie zdarzają się one częściej.
Inną przyczyną jest coraz większa liczba źle funkcjonujących rodzin. Myślę o rodzinach rozbitych, ale tu także nie można powiedzieć, że wszystkie dzieci, którym przyszło w nich żyć na pewno będą miały problemy emocjonalne. Jednak statystycznie taką tendencję widać wyraźnie. Rozwód rodziców, emigracja zarobkowa jednego z nich, samotne rodzicielstwo nie są dla dziecka korzystne. W pełnych rodzinach także rodzice nie zawsze są przygotowani do wychowywania dzieci. Często nie wiedzą podstawowych rzeczy, np. co robić, gdy dziecko protestuje, jest przekorne lub nie reaguje na prośby. Reagują nieadekwatnie, używając zbyt gwałtownych środków wymuszających posłuszeństwo, jak np. przemoc fizyczna, lub przeciwnie – nie robią nic, a zatem nie wyznaczają żadnych granic. Niestety, rodzice dopiero po latach zaczynają rozumieć, jakie błędy wychowawcze popełniali, a dziecko jest już tak silnie zmanierowane, że trudno jego zachowanie zmienić. Zdarza się, że rodzice wiedzą, jak wychowywać dzieci, ale coś im umyka, bo dużo pracują. W okresie dorastania, gdy dziecko zaczyna bardzo utożsamiać się z grupą rówieśniczą, kontakty z nim są trudne do naprawienia. Dziecko niemające dobrej relacji z rodzicami będzie chętniej czerpać wzorce nie tylko od rówieśników, ale i z internetu, gdzie łatwo odnajdzie sceny agresji czy seksu.
 
Psycholodzy alarmują, że coraz częściej rodzice przyprowadzają na terapię nawet ośmio- czy dziewięcioletnie dzieci uzależnione od pornografii. Czy Pan też styka się z tym problemem?
– Niestety tak. Dotyczy to zwłaszcza dzieci mających jakieś problemy rozwojowe, np. ADHD, nadpobudliwość, zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym, niepełnosprawność intelektualną. Problem dotyka też dzieci żyjących w źle funkcjonujących rodzinach. Między 3. a 5. rokiem życia dziecko naturalnie zaczyna się interesować swoim ciałem, bo dostrzega, że inaczej zbudowani są chłopcy, a inaczej dziewczynki. To nie wiąże się z seksem w rozumieniu dorosłych i najczęściej mija, bo dziecko dostrzega dużo innych ciekawych rzeczy wokół. Jeżeli jednak w rodzinnym domu znajdują się jakiekolwiek wydawnictwa o treści pornograficznej i dziecko się z nimi zetknęło, zainteresowanie ciałem i narządami płciowymi nie słabnie. Gdy jeszcze rodzice go za to surowo skarcą, staje się to dodatkowym wzmocnieniem zainteresowań ciałem. Czasami bywa tak, że zainteresowanie dziecka seksem  to jeden z jego niewielu sposobów na zwrócenie na siebie uwagi rodziców.
 
Wiele mówi się o coraz częstszych przypadkach autyzmu u dzieci. Skąd tyle zachorowań?
- Częściowo wynika to ze zmiany kryteriów rozpoznawania. Autyzm wszesnodziecięcy w klasyfikacji ICD 10 jest częścią szerszej grupy zaburzeń określanych jako uogólnione zaburzenia rozwoju. Obejmują one obok klasycznego autyzmu także autyzm atypowy. Dzieci z tym rozpoznaniem mają pewne cechy zachowań autystycznych, ale w mniejszym nasileniu lub nie spełniają wszystkich kryteriów dawniej stosowanych dla rozpoznania autyzmu wszczesnodziecięcego.
 
Czy problemy emocjonalne dzieci i młodzieży mogą mieć swą przyczynę w niewłaściwej diecie?
– Dokładnie w niektórych konserwantach. Na przykład glutaminian sodu obecny w puszkowanej żywności, zupach w proszku, kostkach rosołowych, a nawet sokach. Spożyty w większej ilości powoduje skłonności do reagowania na bodźce lękiem. Dzieci spożywające różnego rodzaju napoje energetyczne są bardziej drażliwe, nerwowe,  impulsywne, pobudliwe. Łatwiej wchodzą w konflikty, potem mają z tego powodu poczucie winy, co może prowadzić do huśtawek emocjonalnych.
 
Autoagresja i próby samobójcze to także narastające zjawisko wśród dzieci i młodzieży.
– To wszystko wiąże się z zaburzeniami emocjonalnymi. Na szczęście próby samobójcze nie wynikają ze świadomej decyzji, ale najczęściej są wołaniem o pomoc, manifestacją tego, że dziecko sobie nie radzi. Niestety, współczesność dostarcza stresów nie tylko dorosłym, ale i dzieciom. Samookaleczenia są popularne zwłaszcza wśród dorastających dziewcząt. Służą rozładowaniu złych emocji. Po samookaleczeniu, np. nacięciu skóry żyletką, gdy pojawia się krew, negatywne emocje znikają i nastolatki czują coś w rodzaju odprężenia. Dotyczy to najczęściej osób przeżywających problemy rodzinne czy szkolne. Ma na to także wpływ moda. Zjawisko to znane już było w XVIII w. po opublikowaniu powieści J.W. Goethego Cierpienia młodego Wertera, gdzie nieszczęśliwie zakochany bohater popełnia samobójstwo z miłości. Po wydaniu książki odnotowano zwiększoną liczbę samobójstw, bo modne stało się bycie nieszczęśliwie zakochanym. Takie mody mamy i teraz. Jeśli jedna dziewczyna pochwali się w internecie tym, co robi, zaraz znajduje swoich naśladowców.
 
A co z anoreksją? Czy nadal jest częstym problemem zdrowotnym młodzieży?
– Od kilku lat liczba dotkniętych nią osób jest na mniej więcej tym samym poziomie. Niestety, obniża się wiek chorych. Problem dotyczy głównie dziewcząt. Dziś na anoreksję cierpią nawet dwunastolatki. Najmłodszą dziewczynką, o jakiej słyszałem, była dziesięciolatka. Przyczyn anoreksji jest bardzo wiele. Oczywiście swój udział mają w tym media, które lansują ideał bardzo szczupłej sylwetki, czasami wręcz nienaturalnie szczupłej. Presja otoczenia też jest duża. Często przyczyną jest lęk przed dojrzewaniem. Brak kobiecych kształtów, typowy dla anorektyczek, sprawia, że dziewczęta czują się jeszcze dziećmi. To ich sposób na lęk przed światem czy zaczepkami chłopców. W anoreksję uciekają czasami dziewczynki bardzo ambitne czy córki matek bardzo wymagających i dominujących. Nie chcą być jak ich rodzicielki, a boją się, że dojrzewając, takie się staną.
 
Jak wygląda w Polsce system pomocy dzieciom i młodzieży z problemami psychicznymi?
– Jeśli chodzi o choroby psychiczne, takie jak np. schizofrenia, depresja, manie, choroba afektywna dwubiegunowa itp., to pacjenci są hospitalizowani od razu. Kłopot jest z dziećmi, które mają problemy emocjonalne na podłożu środowiskowym. Trafiają one do szpitala (bo rodzina zaniepokojona dziwnym zachowaniem dziecka wzywa pogotowie), gdzie blokują miejsca osobom wymagającym intensywnej farmakoterapii lub diagnostyki. Dla tych dzieci bardzo często rozwiązaniem mogłaby być opieka środowiskowa. Niestety, Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego wbrew zapowiedziom, że ją rozwinie, nie zrobił tego jeszcze. W Poznaniu na łóżko na oddziale psychiatrii dzieci i młodzieży czeka się około miesiąca, a w niektórych regionach kraju dłużej. Zdarza się, że do szpitala trafia dziecko nie tyle chore, ile zdemoralizowane, z zaburzeniami zachowania i emocji, bo zabrakło dla niego miejsca w ośrodku socjoterapii. Przykładem może być sytuacja sprzed trzech lat, gdy w Radomiu na oddziale psychiatrycznym nastolatek, który powinien przebywać w ośrodku wychowawczym, a nie w szpitalu, zgwałcił dziewięciolatka przebywającego tam na leczeniu.
Niestety, brakuje formy pośredniej między szpitalem psychiatrycznym a zakładem resocjalizacyjnym, gdzie mogłaby trafiać zdemoralizowana młodzież w przypadku jakiegoś psychicznego kryzysu czy koniecznej konsultacji. W szpitalu dwie pielęgniarki na dyżurze nie są w stanie upilnować takiego nastolatka czy grupy nastolatków, którzy mogą stanowić zagrożenie dla innych małych pacjentów. 
Dostęp do specjalistów jest bardzo nierówny. W województwie poznańskim mamy dwanaście poradni zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, które mają podpisaną umowę z NFZ. To wystarcza, ale brakuje oddziału dziennego dla dzieci i młodzieży, z którego na noc wracałyby do domu. Brakuje też ośrodków terapii środowiskowej. W Wielkopolsce jest tylko jeden, a na przykład w Małopolsce nie działa żaden. Przy ciągłym wzroście zaburzeń psychicznych problemy będą narastać.

Prof. Andrzej Rajewski – kierownik Katedry i Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki