Logo Przewdonik Katolicki

Deklaracji „chcę się zabić” nie wolno przemilczeć

O tym, że w okresie dojrzewania pozornie błaha sprawa może pchnąć do próby samobójczej, z dr. hab. n. med. Maciejem Pileckim, psychiatrą rozmawia Magdalena Guziak-Nowak

Czy istnieje ryzyko, że dla osoby w kryzysie nasza rozmowa o samobójstwach stanie się propozycją łatwego „rozwiązania” jej problemów?
– Rozmawiać trzeba, ale w sposób roztropny, czyli tak, żeby nie zwiększać ryzyka samobójstwa. Znamy zjawisko określane mianem syndromu Wertera – po próbie samobójczej celebryty ryzyko prób samobójczych wśród odbiorców tej informacji wzrasta. To pokazuje, że w kwestiach psychiki jesteśmy współzależni.
 
Chyba nie tylko celebryci „przecierają szlaki”? W małym mieście, z którego pochodzę, kilkanaście lat temu dziewczyna rzuciła się pod pociąg. Od tego czasu chyba nie było roku, w którym ktoś nie odebrał sobie życia w podobny sposób.
– Tak, niestety to zjawisko też jest znane – nazywamy je klasterem samobójczym. Choć na szczęście najbardziej znany przypadek takich zachowań pochodzi nie z Polski, lecz z walijskiego miasteczka Bridgend.
 
A serial o samobójstwie to dobry pomysł? W Trzynastu powodach dziewczyna targa się na własne życie, zostawiając po sobie taśmy magnetofonowe, na których opowiada o motywach.
– Gdy wspomniany serial pojawił się w telewizji, w anglojęzycznej wyszukiwarce internetowej zbadano częstotliwość zadawania pytań o samobójstwo. Rzeczywiście, liczba zapytań o zachowania suicydalne wzrosła.
 
Internauci pytali o samobójstwo z ciekawości czy aby poznać skuteczną metodę?
– Tego nie wiadomo. Natomiast nie wyobrażam sobie, aby nastolatkowi powyżej 13.–14. roku życia można było zabronić oglądania tego typu produkcji.
 
Może tam znaleźć informację, że trudność, której doświadcza, jest wystarczającym powodem, aby się zabić.
– Najlepsze, co możemy zrobić, to obejrzeć taki czy inny serial wspólnie z dzieckiem i dodać do niego rodzicielski komentarz. Potraktować go jako pretekst do rozmowy o tym, co jest treścią życia nastolatków i co – jak się okazuje – może popchnąć do tak dramatycznego kroku. Trzynaście powodów traktuje o wielu trudnych sprawach: o przemocy w domu, szkole i grupie rówieśnicznej, o budzącej się seksualności, o substancjach psychoaktywnych i konsekwencjach ich stosowania. Oglądajmy razem, aby mieć szansę zdobyć wiedzę o klimacie, w jakim dorasta nasze dziecko. I aby nie żyć w iluzji.
 
Czy wymienione przez Pana Doktora zagadnienia wyczerpują listę motywów samobójczych?
– Motywy są zależne od wieku. Jeśli mówimy o nastolatkach, pamiętajmy, że powodem może stać się sprawa, która nam, dorosłym, wydawałaby się nieistotna, błaha. Bywa, że nawet chwilowy konflikt z rodzicami czy niestosowna uwaga na forum internetowym może pchnąć do próby samobójczej.
 
Chce Pan powiedzieć, że próby samobójcze nastolatków są spontaniczne?
– W wypadku nastolatków często tak właśnie jest. Niejednokrotnie chwilę wcześniej snują życiowe plany, umawiają się na spotkanie, odrabiają zadania domowe, śmieją się, a za chwilę przychodzi impuls, który skłania je do autoagresji.
Ale pamiętajmy, że choć zwykle szukamy jednego powodu, dla którego osoba targnęła się na swoje życie, to w rzeczywistości jest to konstelacja kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu czynników. Ten, który uważamy za źródło zachowań suicydalnych, stał się kroplą przepełniającą czarę goryczy.
 
Powiedział Pan, że próba samobójcza to autoagresja. Czy np. coraz bardziej powszechne dziś samookaleczenia są jej zapowiedzią?
– Samookaleczenia (np. cięcie się, przypalanie skóry, połykanie niebezpiecznych przedmiotów) są czynnikiem ryzyka próby samobójczej, jednak tu sporo zależy od wieku. W młodszym wieku może się zdarzyć, że próba samobójcza wystąpi u osoby, która się wcześniej nie okaleczała czy też nie wzbudzała żadnych podejrzeń co do jakiegokolwiek ryzyka próby samobójczej. 
 
„W młodszym  wieku” zabrzmiało dla mnie bardzo niepokojąco…
– Próby samobójcze podejmują już dzieci 7–8-letnie. Ich częstość narasta po 12. roku życia, a w grupie wiekowej 15–19 lat samobójstwa są pierwszą przyczyną zgonów. Więcej nastolatków odbiera sobie życie niż ginie w wypadkach samochodowych. Ponadto w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nauczyliśmy się rozpoznawać i skutecznie leczyć większość chorób somatycznych, więc śmiertelność dzieci i młodzieży spadła. Niestety, częstotliwość samobójstw albo utrzymuje się na tym samym poziomie, albo wzrasta, zresztą nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Jeśli chodzi o wszystkie zgony samobójcze, to próby podejmowane i dokonywane przez nastolatki stanowią 15–20 procent. Efektywny system prewencji i leczenia mógłby zapobiec wielu z nich.
Niestety, polska psychiatria, podobnie jak adolescenci, jest w ustawicznym kryzysie. Mamy za mało psychiatrów dzieci i młodzieży, psychologów i pedagogów znających się na psychoterapii pacjentów w wieku rozwojowym, oddziałów ostrej interwencji. Na szczęście w ostatnim czasie podejmowane są działania, by ten stan zmienić. 
 
Często mówimy, że nasze pokolenie jest słabsze psychicznie od naszych rodziców, dziadków, pradziadków. Czy wzrastająca liczba samobójstw jest jak papierek lakmusowy kondycji psychicznej całego społeczeństwa?
– W jakiejś mierze na pewno. Mówimy tu o samobójstwach, ale pamiętajmy  też o wszelkich uzależnieniach i zaburzeniach psychicznych (np. lękowych, odżywiania, zachowania). W przypadku wielu z nich statystyki poszły w górę i to jedna z wielu recenzji okresu transformacji. Nie sugeruję powrotu do „starych, dobrych czasów”, ale konieczność pogłębienia refleksji zarówno o tym, co zyskaliśmy, jak też o kosztach, które ponieśliśmy i nadal będziemy ponosić. Dzieci stały się beneficjentami transformacji, ale z drugiej strony ten proces nałożył na nie wielkie obciążenia.
 
Czy na wspomniane uzależnienia i zaburzenia (np. anoreksję, palenie tytoniu czy uparte nieleczenie się) możemy patrzeć jak na samobójstwo „na raty”?
– Samobójstwo mieści się w spektrum zachowań autoagresywnych, a kolejnym znakiem czasu jest fakt, że granica między „zwykłymi” zachowaniami autoagresywnymi a „typowymi” samobójstwami się zaciera. Coraz częściej zdarza się, że osoby podejmujące bardzo ryzykowne działania, które realnie mogą zagrozić ich życiu, czerpią z tego jakąś przyjemność. Przyjmują substancje psychoaktywne, które mogą doprowadzić do zgonu, uprawiają seks bez zabezpieczeń z nieznanymi partnerami lub niezwykle niebezpieczne sporty ekstremalne. Takie zachowania od próby samobójczej dzieli cienka linia.
 
Czy samobójcy wysyłają nam jakieś sygnały, że zamierzają się zabić, czy taka wiadomość spada jak grom z jasnego nieba?
– Nie ma reguły. Na podstawie obrazu klinicznego trudno przewidzieć, kto podejmie próbę samobójczą a kto nie. Bywa, że osoba planująca samobójstwo wysyła do otoczenia komunikaty, bo liczy, że ktoś je usłyszy, zrozumie i pomoże. Inna osoba będzie z premedytacją zacierać wszelkie ślady, aby nikt się nie domyślił, co zamierza.
W wypadku nastolatków zdarza się, że mówiąc o myślach samobójczych czy deklarując, że nie widzą sensu w swoim życiu, szukają sposobu na wejście w dialog.
 
To jak zareagować, gdy nastolatek krzyczy, że się zabije?
– To sygnał, którego nigdy nie wolno zlekceważyć. Gdy osoba w wieku  rozwojowym mówi, że chce umrzeć, trzeba szukać pomocy u dobrego psychologa albo psychiatry.
 
A jeśli nastolatek, jak Pan przed chwilą powiedział, po prostu chce wejść w dialog?
– Powiem tak: deklaracji „chcę się zabić” nigdy nie wolno przemilczeć, zawsze trzeba zareagować. Co nie zmienia faktu, że myśli samobójcze są często obecne w kryzysie dojrzewania. To bardzo trudny proces, gdzie w krótkim okresie w nas i wokół nas zmienia się właściwie wszystko: psychika, ciało, relacje w grupie, z rodzicami. Dodatkowo pojawiają się nowe pragnienia i impulsy, w stosunku do których trzeba się opowiedzieć. Adolescencja sama w sobie jest kryzysem psychicznym. Pojawienie się dylematów i pytań o sens życia jest wpisane w okres dojrzewania. Jedni przechodzą go łagodnie, ale dla wielu jest to naprawdę trudny etap. Myśli samobójcze występują u kilkunastu procent, a objawy depresyjne nawet u 30 proc. młodzieży.
 
Czy samobójstwo popełnia się w depresji? Powszechnie kojarzy nam się ona z niemocą, niezdolnością do działania, a próba samobójcza – pewnie to niezręcznie zabrzmi – wymaga jednak jakiejś „aktywności”.
– To bardzo dobre pytanie. Samobójstwo wymaga aktywności i muszą o tym pamiętać wszyscy psychiatrzy, szczególnie na początkowym etapie leczenia pacjentów z depresją. Osoby w ciężkiej depresji nie mają energii, by podjąć działania samobójcze. Jeśli jednak zaczną farmakoterapię, to na początku leczenia pojawia się bardzo wrażliwy moment, w którym zyskują więcej energii, lecz nadal mają zły nastrój. Wtedy ryzyko samobójstwa bardzo wzrasta, bez względu na wiek pacjenta. Pacjentów trzeba wtedy regularnie pytać o występowanie myśli samobójczych, aby nie dopuścić do sytuacji, w której zyskają  „energię”, by targnąć się na własne życie.
Poza tym depresja nie ma jednorodnej natury. Bywa też, że osoba z bardzo nasiloną depresją nie ma myśli samobójczych, a osoba która się śmieje, jest w dobrym kontakcie i nie sprawia wrażenia, jakby przechodziła kryzys, ma takie myśli i tendencje.
 
Taka osoba dobrze się maskuje, udaje?
– Nie, po prostu jest labilna i niestabilna emocjonalnie. Wracając do naszych nastolatków – właśnie takie zachowanie jest typowe dla adolescencji. Czasem można pogadać z nastolatkiem jak z dorosłym człowiekiem, czasem zachowuje się jak małe dziecko.
 
Czy osoby po tzw. nieudanej próbie samobójczej próbują po raz kolejny?
– Znaczący odsetek osób, które udało się uratować i otrzymały adekwatną pomoc, nie podejmuje kolejnej próby. Ale są i takie, u których następny raz jest tylko kwestią czasu.
 
Mam przed oczami obrazy z filmów, kiedy osoba popija wódką garść tabletek i już ma halucynacje, ale jeszcze wysyła SMS do przyjaciela. Czy tylko w filmach samobójcy liczą na to, że ktoś ich uratuje?
– Niektórzy bardzo pilnują, by ich samobójstwo było skuteczne. Ale bywa też, że w próbie samobójczej jest dwoistość: z jednej strony osoba ją planuje i chce umrzeć, z drugiej liczy na to, że otrzyma pomoc. Jaki będzie scenariusz? To zależy od tego, czy metoda, po którą sięgnęła, jest letalna. Niestety, wiemy, że umierają osoby, które nie do końca tego chciały, jednak nie udało się ich uratować.
 
Co Pan mówi, kiedy przychodzą do Pana rodzice dziecka po nieudanej próbie samobójczej?
– Obecnie jest to jedna z najczęstszych przyczyn zgłoszeń do oddziału psychiatrycznego dla młodzieży. Scenariuszy rozmów jest tak wiele, jak rodzin konfrontujących się z tym problemem. Staramy się przede wszystkim ocenić ryzyko kolejnej próby i pomóc, by do niej nie doszło.
 
Czy każdy kryzys może doprowadzić do takiej tragedii?
– Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Z perspektywy klinicznej w przypadku każdej osoby zgłaszającej się do psychiatry zakładamy, że może mieć myśli samobójcze. Bywa, że sama o nich nie wspomina, ale gdy zapytamy wprost, przyznaje się do nich. Oczywiście, musimy pamiętać o najczęstszych motywach, o tym, co zwiększa ryzyko zachowań suicydalnych. Niezwykle istotne są też zasoby, które to ryzyko zmniejszają.
 
Jakie to zasoby?
– Dobre relacje rówieśnicze i z rodzicami, umiejętność rozwiązywania kryzysów czy dbałość o higienę psychiczną, na którą składają sen, dobra dieta, wysiłek fizyczny, pasje i zainteresowania życiowe. Zasobem są też przekonania religijne i możliwość uzyskania wsparcia od współwierzących.
 
A miłość do samego siebie i uznanie własnej wartości?
– To bardzo istotny element profilaktyki zachowań ryzykownych. Swój wewnętrzny świat budujemy, opierając się na więzi i poczuciu bycia kochanymi. Jeśli nie doświadczyliśmy miłości lub nie byliśmy w stanie jej przyjąć, to trudniej jest nam kochać samych siebie i opiekować się sobą. Na tym szczególnie skupiają się specjaliści w czasie leczenia i psychoterapii. Na tym też powinniśmy się skupić my – rodzice.
 
 
Dr hab. n. med. Maciej Pilecki
Specjalista psychiatrii oraz psychiatrii dzieci i młodzieży, psychoterapeuta i superwizor Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, wykładowca akademicki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierownik Oddziału Klinicznego Psychiatrii Dorosłych, Dzieci i Młodzieży Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki