Logo Przewdonik Katolicki

Mieszko I – polityczny geniusz i wizjoner

Katarzyna Jarzembowska

Rozmowa z prof. Aleksandrem Jankowskim, pracownikiem Katedry Historii Kultury przy Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, o znaczeniu chrztu Polski w aspektach politycznym, społecznym i religijnym.

Panie Profesorze, cofnijmy się do roku 966. Każdy, kto uczył się historii, natychmiast skojarzy tę datę z chrztem Polski. Co na pewno wiemy o tym wydarzeniu?
– Tak na pewno w latach sześćdziesiątych X wieku źródłowo potwierdzona jest tylko osoba Mieszka I. Sama data chrztu jest wynikiem pośredniej dedukcji, pogłębionej interpretacji informacji odnoszących się do enigmatycznego władcy Mśka (Meska), zawartych w kronice dziejów saskich Windukinda z Korbei oraz zapisach żydowskiego podróżnika Ibrahima ibn Jakuba, goszczącego w roku 966 na dworze cesarza Ottona I. Windukind opisał w Res gestae saxonicae pod rokiem 967 trzecią wyprawę Wichmana (II Młodszego) na „kraj” Mieszka, „króla słowiańskich Licikavików”, a co ważniejsze, nazywa Mieszka „przyjacielem cesarza”. A ponieważ w ówczesnych realiach kulturowych godnością taką mógł być obdarzony wyłącznie chrześcijański sprzymierzeniec cesarstwa, nauka historyczna przyjęła, że w roku 967 Mieszko I spełniał już te kryteria, czyli był władcą ochrzczonym i „pokojowo ułożonym” z cesarstwem. Przy założeniu, że około roku 965 doszło do „sojuszniczego” małżeństwa pogańskiego ciągle „księcia” Mieszka z czeską chrześcijańską księżniczką Dobrawą (siostrą księcia Bolesława), która – jak pisze w swej kronice (z lat 1009–1018) biskup merseburski Thietmar – srogiego prześladowcę Boga ustawicznie namawiała do zmycia jadu pogaństwa chrztem świętym. Uznano więc, że  chrzest miał miejsce jakiś czas po zawarciu małżeństwa, a przed śmiercią Wichmana, czyli  właśnie w roku 966. Dwa lata później chrześcijański status obszaru jurysdykcji Mieszka potwierdza „urządzona” tu w roku 968 misja biskupa Jordana, który – według Thietmara – ciężką miał pracę w nakłanianiu do uprawiania winnicy Pańskiej. Prof. Jerzy Strzelczyk, bez wątpienia jeden z najwybitniejszych mediewistów europejskich, zauważył kiedyś, że na podstawie naszych kronik średniowiecznych nie sposób napisać najdawniejszych dziejów Polski. Wraz z upływającym czasem polskie kroniki okraszały panowanie Mieszka I coraz to większą ilością szczegółów, niemających nic wspólnego z historyczną faktografią. Gdy je „odcedzimy”, to okazuje się, że w zasadzie o okolicznościach, miejscu i przebiegu chrztu Mieszka I nic nie wiemy. Nie mamy żadnych innych danych, na przykład o uroczystości zaślubin chrześcijanki Dobrawy z „pogańskim księciem” (kto udzielił koniecznej dyspensy pozwalającej chrześcijance na bezwzględnie zakazane małżeństwo z poganinem), o sytuacji pobożnej żony przed chrztem męża czy o losach wcześniejszej, „poligamicznej” rodziny Mieszka (wg Anonima Galla, książę wedle swego  zwyczaju siedmiu żon zażywał). Nie znamy również narodowości biskupa Jordana i jego statusu w Polsce (czy był biskupem misyjnym?), a nawet miejsca ulokowania pierwszej polskiej katedry (Poznań? Gniezno?).
 
Jak wyglądała religia na ziemiach polskich przed chrztem Mieszka I? W jaki sposób kształtował się proces chrystianizacji naszego kraju?
– Okres przedchrześcijański jest bardzo słabo rozpoznany. Wiedzę o nim ukształtowały teoretyczne modele historyczne i archeologiczne, wypełnione mitami o strukturach społecznych, baśniowymi wizjami codzienności oraz interpretacjami intencji czynów ówczesnych władców, dokonywanymi przez pryzmat doświadczenia i zdolności rozumowych człowieka współczesnego. Pytanie o „religię” ogólnie rozumianych czasów przedchrześcijańskich musi uwzględniać cezurę „weberowskiego pierwszego odczarowania świata”, rozróżniać między kulturami owładniętymi myśleniem magicznym a kulturami bardziej zaawansowanymi, przesyconymi i scalonymi wspólnotowymi (społecznymi) więzami quasi-teologicznymi, czyli konstrukcją jakiegoś „świata boskiego” („nadnaturalnego”),  innego od  „świata ziemskiego”. Proces prowadzący do „odczarowania świata” będzie na naszym obszarze ewoluował od wczesnych śladów prehistorycznej kultury kamienia (fazy tzw. paleolitu środkowego), sięgającej w głąb na około 500 tys. lat przed Chrystusem. Nie wdając się w przegląd (periodyzację) przyjętych na naszym obszarze modeli kultur pradziejowych i przypisanym im praktyk magiczno-kulturowych (często bardzo kontrowersyjnie diagnozowanych jako religijne), odnotujmy stan rzeczy z połowy pierwszego tysiąclecia po Chrystusie, kiedy to w dorzeczach Wisły i Odry osiądą Słowianie. W czasach bezpośrednio poprzedzających historycznie udokumentowaną działalność Mieszka kultura „słowiańskich Licikavików” przeszła już fazę „pierwszego odczarowania świata”. W czasach chrztu Mieszka religia słowiańska była fundamentalną więzią społeczną, cechowała się ugruntowaną politeistyczną „wizją” świata sacrum, ośrodkami kultu, antropomorficznymi wyobrażeniami (posągami) bóstw, a także architektonicznymi sanktuariami: drewnianymi, „świątyniami”, tzw. kącinami (continae). I co istotne, słowiańskie praktyki religijne ogniskowane świątyniami i kultem posągowych personifikacji bóstw „panteonu” będą obecne na naszych terenach w X–XII wieku, a nawet XIII stuleciu, co uświadamia rzeczywisty czas procesu chrystianizacji kraju. W jaki sposób chrzczono  lud w czasach Mieszka I, nie wiadomo. Możemy tylko snuć przypuszczenia, na podstawie danych z Rusi, gdzie chrzest miał charakter „masowy”. Społeczności gromadzono w rzekach bądź zbiornikach wodnych, gdzie dokonywano obrzędów. Z pewnością tak przebiegający chrzest nie budził większego sprzeciwu, zważywszy, że kult wody był u Słowian mocno rozwinięty, a  chrzczeni nie uświadamiali sobie znaczenia obrzędu. Dramatyczne problemy przynosiły dopiero konsekwencje sakramentu, wprowadzanie nowych, opartych na normach chrześcijańskich regulatorów życia społecznego, wymuszanie na przykład rezygnacji z poligamii, zakaz cudzołóstwa, nakaz postów. Zmiany konwencji kulturowych musiały być wymuszane. Nie ma danych o egzekwowaniu nowych norm życia codziennego ludu za panowania Mieszka I. W czasach Bolesława Chrobrego złamanie normy, na przykład postu, karane było wybiciem zębów, cudzołóstwo mężczyzn – przybiciem za genitalia do pala na placu targowym, a kobiet – śmiercią. 
 
Czy były szczególne momenty, o których wiemy mało, a na które warto zwrócić uwagę?
– Ziemie polskie w X stuleciu to z perspektywy współczesnej nauki istna terra incognita. Każda cząstka naukowej wiedzy o początkach chrystianizacji i budowie państwowości polskiej jest bezcenna. Rzecz w tym, że zagłębiając się w zamierzchłą przeszłość, przede wszystkim odsłaniamy powierzchowność dotychczasowych, jak się wydawało, naukowych przekonań czy wręcz paradygmatów naukowej narracji. Bardziej zasadne wydaje się więc pytanie nie o „mało znane momenty”, lecz o fundamentalne dla wiedzy, a dotychczas nierozstrzygnięte zagadnienia i wiążące się z nim pytanie o nowe hipotezy, które otwierają nowe perspektywy badań. Idąc tym tropem, trzeba stwierdzić, że nie znajdujemy odpowiedzi na wydawałoby się podstawowe pytania, choćby te związane z obecnością Słowian na naszym obszarze, przechodzących tu wręcz rewolucyjną progresję cywilizacyjną. Dotyczy to także dokonań Mieszka I, któremu przyznajemy status „ojca założyciela” państwa terytorialnego, zorganizowanego (przez jedno pokolenie) wedle ówcześnie obowiązujących w łacińskiej Europie standardów kulturowych. Ta wizja początków państwa sprzeczna jest, co oczywiste, z wcześniejszymi założeniami o ewolucyjnym procesie kształtowania się polskiej państwowości, prowadzącym od wczesnych struktur rodowo-plemiennych i związków terytorialnych przez demokrację i autokrację wojenną, aż po zalążki quasi-państwa patrymonialnego. Jednak szczególnie naruszają fundamenty naszej tradycji historycznej o początkach chrystianizacji i państwowości polskiej te współczesne konkluzje badawcze, które całkowicie kwestionują istnienie Polan, czyli paradygmatu genealogii Piastów (rodowodu Mieszka) oraz etymologii nazwy Polska. Ale też teza ta rozwiązuje zagadkę, nad którą łamało głowy wiele pokoleń historyków, wynikającą z zapisu tzw. Geografa Bawarskiego. Kronikarz ten, wymieniając w IX wieku ludy osiadłe na naszym ziemiach, Polan nie zauważa.  Zresztą nie dostrzega ich żadne źródło pierwszego tysiąclecia. Po raz pierwszy mówi się o Polanach na początku XI wieku, a więc w czasach potrzeby legitymizacji ciągłości władzy. Dodajmy, że obecna nauka podważa także zasadność posługiwania się pojęciem „plemię” i pochodnych typu „okres plemienny” czy „ustrój plemienny”. Termin „plemię”, nagminnie stosowany w opisach prehistorycznej przeszłości, uznaje się za niewytrzymującą krytyki hipostazę, ahistoryczny, metodologiczny, modelowy „byt” stworzony i utrzymywany w celu wygodnego opisu słabo weryfikowalnych faz dziejowych. Wśród bardzo wielu nierozstrzygniętych lub na nowo definiowanych problemów, jest też kwestia wczesnopaństwowej stolicy. Z różnych względów (także logistycznych i aprowizacyjnych) nie mogło istnieć tradycyjnie rozumiane, jedno, stałe centrum władzy (w Gnieźnie, Poznaniu czy Gieczu). Stolica musiała być mobilna. Była tam, gdzie w danym momencie przebywał władca, który systematycznie się przemieszczał wraz z dworem (drużyną). Jak to ostatnio sformułował prof. Przemysław Urbańczyk: „stolicą  Polski wczesnopiastowskiej był sam władca”. Stąd bardziej adekwatne dla ówczesnych realiów jest określenie władcy (utożsamiającego stolicę) jako rex ambulans.



Profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego dr hab. Aleksander Jankowski jest historykiem sztuki, absolwentem Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracuje w Katedrze Historii Kultury przy Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. Jest także kierownikiem Pracowni Historii Sztuki UKW oraz dyrektorem Uniwersyteckiego Centrum Kultury i Mediów. To znawca sztuki średniowiecznej, malarstwa nowożytnego, historycznej architektury drewnianej i zabytkowych konstrukcji ciesielskich oraz badacz historii sztuki i kultury regionu. Jest autorem wielu pionierskich prac naukowych. Najnowsze dzieła profesora z 2014 r. to: „Pałac w Lubostroniu. Fryderyka Skórzewskiego pomnik rodowej dumy i zamiłowania sztuk plastycznych...”, „Drewniany kościół pw. św. Mikołaja w Gąsawie. Pałucki genius loci odkrywany w ciesielskim kunszcie i mistrzowskim pędzlu”, „Kanał Bydgoski. Harmonia techniki i natury”. Wszystkie otrzymały główne nagrody na prestiżowych targach książki naukowej i akademickiej w Warszawie i Krakowie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki