Laury zbierają reżyserzy i aktorzy, o operatorach najczęściej się nie mówi, tymczasem to często od nich zależy, jak odbieramy film. Ukryci za kamerą, w cieniu tych twórców, którzy są najbardziej widoczni, odbierają nagrody branżowe. Ich nazwiska znane są wśród producentów filmowych i reżyserów, ale wywiadów z nimi nie przeczytamy w kolorowych magazynach. Przeciętnego widza w ogóle nie interesują. Przez większość historii kinematografii zaliczani byli do obsługi technicznej filmu, od niedawna prestiż tego zawodu znacznie wzrósł. Między innymi dzięki takiemu festiwalowi jak Camerimage, który zwrócił uwagę na artystyczną stronę ich pracy. Wkład operatora filmowego w wizualną warstwę filmu i efekt końcowy nareszcie jest doceniany, a przecież ich wpływ na rozwój sztuki operatorskiej sięga początków kinematografii. Festiwal w Bydgoszczy skupia uwagę widzów na walorach obrazu filmowego i jego adekwatności do przesłania zawartego w fabule filmu.
Duet Wszech Czasów
Podczas ponad dwudziestu lat trwania festiwalu Camerimage wręczane były nagrody najlepszym autorom zdjęć z całego świata. Nagrodę za całokształt twórczości pierwszej edycji otrzymał Sven Nykvist, rok później uhonorowano go Nagrodą dla Duetu Wszech Czasów: Reżyser – Operator wraz z Ingmarem Bergamnem. Nykvist jest też jedynym operatorem spoza Hollywood, który otrzymał Oscara za zdjęcia. I to dwukrotnie: za Szepty i krzyki i Fanny i Aleksandra, oba filmy wyreżyserowane przez Bergmana. Zmarły w 2006 r. szwedzki operator jest bezsprzecznie uważany za najwybitniejszego operatora filmowego na świecie. Pracował również z innymi sławnymi reżyserami, między innymi z Tarkowskim, Polańskim czy Allenem, ale to duet z Bergmanem dał najlepsze wyniki artystyczne. Każdy, kto widział Personę, Milczenie, Jak w zwierciadle, Gości wieczerzy Pańskiej, Hańbę czy wreszcie Szepty i krzyki, nawet intuicyjnie zwraca uwagę na klimat budowany poprzez ujęcia. Nykvist powtarzał, że to dzięki Bergmanowi poczuł wartość i respekt dla światła. W czasach gdy w kinie wykorzystywano możliwości, jakie daje sztuczne światło reflektorów, oni odnaleźli światło naturalne. Światło Północy, i to w tej magicznej chwili, gdy zapada zmierzch, gdy cienie są długie i miękkie. I to Bergman zwrócił uwagę Nykvista na twarz aktora. Długie ujęcia twarzy w zbliżeniu, twarzy dobrego aktora, w którego oczach i drobnych zmianach rysów, objawia się całe wnętrze postaci, to dzieło wybitnego artysty, jakim był Nykvist. „Tworzenie nastroju i atmosfery należy do najważniejszych zadań w pracy operatora filmowego” – pisał Nykvist w swojej wspomnieniowej książce Kult światła. „Ludzie powinni nie tylko obejrzeć film, ale mają też wczuć się w to, co widzą. Zadanie operatora polega wtedy na wprawieniu ich w jakiś nastrój albo przekazaniu im jakiegoś uczucia” – dodawał. O stylu nykvistowskim w Stanach Zjednoczonych mówiono „two faces and a teacup” – „dwie twarze i filiżanka herbaty”. Prostota. Sven Nykvist powtarzał, że obraz nie powstaje tylko dla samego obrazu. Powstaje, by opowiadać o wydarzeniach, a gdy jest zbyt przeładowany, łatwo jest nie zauważyć tego, co najważniejsze.
Polskie sukcesy
Można by wymieniać nazwiska wybitnych operatorów począwszy od Karla Freunda, dzięki któremu powstały wspaniałe filmy ekspresjonizmu niemieckiego, wspaniałego malarza barwami Vittorio Storaro („malował” w filmach Bertolucciego i Saury, ale także w Czasie Apokalipsy) czy wielu innych. Koniecznie trzeba jednak wspomnieć, że w tym zawodzie ważne miejsce zajmują Polacy, a w USA mówi się o polskiej szkole operatorskiej. Janusz Kamiński odebrał dwa Oscary za filmy, przy których pracował wraz ze Spielbergiem: Lista Schindlera i Szeregowiec Ryan. Przy Alicji w Krainie Czarów, pięknym i wymagającym wizualnie filmie Tima Burtona, pracował Dariusz Wolski. Paweł Edelman kręci filmy dla Wajdy i Polańskiego (był nominowany do Oscara za Pianistę), Sławomir Idziak współpracował z Kieślowskim, ale jest także autorem zdjęć do Helikoptera w ogniu i Harry’ego Pottera. Do grona najwybitniejszych polskich operatorów należy Witold Sobociński, autor genialnych zdjęć do takich filmów jak Ziemia obiecana czy Sanatorium pod Klepsydrą. Jego syn Piotr był nominowany do Oscara za Trzy kolory. Czerwony, a wnuk, Piotr Sobociński Jr. pokazał swój talent w takich filmach jak Róża czy Bogowie. Majstersztykiem polskiej sztuki operatorskiej ostatnich lat jest film Ida. Autorzy zdjęć Ryszard Lenczewski i Łukasz Żal byli nominowani do zeszłorocznego Oscara. Można powiedzieć, że Łukasz Żal nawet dwukrotnie, bo jest autorem zdjęć do dokumentalnego filmu Joanna, który także był brany pod uwagę do najważniejszych amerykańskich nagród filmowych. Zdjęcia do Idy docenili krytycy i znawcy kina na całej kuli ziemskiej, a Lenczewski i Żal otrzymali więcej nagród za ten film niż jakikolwiek inny polski operator, przy czym dla Żala to debiut. Czarno-białe zdjęcia zostały nakręcone w nietypowym formacie charakterystycznym dla kina lat sześćdziesiątych. Wzorem dla reżysera Pawła Pawlikowskiego były zdjęcia wybitnego fotografa, Henri Cartier-Bressona. Łukasz Żal przywołał tamten świat długimi ujęciami, naturalnym światłem, nieruchomą kamerą i „niezagraconym” planem. Podczas tegorocznego Camerimage w Konkursie Filmów Polskich będzie można zobaczyć najnowszy film ze zdjęciami Żala – Intruz w reżyserii Magnusa von Horna. Natomiast nagrodę za całokształt twórczości otrzyma Chris Menges, autor niezapomnianych ujęć w Misji.
„Powiadają, że w dobrym scenariuszu opowiada się o tym, co się dzieje i co kto mówi, nie zaś co ktoś czuje i myśli. Wiele w tym prawdy. Uczucia, których tak potrzeba także w filmie, uchwycić można obrazem, nie zaś słowem – w twarzach i atmosferze” – pisał Sven Nykvist o swoim artystycznym credo. Ukryci za kamerą, których twarzy nie znamy, a często zapominamy i nazwiska, w kreatywnych duetach z reżyserami, z miłością do aktorów, współtworzą dzieła, które przechodzą do historii kinematografii a nam dostarczają tyle przeżyć i całą gamę emocji.