Logo Przewdonik Katolicki

Mistrzowie pastelu

Natalia Budzyńska
Portret podwójny, Stanisław Ignacy Witkiewicz / fot. Wikipedia

Delikatne pastele rzadko bywają pokazywane na wystawach. Z upływem czasu osypują się i tracą barwy. Przechowywane w specjalnych warunkach latami ukrywają swoje ulotne piękno. W Warszawie można przyjrzeć się im z bliska.

Ta wymagająca specjalnego traktowania technika sprawia, że muzea niezwykle rzadko pokazują pastele na wystawach stałych i niechętnie wypożyczają na wystawy czasowe. Jeśli już, to wyciągają je z magazynów na organizowane przez swoich kuratorów wystawy na miejscu. Przy tej okazji pracują nad nimi konserwatorzy. Z tych między innymi powodów każda ekspozycja obrazów pastelowych jest głośna. Kilka lat temu paryskie muzeum d’Orsay zorganizowało wystawę zatytułowaną „Tajemnica i blask”, podczas której pokazało ogromny wybór ze swojej  kolekcji liczącej kilkaset dzieł.  Wszystkie powstały w latach 1850–1914. Wśród nich były prawdziwe perły najsłynniejszych i z pewnością najlepszych twórców w tej technice: Maneta, Degasa czy Redona. Na początku tego roku po raz pierwszy d’Orsay wypożyczyło swoje pastelowe dzieła innej galerii. Na wystawie zatytułowanej „Degas, Cezanne, Seurat. Archiwum marzeń z Muzeum d’Orsay” pastelowe obrazy Degasa, Toulouse-Lautreca, Renoira, Cezanne’a i Gauguina zostały wystawione w wiedeńskiej Albertinie. Polskie muzea nie mają wprawdzie słynnych impresjonistów, ale możemy się pochwalić kilkorgiem wspaniałych artystów, którzy stworzyli pastelowe arcydzieła. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie jest pierwszą tak obszerną wystawą polskich pasteli. W 2014 r. pokazywało pastele ze swoich zbiorów Muzeum w Lublinie, ale było ich zaledwie pięćdziesiąt. Muzeum Narodowe w Warszawie udostępnia publiczności do końca stycznia aż 250 dzieł spośród przechowywanych 600.

Od szkicu do obrazu
W tej chwili trwają w europejskich galeriach trzy wystawy, podczas których wystawione są pastelowe arcydzieła wielkich artystów. W Muzeum d’Orsay na wystawie zatytułowanej „Splendor i nędza. Oblicza prostytucji we Francji” wśród wielu płócien, fotografii i rzeźb dużo miejsca zajmują pastele, będące jedną z ulubionych technik impresjonistów. W  wiedeńskiej Albertinie otwarto wystawę monograficzną dzieł Edvarda Muncha, którego jedna z wersji Krzyku była wykonana w technice pastelu i sprzedana trzy lata temu na aukcji za rekordową sumę ponad 112 mln dolarów. Munch lubił pastele i świetnie się w nich czuł, o czym można się przekonać w Wiedniu. Pastel jest bowiem bardzo wdzięczną techniką, pozwala artyście na wiele, może być delikatny, może też być bardzo ekspresyjny. Z jednej strony uważany był za technikę mało poważną i pośledniejszą niż malarstwo olejne. Z drugiej strony, wymaga przecież od artysty znacznie większej uwagi i planowania. Przyglądając się obrazom pastelowym malowanym na przestrzeni wieków, można zaobserwować, jak zmieniało się podejście artystów do tej techniki. Szczególnie że pozwala ona na osiągnięcie różnych efektów: bardziej malarskich lub rysunkowych czy szkicowych. Pastel stosował już Leonardo da Vinci, nazywając go „kolorowaniem na sucho”, modą stał się w XVIII w., szczególnie we Francji. Był ulubioną techniką osiemnastowiecznych  portrecistów, ale posługiwali się nim także czasami pejzażyści. Walory pastelu widziano w jasności i trwałości barw oraz w szybkości wykonania obrazu. Pejzażyści brali ze sobą kredki w plener i wykonywali szybkie szkice do przyszłego obrazu. Technika pastelu w tamtym czasie przerosła popularnością malarstwo sztalugowe, o czym świadczy specjalny podatek nałożony we Francji na pastele. Wybitną przedstawicielką tego okresu była Elisabeth Louise Vigee-Le Brun, której pracę można zobaczyć w Warszawie, a także w Paryżu w Grand Palaise, gdzie trwa jej pierwsza duża wystawa monograficzna. Elisabeth była uznaną portrecistką, a zbiór jej prac pokazuje, że w XVIII w. malarstwo pastelowe stało się autonomicznym gatunkiem sztuki.

Od portretu do pejzażu
Wystawa w Warszawie pokazuje różne możliwości techniki pastelu w sposób wyczerpujący. Wyodrębniono dzieła światowe, należące do kolekcji m.in. Jeana-Francois Milleta, Puvis de Chavannes’a czy Maxa Liebermanna. Ale to tylko margines wystawy, na której gwiazdami są rodzimi twórcy. Nie możemy się pochwalić Degasem, którym zachwycał się Miłosz, poświęcając jego pastelom wiersz, ale możemy z pewnością pochwalić się pastelowymi dziełami Stanisława Wyspiańskiego, Leona Wyczółkowskiego, Olgi Boznańskiej, Stanisława Ignacego Witkiewicza czy Leona Wyczółkowskiego zwanego arcymistrzem pasteli. To jego autoportret jest „twarzą” wystawy, a cykl „Skarbiec wawelski” z 1907 r., będący pastelowym zapisem skarbów katedry wawelskiej, pokazany zostaje bodaj po raz pierwszy w powojennej historii. Obok słynnych nazwisk wiszą też prace artystów mniej znanych, którzy w tej technice ukazują się nam jakby na nowo. Na przykład wrażenie robi dużych rozmiarów praca pejzażysty Józefa Rapackiego ukazująca wnętrze kawiarni, znakomite portrety Kazimierza Mordasewicza czy pejzaże Kazimierza Stabrowskiego. Pastel, który często kojarzy się z tylko z banalnym kolorowaniem, na warszawskiej wystawie ukazuje swoje piękno i możliwości. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki