Logo Przewdonik Katolicki

Kobieta przed sztalugą

Natalia Budzyńska
Artemisia Gentileschi, Judyta odcinająca głowę Holofernesowi, 1620 r. | fot. materiały prasowe

Profesor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych Kazimierz Sichulski, komentując malarstwo Olgi Boznańskiej, miał powiedzieć: „Nie cierpię malujących bab! Dłubie, nudzi, jakby pończochę robiła. Co babie do pędzla!”.

Nie on jeden miał takie zdanie. Podobnie wyrażał się o malarkach chociażby Maksymilian Gierymski. Cała historia sztuki o kobietach zapomniała, tak jakby ich sztuka – bo przecież pomimo trudności malowały i rzeźbiły – była mniej istotna. Nie były przecież upośledzone, talentami Bóg obdarowywał po równo, bez względu na płeć. A jednak tak jakby nie istniały, ponieważ historię sztuki także pisali mężczyźni. W książce Historia sztuki E.H. Gombricha, przetłumaczonej na kilkadziesiąt języków, która osiągnęła od 1950 r. niewyobrażalne nakłady i która wciąż jest wydawana, ten znany historyk sztuki wymienia tylko jedną kobietę. Opisując całe dzieje sztuki, znajduje tylko jedną godną wzmianki: Käthe Kollwitz, niemiecką graficzkę, znaną z ekspresjonistycznych litografii. Książka Gombricha jako ogólnoświatowy bestseller ukształtowała sposób myślenia o sztuce, w którym nie ma miejsca dla artystek. Dość powiedzieć, że na przykład we Francji tylko niecałe 7 proc. dzieł znajdujących się w muzeach to prace kobiet.
Od kilku lat to się na szczęście zmienia. Pojawiają się monografie artystek, a niektóre nawet mają indywidualne wystawy. W tym roku w Europie odbywa się kilkanaście wystaw przywracających historii sztuki artystki.

Pionierka
Na poważnie zaczęło się od Artemisii Gentileschi, której obrazy pokazała 5 lat temu National Gallery w Londynie. Ciekawe, że była to pierwsza monograficzna wystawa kobiety artystki w dziejach tej szacownej, liczącej dwieście lat instytucji. Trudno się dziwić, skoro w swoich zbiorach galeria posiada jeszcze mniejszy procent dzieł kobiet niż muzea francuskie. Teraz Artemisia jest bohaterką wystawy w Paryżu, przez całe lato można podziwiać jej malarstwo w Musée Jacquemart-André. Udało się jej uzyskać popularność za życia, a potem na kilkaset lat o niej zapomniano. Wskrzeszona w XXI w. idealnie nadaje się na patronkę tych wszystkich niewidocznych artystek, które nie miały rozumiejących ich ambicje rodziców i mężów.
Ona miała szczęście, jej ojciec był cenionym malarzem, a ponieważ jej bracia nie przejawiali wielkich talentów, Orazio Gentileschi zwrócił uwagę na córkę. O jej przyszłości zadecydował więc splot pewnych okoliczności. Pomagała ojcu w pracowni, asystowała i pozowała właściwie od dzieciństwa. Jako nastolatka wykazała się wielką wrażliwością i umiejętnościami, które zaczynały wręcz przewyższać Orazia i jego pracowników. Jeden z nich, Agostino Tassi, malarz i awanturnik, uwiódł ją i zgwałcił. Siedemnastoletnia Artemisia miała odwagę poskarżyć się ojcu, a ten stanął po jej stronie (co wcale nie było takie oczywiste!) i wytoczył Tassiemu proces o pohańbienie córki.
Był 1611 rok. Czytam o koszmarze, jaki musiała przejść, żeby udowodnić swą prawdomówność: trzykrotnie miażdżono jej palce, ponieważ nie wierzono w to, że przed gwałtem była dziewicą, a tortury miały zmusić ją do wyznania prawdy. To w czasie trwania tego okrutnego procesu Artemisia namalowała obraz Judyta odcinająca głowę Holofernesowi. Płótno szokowało realizmem i okrucieństwem – widać, że było reakcją młodej kobiety na zadany jej gwałt. Malarstwo stało się dla niej lekarstwem na przeżytą traumę. Kiedy przeprowadziła się do Florencji, zaczęli zabiegać o nią mecenasi sztuki, jej obrazy były pożądane, szybko doceniono jej kunszt, a zamówienia spływały z dworów całej Europy. Malowała portrety i obrazy przedstawiające tematy biblijne. Używała wyrazistych barw, stosowała kosztowne pigmenty, wprowadzała w malowane sceny ruch i dramatyzm. Z silnych, zdeterminowanych kobiet często czyniła bohaterki obrazów, a wiele z nich ma jej rysy.
Na paryskiej wystawie zebrano czterdzieści płócien Artemisii, a obok nich pokazanych jest kilka obrazów autorstwa jej ojca oraz Caravaggia, który wpłynął na twórczość Gentileschich. Artemisia – pionierka wśród malarek, pierwsza, która zyskała sławę za życia – stała się patronką pierwszego wirtualnego muzeum promującego sztukę kobiet dotąd marginalizowaną. Była wojowniczką, która sprzeciwiła się panującym normom i zasadom, odważyła się stanąć w swojej obronie i wygrała. Byłaby idealną bohaterką dziewiętnastowiecznych artystek, gdyby nie to, że nie miały o niej pojęcia.

Przebudzenie
W 2012 r. Centrum Pompidou w Paryżu poświęciło kobietom wystawę zatytułowaną Elles. Zgromadzono 350 dzieł 150 artystek i był to wielki przegląd sztuki od początku XX w. do czasów współczesnych. To była przełomowa ekspozycja współczesnej sztuki bez udziału mężczyzn, a obejrzało ją w ciągu paru miesięcy ponad 2 mln osób. Miała to być próba udowodnienia, że nawet jeśli dzieła mężczyzn trafią do magazynu, a na ich miejsce pokaże się prace kobiet, które często w tych magazynach zalegają, to sztuka nie straci na ważności i atrakcyjności.
Ten udany eksperyment po ponad dekadzie właściwie do żadnych zmian nie doprowadził, choć warto wspomnieć o tym, co właśnie dzieje się w Tate Britain – jednym z najważniejszych londyńskich muzeów sztuki. Otóż postanowiono zwiększyć tam ilość dzieł artystek na ścianach i przearanżowano wystawę stałą, która obejmuje sztukę od XVII w. po współczesność. A w galeriach prezentujących ostatnie dekady prace kobiet już nie są w takiej mniejszości jak dotąd, ponieważ zmieniała się też intencja kupujących dzieła sztuki do kolekcji.
Wśród wystaw czasowych warto zwrócić uwagę na kilka odbywających się w Europie. W Galerii Narodowej w Pradze do listopada trwać będzie wystawa Kobiety Artystki 1300–1900, którą reklamuje obraz Sofonisby Anguissoli z 1555 r. Gra w szachy, pochodzący z kolekcji Muzeum Narodowego w Poznaniu. W czerwcu w wiedeńskim Belvedere otworzy się wystawa Radykalne! Artystki i modernizm 1910–1950, prezentująca ponad 60 artystek z dwudziestu krajów, która ma pokazać nowe perspektywy modernizmu, różne jego formy i włączyć kobiety w kanon.
Proponuję także zwrócić uwagę na monograficzne prezentacje konkretnych artystek, które są odkrywane na nowo. W Rzymie skończyła się wystawa artystek tworzących tam od XVI do XIX w., na której pokazano 130 obrazów ponad 50 kobiet! Wśród nich jest Lavinia Fontana – ulubiona portrecistka papieża Pawła V.
Wiele z nich można było publicznie oglądać po raz pierwszy. W Centrum Pompidou również dopiero co zakończyła się wystawa monograficzna wspaniałej artystki, Suzanne Valadon, modelki impresjonistów, matki Utrilla, która jest autorką ponad 200 prac. Czy wspominano o niej w opracowaniach, pokazywano na wystawach impresjonistów? Nie.
W Oslo można zobaczyć prace Harriet Backer – jednej z najważniejszych norweskich artystek przełomu XIX i XX w. W Musée d’Art Moderne w Paryżu pokazywanych jest 150 prac Gabriele Münter – niemieckiej ekspresjonistki, wskazując na jej znaczenie dla historii sztuki XX w. National Gallery w Dublinie proponuje wystawę dwóch irlandzkich modernistek: Mainie Jellett i Evie Hone, Nationalmuseum w Sztokholmie zwraca uwagę na Hannę Pauli – autorkę symbolicznych krajobrazów i intymnych portretów, a Kunsthistorisches Museum w Wiedniu dedykuje swoją jesienną wystawę Michaelinie Wautier – jednej z najważniejszych artystek XVII wieku.
Z kolei w Polsce, z okazji Roku Olgi Boznańskiej ogłoszonego z okazji 160. rocznicy jej urodzin, przygotowane są wystawy tej jednej z najbardziej znanych polskich malarek. W Bydgoszczy w Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego kilkunastu obrazom malarki towarzyszą prace artystek i artystów tworzących w tym samym czasie, wśród nich Zofia Stryjeńska, Mela Muter, Leokadia Łempicka, Anna Bilińska, Maja Berezowska, Hanna Cybisowa. We wrześniu zostanie otwarta w Muzeum Narodowym w Krakowie wystawa ukazująca Boznańską nie tylko jako tworzącą malarkę, ale też jako kobietę w codzienności.
„Co babie do pędzla” – fragment cytatu przywołanego na początku, stał się tytułem ekspozycji ukazującej sztukę polskich artystek obejmującą lata 1850–1950, którą można oglądać w Zamku Lubelskim. Ogromna liczba prac stworzonych przez 133 kobiety zajmuje ściany Zamku, robiąc przytłaczające wrażenie. Sprawia to jednak radość, bo otwierają się coraz szerzej drzwi do świata sztuki, o którym myśleliśmy, że jest poznany. Czas budować nowy kanon.

---

„Artemisia. Bohaterka sztuki ”
Musée Jacquemart-André w Paryżu
wystawa czynna do 3 sierpnia 2025 r.

---

„Co babie do pędzla?!
Artystki polskie 1850–1950”

Muzeum Narodowe w Lublinie
wystawa czynna do 5 października 2025 r.


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki