Logo Przewdonik Katolicki

Przez tę śmierć jesteśmy inni...

Katarzyna Jarzembowska

„Potrzebni są kapłani, abyśmy bez reszty nie utonęli w powodzi spraw zwykłych, codziennych, pospolitychˮ – mówił w 2012 roku w swojej ukochanej Górce Klasztornej śp. ks. prałat Lech Bilicki.

Kościół bydgoski pożegnał pierwszego w historii kanclerza Kurii Diecezjalnej, a także wykładowcę Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Bydgoskiej. Kapłan zmarł 31 października. Miał 62 lata.
 
Uczestnictwo w dobru, harmonii i pięknie
Jaki był? – to pytanie, które często zadawano w ostatnich dniach. – Był pobożny i dobry, skromny i mądry, rzetelny, kompetentny i obowiązkowy – podkreślał wikariusz generalny ks. prałat dr Bronisław Kaczmarek. Trumna z ciałem zmarłego została wprowadzona w asyście kapłanów i kleryków do bydgoskiej katedry Świętych Marcina i Mikołaja, w której zmarły niemal każdego dnia sprawował ofiarę Eucharystyczną. Mszy św. w intencji kanclerza przewodniczył biskup ordynariusz Jan Tyrawa. Pasterz podkreślił, że każdy, kto znalazł się w otoczeniu ks. Lecha, miał możliwość uczestniczenia w dobru, pięknie, harmonii i prawdzie. – W tym wszystkim, co od Boga pochodzi i co do Boga zbliża. Prosimy, aby to wszystko okazało się być tak mocne, że nawet śmierć nie będzie zdolna tego zniszczyć. Nie będzie zdolna oddzielić go od Boga, całego zgromadzenia świętych i zostawić gdzieś w samotności lub zapomnieniu – dodał.
„Bóg przyszedł po ciebie przyjacielu, księże Lechu. Przyszedł po swoją własność” – mówił w słowie skierowanym do zebranych w katedrze ks. prałat dr Bronisław Kaczmarek. Kapłan przypomniał, że często ludzkie myśli i drogi nie są myślami oraz drogami Bożymi. A sądy ludzkie jakże różnią się od sądów Bożych. – Chylimy zatem głowę przed wyrokiem Opatrzności i dziękujemy Bogu za to, że był z nim i że przyszedł po niego. I te najtrudniejsze słowa, które musimy tutaj wypowiedzieć, że „tak trzeba było”. Bo Bóg wie najlepiej, kiedy jest nasza godzina. Bóg jako najlepszy gospodarz przychodzi, aby wziąć owoc, by się nie zmarnował. Przyszedł po dojrzały owoc kapłaństwa ks. Lecha – powiedział. Wikariusz generalny diecezji bydgoskiej zauważył, że w sercach bliskich i przyjaciół kapłana rodzą się myśli, że za wcześnie... Przecież mógł jeszcze żyć. – Ludzie mówią: odszedł, a Bóg mówi: przyszedł tak blisko jak nigdy przedtem. Przynosi dorobek swojego życia, plon, nad którym trzeba pochylić się z szacunkiem. Miał zawsze czas dla innych. Uczył nas, co to znaczy być kapłanem, duszpasterzem. Był zaangażowany w to, co głosił. Troszczył się o życie naszej diecezji. Wsłuchiwał się w sugestie biskupa, kiedy ten kładł przed nim znaczące zadania. Cieszył się z cieszącymi i smucił z tymi, którzy płaczą. Taki był nasz przyjaciel, mój przyjaciel – powiedział ks. prałat dr Kaczmarek. Słowa pocieszenia i pokrzepienia padły również w kierunku rodziny, a przede wszystkim mamy zmarłego kapłana. – Nie zapominał o rodzinie, szczególnie w ostatnim czasie, po śmierci ojca, o swojej matce. Bóg zapłać za to życie, że mogliśmy kosztować z jego kapłaństwa. Drogi księże Lechu, żyłeś dla nas i dla innych. Kochaliśmy cię wszyscy – zakończył kaznodzieja.
 
Bóg upomina się o nasze czyny
Uroczystości pogrzebowe pod przewodnictwem biskupa ordynariusza odbyły się następnego dnia w bydgoskim kościele NMP Matki Kościoła. – Śmierć jest tą rzeczywistością, dla której człowiek nie potrafi znaleźć żadnej racji, żadnego pozytywnego wymiaru, jaki by usprawiedliwiał jej istnienie. Skoro śmierć jednak zaistniała i podzieliła życie człowieka na czas „przed” i „po”, „tu” i „tam”, Bóg ją wykorzystuje, aby coś nam objawić. Poprzez niespodziewaną śmierć człowieka, zwłaszcza kogoś nam bliskiego, Bóg upomina się o naszą wolność, odpowiedzialność. Bóg upomina się o nasze czyny. O to, czy naszą wolność wypełniamy dobrem, prawdą, sumiennością, solidarnością – mówił biskup ordynariusz Jan Tyrawa. „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Panaˮ – to słowa z Listu św. Pawła Apostoła do Rzymian, które przywołał pasterz diecezji. – Nie pozostaje nam nic innego, jak podziękować Bogu za kapłana, który w tym nowym dla siebie czasie, przez ponad jedenaście lat, pracował na stanowisku kanclerza kurii. Cały ciężar właściwego funkcjonowania administracji kurialnej spoczywał na nim. Potrafił temu wszystkiemu sprostać – mówił. Na zakończenie homilii biskup ordynariusz podziękował pracownikom służby zdrowia za opiekę w czasie ostatnich trzech tygodni życia księdza Lecha. – To było niesamowite zmaganie się – od początku do końca – nie o zdrowie, ale o życie. Dziękuję profesorom Władysławowi Sinkiewiczowi, Lechowi Anisimowiczowi oraz pracownikom z ich oddziałów. Robili wszystko, co dzisiaj można w mądrości ludzkiej czynić, aby ratować życie. Nie udało się, ale nie oznacza to, że przegrano. Przez tę śmierć wszyscy zapewne jesteśmy inni. Obyśmy byli lepsi – zakończył.
W ostatnim pożegnaniu uczestniczyli m.in. bp senior Bogdan Wojtuś oraz bp Krzysztof Wętkowski z Gniezna, kapłani, siostry zakonne oraz wierni świeccy. – Księże Lechu, tak sprawiła Opatrzność Boża, że przez wiele lat łączyła nas wspólna praca i troska o duszpasterstwo w archidiecezji gnieźnieńskiej. Mogłem przekonać się, że Pan Bóg obdarzył cię licznymi talentami, które wykorzystałeś i rozwinąłeś dla dobra Kościoła – mówił bp senior Bogdan Wojtuś. – Niech Bóg będzie tobie nagrodą. O tym, że byłeś dobrym człowiekiem, świadczą ci wszyscy, którzy przyszli ciebie pożegnać – dodał kolega z roku ks. prałat Adam Kątny. 
Swoje listy kondolencyjne przysłali również: prymas Polski abp Wojciech Polak, nuncjusz apostolski w Kongo (Brazzaville) i Gabonie abp Jan Romeo Pawłowski oraz bp senior z archidiecezji lubelskiej Ryszard Karpiński.
 
***do ramki***
Ks. prałat Lech Wojciech Bilicki urodził się 5 kwietnia 1953 r. w Łobżenicy. Po ukończeniu miejscowego Liceum Ogólnokształcącego w 1972 r. wstąpił do Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie. Święcenia diakonatu przyjął w gnieźnieńskiej katedrze z rąk bp. Jana Michalskiego 25 czerwca 1977 r., a kapłańskie – z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego 15 kwietnia 1978 r. W pierwszych latach kapłaństwa pracował w parafiach św. Mikołaja w Powidzu (1978–1980) oraz św. Mikołaja i św. Jadwigi w Dębnicy (1980–1980). Lata 1980–1984 to czas spędzony na studiach specjalistycznych na KUL-u, które zakończone zostały doktoratem z teologii (w zakresie teologii pastoralnej). Następnie posługiwał jako wikariusz w parafii farnej św. Marcina i Mikołaja w Bydgoszczy (1984–1987). Z początkiem roku akademickiego 1984/1985 ks. dr Lech Bilicki został nowym dyrektorem Prymasowskiego Instytutu Kultury Chrześcijańskiej. Przez 11 lat (1987–1998) pracował na różnych stanowiskach w Kurii Metropolitalnej w Gnieźnie. Od 1998 r. sprawował urząd proboszcza w parafii św. Marcina Biskupa w Szubinie. Pierwszego kwietnia 2004 r. został powołany na stanowisko kanclerza kurii w nowo powstałej diecezji bydgoskiej. „Moje życie kapłańskie zatoczyło dziwne koło. Tak się składa, że po 20 latach wracam do Bydgoszczy prawie w to samo miejsce, czyli do fary (...). Trudno mi było odmówić biskupowi, choć nie jest to łatwa decyzja (...). Z tą propozycją wyszedł do mnie tak serdecznie i z tak wielkim zaufaniem, że decyzja mogła być tylko na «tak»” –  mówił w 2004 r. po otrzymaniu nominacji.
Podczas jednego ze spotkań modlitewnych dla członków Stowarzyszenia Wspierania Powołań Diecezji Bydgoskiej w Górce Klasztornej w 2012 r. zmarły kapłan stwierdził: „Potrzebni są kapłani (...), byśmy nie zapomnieli, że nie samym chlebem żyje człowiek. Potrzebujemy kapłana, aby nasz świat nie zatracił wymiaru ponadczasowego, nadprzyrodzonego”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki