Logo Przewdonik Katolicki

Pokojowa rewolucjonistka

Joanna Mazur

Nazywają ją anarchistką, pacyfistką i komunistką. Kim jest Dorothy Day, którą papież Franciszek postawił jako wzór dążenia do sprawiedliwości społecznej i przestrzegania praw człowieka?

Był 1 maja 1933 r. Plac Union Square w Nowym Jorku wypełnił tłum protestujących. Podczas trwającego już cztery lata kryzysu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych pracę straciło 13 mln ludzi, a państwo nie gwarantowało żadnego systemu opieki społecznej. Bieda najbardziej widoczna była w tzw. hooverville – dzielnicach nędzy, pełnych prowizorycznych domów z dykty i puszek. Tego dnia Dorothy Day wraz ze współpracownikami rozdała dwa i pół tysiąca egzemplarzy pierwszego numeru „The Catholic Worker” („Katolicki Robotnik”) – pierwszej gazety katolickiej broniącej praw pracowników i postulującej zmianę systemu ekonomicznego USA. Tak powstało nie tylko pismo, ale i wspólnota, która otoczyła opieką najsłabszych.
 
Droga do Boga
Dorothy Day urodziła się 8 listopada 1897 r. na Brooklynie w rodzinie niepraktykujących protestantów. W domu rodzinnym nigdy nie znalazła akceptacji i pragnęła jak najszybciej go opuścić. Pod koniec szkoły średniej zaczęła przejawiać niezwykłą wrażliwość wobec osób bezrobotnych i ubogich. Dzięki swojemu bratu pracującemu w lewicowej gazecie poznała ciężkie warunki pracy w fabrykach. Odwiedzając biedne dzielnice, poczuła, że jej życie będzie związane z życiem ubogich. W tym czasie w jej sercu zaczął się rozłam. Z jednej strony pragnęła polepszenia warunków życiowych dla ludzi ubogich, a z drugiej nie mogła zgodzić się z poglądami komunistów, że Bóg nie istnieje. Czuła coraz większą miłość do Kościoła katolickiego, ale patrzyła na niego również krytycznym okiem. Pisała: „Ludzie religijni uśmiechali się i przymilali do bogatych. Nigdy nie widziałam, by ktoś zdjął płaszcz i oddał go ubogiemu. Nie zauważyłam, by ktoś zaprosił na przyjęcie chromych, kalekich lub ślepych”.
Dorothy przeżyła wiele zawodów miłosnych. Jeden ze związków zakończył się aborcją poczętego dziecka. Po tym traumatycznym wydarzeniu Day ukojenie zaczęła odnajdywać w modlitwie i coraz bardziej zbliżała się do Boga. W 1927 r. przyjęła chrzest w Kościele katolickim. Rok wcześniej urodziła córkę Tamar – owoc związku z Forsterem Batterhamem. Day nie ukrywała, że był on miłością jej życia, jednak ze względu na jego sprzeciw wobec jej wiary i instytucji małżeństwa, Dorothy postanowiła się z nim rozstać. Do końca życia pozostała osobą samotną.
 
Boży impuls
Kilka miesięcy przed wydarzeniami na Union Square Dorothy Day poznała Petera Maurina. To on zachwycony jej wcześniejszymi tekstami o obronie praw najbiedniejszych, nazwał Dorothy współczesną św. Katarzyną ze Sieny, która w sposób pokojowy postulowała zmiany w Kościele upominając nawet samych papieży. Maurin pragnął nowego ładu społecznego. Wpadł na pomysł stworzenia pisma, na którego łamach przedstawiana będzie społeczna nauka Kościoła, a której redaktorem naczelnym powinna zostać Dorothy. Ona sama miała jednak wiele wątpliwości głównie w kwestii pozyskania pieniędzy na druk pierwszych numerów. Peter uspokajał ją: „W historii świętych kapitał zdobywany jest za pomocą modlitwy. Bóg zsyła to, czego potrzebujesz, wtedy gdy tego potrzebujesz. Będziesz miała pieniądze na opłacenie drukarni. Wystarczy, abyś czytała żywoty świętych”.
Maurin marzył o powrocie Kościoła do korzeni i do praktykowania obowiązku udzielania gościny (w IV w. sobór powszechny wprowadził obowiązek zakładania domów gościnnych przy każdej parafii). Sprzeciwiał się opinii, że pomocy bezdomnym i ubogim powinno udzielać jedynie państwo. Praktykowanie miłosierdzia miało być według niego stylem życia każdego chrześcijanina, a nie wynajętych profesjonalistów.
 
Domy dla biednych
Odpowiedzią na dramatycznie zwiększającą się liczbę osób ubogich i bezdomnych było powstanie domów gościnnych. Pierwszy z nich powstał w mieszkaniu Dorothy Day. Jego drzwi były otwarte zawsze i dla każdego. Z czasem wynajmowano kolejne mieszkania, aż do 1936 r., kiedy wspólnota przeniosła się do dwóch ogromnych budynków. To tam w kolejce po ciepły posiłek i niezbędne wsparcie codziennie ustawiały się ogromne kolejki ubogich. „Tylko to, co najlepsze, a nawet najlepsze nie jest zbyt dobre dla ubogich” – pisała Dorothy.
Wspólnota zaczęła rozrastać się w bardzo szybkim tempie i w 1937 r. istniały już 33 domy wspierające potrzebujących. Oprócz domów gościnnych powstawały także gospodarstwa rolne, w których zamieszkiwały grupy rodzin skupione wokół wspólnej pracy i Boga. Do domów „Katolickiego Robotnika” zgłaszało się wiele osób przygnębionych, chorych i zdesperowanych, a Day była właściwie jedynym filarem nowej wspólnoty. Pisała: „O Boże, daj mi Twoją łaskę, abym zawsze starała się zmniejszać ciężar krzyża tych, którzy są wokół mnie i abym tego ciężaru nigdy nie powiększała”.
Duchowym opiekunem wspólnoty „Katolicki Robotnik” stał się ojciec Pacifique Roy. Dorothy niezwykle ceniła jego radykalne podejście do służby ubogim. Ojciec Roy podczas głoszonych przez siebie rekolekcji dla wspólnot nauczał: „Załóżmy, że chcecie wyjechać do Kalifornii, co kosztuje sto dolarów. Macie piętnaście. To nie wystarczy. Dajcie je więc biednym. Nagle będziecie mieć dwadzieścia pięć, co też nie wystarczy, więc jedyną rzeczą, jaką możecie zrobić, to też przekazać to biednym. Nawet siedemdziesiąt pięć dolarów nie wystarczy. Powiedzcie Panu, że potrzebujecie więcej. Wyrzućcie je bez zastanowienia. Odzyskacie je w postaci studolarowego banknotu. Ten, kto oszczędnie sieje, niewielki plon zbiera”.
 
Walka
Dorothy ubolewała nad negatywnym podejściem wielu katolików do osób ubogich. Twierdziła, że osoby, które nie widzą Chrystusa w ubogich są w rzeczywistości ateistami. Dostrzegała także błędy kapłanów, którzy żyjąc w dostatku nie dostrzegali potrzeb tych najbiedniejszych.
W ciągu całego swojego życia uczestniczyła w kilkudziesięciu strajkach i demonstracjach. Stawała w obronie wyzyskiwanych pracowników fabryk, ale także zdecydowanie protestowała przeciwko wszelkiej wojnie, za co kilka razy trafiła do więzienia. Podkreślała, że trwały pokój może być osiągnięty jedynie środkami pokojowymi. Podczas gdy kard. Spellman – arcybiskup Nowego Jorku, błogosławił żołnierzy walczących na wojnie w Wietnamie, Dorothy w swojej gazecie pisała – „Wszyscy jesteśmy jednym ciałem, Chińczycy, Rosjanie, Wietnamczycy, a Jezus przykazał nam byśmy się wzajemnie miłowali”. Twierdziła, że wojna jest konaniem Chrystusa. Dorothy Day przez całe życie pragnęła i modliła się, aby Kościół jednoznacznie potępił wszelkie działania zbrojne. Z wielką radością przyjęła fakt objęcia Stolicy Apostolskiej przez Jana XXIII. W czasie Soboru Watykańskiego II wraz z grupą kobiet – nazwaną Matkami Pokoju pościły właśnie w tej intencji.  W encyklice Pacem in terris papież potępił wyścig zbrojeń. Day przyjęła ją z ogromną radością.
 
Więź z Bogiem
Swoją siłę Dorothy czerpała z codziennej modlitwy, ale także z Eucharystii. Często mówiła: „Bez sakramentów kościelnych, przede wszystkim bez Eucharystii, naprawdę nie sądzę, abym potrafiła żyć”. To właśnie sakramenty pozwoliły jej głębiej wniknąć w to, czego Bóg pragnie dla Kościoła i dla każdego ubogiego człowieka. Wielokrotnie podkreślała swoją małość i bezsilność, oddając chwałę Bogu, który działał we wspólnocie. W swoich pamiętnikach napisała: „W ciągu dnia jestem tak skrępowana mnóstwem rzeczy, które mam zrobić i ludźmi, z którymi mam się spotkać, i tym wiecznym poczuciem bycia zdolną do zrobienia tak niewiele, i tak źle. I koniec końców to Msza jest najważniejszym dziełem dnia. Modlitwa za pracę wynagrodzi wszystkie braki. Gdybym tylko pamiętała, by robić to dobrze – tak dobrze, jak potrafię, wszystko inne troszczyłoby się o siebie samo”.
Życie Dorothy jest dla nas znakiem, że ubodzy powinni być zawsze w centrum zainteresowania Kościoła, abyśmy w naszych braciach najmniejszych służyli samemu Jezusowi. Jej postawa niepokoi nasze sumienia, które dziś tak łatwo usprawiedliwiają obojętność na ludzkie nieszczęście. A Chrystus pragnie naszego radykalizmu – radykalizmu w dawaniu Miłości.
Dorothy Day zmarła w opinii świętości 29 listopada 1980 r. w domu wspólnoty Maryhouse w Nowym Jorku. Obecnie trwa jej proces beatyfikacyjny.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki