Ubóstwo często bywa wodą na młyn nieuczciwych przedsiębiorców, a nierówności społeczne są cynicznie wykorzystywanie przez międzynarodowych potentatów w celu bogacenia się. Właściciele największych światowych marek zamykają swoje fabryki w Europie i Stanach Zjednoczonych, by przenieść je do krajów takich jak Bangladesz, w których obowiązują niskie podatki i praktycznie brakuje jakichkolwiek wymogów dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy. Mało tego, zatrudnionym nie przysługują żadne realne prawa pracownicze, a ich pensja nie przekracza równowartości dolara po kilkunastu godzinach pracy. W Azji Południowej nawet 215 mln dzieci jest wykorzystywanych do pracy w takich właśnie fabrykach. Wydaje się, że nie ma na to zgody nawet wśród inwestorów, jednak duża część z nich nie może oprzeć się pokusie niskich kosztów produkcji i ogromnych zysków.
Dysproporcje w zarobkach, a tym samym w poziomie (i godności) życia są dziś nie do zaakceptowania. Platon twierdził, że najniższe i najwyższe zarobki muszą pozostawać w stosunku nie większym niż 1:6. Tymczasem współcześnie, w wielkich korporacjach stosunek ten wynosi średnio 1:500, a czasem nawet 1:1000! Według raportu ONZ około 40 proc. majątku całej ludzkości znajduje się w rękach 1 proc. mieszkańców. PKB czteromilionowej Liberii w 2012 r. wyniósł 1,7 mld dolarów. Dla porównania bank Goldman Sachs w pierwszym kwartale 2011 r. osiągnął zysk w wysokości około 2,7 mld dolarów, który wpłynął na konto jego udziałowców.
Współczesne niewolnictwo
Choć dysproporcje są ogromne, to jednak finansowi potentaci jedynie wykorzystują niedoskonałości obecnego systemu socjalnego (a może jego braku), swój majątek zbijając w zgodzie z ideą wolnego rynku i kapitalizmu. Musimy zatem dojść do wniosku, że to, czego potrzebujemy, to nie radykalne przywiązanie do takiego, a nie innego systemu, lecz zdrowy rozsądek i powszechne zastosowanie elementarnych zasad solidarności oraz sprawiedliwości. Służy się nie ideom, ale osobom – jak powiedział na Kubie podczas swojej ostatniej pielgrzymki Ojciec Święty Franciszek. Godne warunki pracy, ustalenie odgórnych, ogólnoświatowych zasad i praw pracowniczych (a przede wszystkim ich przestrzeganie!) stoją przecież ponad ideą wolnego rynku czy kapitalizmu, gdyż chronią godność człowieka. Nie oznacza to, że praworządność i wolnorynkowość są wartościami antagonistycznymi, wręcz powinny się wzajemnie uzupełniać i wspierać.
We wszystkich krajach świata obowiązuje formalny zakaz niewolnictwa, a jednak miliony ludzi na świecie wciąż dostają za swoją pracę skandaliczne wynagrodzenie – nie da się nazwać tego inaczej, jak współczesną formą niewolnictwa. Lokalne działania na niewiele się zdadzą, ograniczenia prawne (np. wprowadzenie płacy minimalnej czy dodatkowych podatków) nałożone na firmy w jednym zakątku świata spowodują jedynie przeniesienie ich fabryk do innych krajów. Na potrzebę walki ze współczesnym niewolnictwem zwrócił uwagę papież Franciszek podczas swojego przemówienia w Kongresie USA. – Można je pokonać tylko dzięki nowej polityce i nowym formom społecznego konsensusu – powiedział papież. Podkreślił też, że „w czasach kryzysu i trudności gospodarczych nie wolno zatracić ducha globalnej solidarności”.
Zobowiązanie miliarderów
Wśród ludzi zamożnych i inwestorów jest wielu takich, którzy pragną wspierać zrównoważony rozwój, czyli taki, który zaspokaja podstawowe potrzeby wszystkich ludzi. W 2009 r. pojawiła się kampania o nazwie Giving Pledge polegająca na przekazaniu minimum połowy swoich dochodów na cele charytatywne. Przyłączyło się do niej ponad stu trzydziestu miliarderów z całego świata. Pokazuje to, że najbogatszym nie brakuje chęci niesienia pomocy najbiedniejszym i pokrzywdzonym przez los. To, czego nam brakuje, to wspólna polityka socjalna. Podjęcie skutecznych działań służących zrównoważonemu rozwojowi wydaje się więc bardzo odległe i mało realne, jednak nie ze względu na wysoki poziom skomplikowania, ale przez brak odpowiednich instytucji, których decyzje mogłyby być wiążące i powszechnie respektowane. Nie chodzi o to, by zdobyć się na jednorazową pomoc, naszym celem powinno być dążenie do tego, by spisane w konwencjach prawa człowieka były naprawdę przestrzegane. Akcje takie jak Giving Pledge są wspaniałomyślne, pomocne i pozwalają nam z nadzieją patrzeć w przyszłość, ale nie w pełni rozwiązują problemy współczesnego świata.
Kościół wobec nierówności
– Kto chce być wielki, niech służy innym, a nie wysługuje się innymi – pouczał na Kubie papież Franciszek. Zbyt często zdarza się dzisiaj, że praca zamiast stymulować rozwój człowieka, doprowadza do jego degradacji i wyzysku. Jedyną drogą uzdrowienia światowego rynku pracy jest zrozumienie, że człowiek stanowi wartość znacznie przewyższającą jakikolwiek kapitał, a prawdziwa wielkość osiągalna jest tylko na drodze służby bliźniemu. Dotyczy to także relacji społecznych na poziomie globalnym. Kościół zawsze opowiadał się za zrównoważonym rozwojem i uwzględnianiem interesów przedstawicieli wszystkich zakątków naszej planety. Wzrost gospodarczy jednych nie może być osiągany kosztem drugich. „Współpraca nad rozwojem całego człowieka i każdego człowieka jest bowiem obowiązkiem wszystkich wobec wszystkich, i powinna być zarazem powszechna w całym świecie (…) lub posługując się używanymi dziś terminami, w różnych światach – napisał w encyklice poświęconej trosce o sprawy społeczne św. Jan Paweł II. – Jeśli natomiast usiłuje się urzeczywistniać rozwój w jednej tylko części lub w jednym świecie, czyni się to kosztem innych; tam zaś, gdzie rozwój zaczyna się dokonywać – właśnie dlatego, że nie bierze się pod uwagę innych, podlega przerostowi i wypaczeniu” – czytamy w Sollicitudo rei socialis.
Bardzo istotnym aspektem budowania globalnej gospodarki jest uwzględnianie potrzeb ludzi ze wszystkich, także tych najsłabiej rozwiniętych, regionów świata. – Wielkość ludu, narodu, wielkość osoby opiera się zawsze na tym, jak służy [ona] kruchości swych braci – podkreślił w swojej homilii na placu Rewolucji w Hawanie Ojciec Święty Franciszek. – W tym znajdujemy jeden z owoców prawdziwego człowieczeństwa – stwierdził. Homilię zakończył słowami: – Kto nie żyje, by służyć, nie zasługuje, aby żyć.
Niestety obecnie mamy do czynienia z sytuacją bogacenia się niektórych części świata kosztem drugich. Trudno tu mówić o postawie służby czy realnym braterstwie. Kraje marginalizowane nie są w stanie same rozwiązać swoich problemów. Światowa ekonomia potrzebuje wręcz rewolucyjnych zmian – muszą one zacząć się od głębokiej refleksji moralnej, bo, jak pisał francuski dramaturg i poeta Charles Péguy, „rewolucja albo będzie moralna, albo jej wcale nie będzie”.