Logo Przewdonik Katolicki

Lipówka

Monika Białkowska

U źródła jego historii tkwi – źródło. Niewielkie źródełko, zamknięte w studni, przy której siedzą kamienne postaci Jezusa i Samarytanki. To właśnie tam zaczynały się dzieje niewielkiego kościółka pw. Krzyża Świętego we Wrześni i dzieje parafii, która świętuje właśnie trzy jubileusze.

50 lat temu przy starym, drewnianym kościółku u źródła, prymas Wyszyński powołał ośrodek duszpasterski. 40 lat temu w tym miejscu powstała parafia. 30 lat temu poświęcony został kościół filialny pw. św. Józefa, w którym toczy się dziś zdecydowana większość parafialnego życia: głównie dlatego, że stary kościółek pw. Krzyża Świętego pomieścić może zaledwie 50 osób. Z okazji jubileuszy w niedzielę 4 października parafię odwiedził prymas Polski abp Wojciech Polak, który przy okazji poświęcił również ufundowane przez parafian organy dla kościoła św. Józefa.
 
Proboszcz za kościół
– Zanim wybudowano nowy kościół, przez 20 lat to właśnie w tym maleńkim kościółku odbywały się wszystkie nabożeństwa, śluby, bierzmowania, uroczystości pierwszokomunijne – tłumaczy miejscowy proboszcz, ks. Czesław Kroll. – Ks. Alojzy Święciechowski, któremu prymas Wyszyński powierzył misję tworzenia parafii, postawił tu wiatę, którą władze rozbierały, a ludzie bronili. Na budowę nowego, dużego kościoła długo nie wyrażano zgody, a ks. Święciechowski walczył o nią bardzo stanowczo. Wreszcie doszło do ustaleń, w myśl których zgoda na budowę kościoła zostanie wydana, jeśli z parafii odejdzie jej proboszcz. Wówczas przyszedł tu ks. Józef Wronka, który proboszczem w tej parafii był przez 30 lat, od 1973 do 2003 r. To on postawił tu i nowy kościół, i plebanię, i kaplicę w Psarach Polskich. Potem, w 2010 r. jako budowniczy kościoła, został przy nim pochowany.
 
Źródło
Wezwanie starego, drewnianego kościoła parafialnego związane jest ze źródełkiem, do którego przez wieki przybywali ludzie cierpiący.
– W XVII wieku to miejsce znajdowało się daleko poza murami Wrześni – mówi ks. Kroll. – Tu właśnie, za miastem, znajdowało się źródło, do którego licznie przychodzili ludzie po wodę, która miała leczyć oczy i strzec przed morowym powietrzem.  Jedni opowiadali, że przechodził tędy Pan Jezus ze św. Piotrem, skaleczył stopę o kamień, obmył ją w źródełku i nakazał, by odtąd ta woda służyła odtąd wszystkim cierpiącym. Inni powtarzali, że w źródełku nie zwyczajna woda płynie, ale łzy Matki Bożej, przelane na krzyżu. Faktem jest, że przez lata rosła sława źródełka, aż wreszcie proboszcz miejscowej fary, ks. Stanisław Laskowski, postanowił wystawić przy nim maleńki kościółek, by przychodzący tu ludzie mieli się gdzie modlić. Otrzymał wezwanie Krzyża Świętego, związane zapewne z cierpieniem ludzi szukających tu pomocy.
 
Przetrwał
W głównym ołtarzu małego kościoła znajduje się obraz Krzyża, na którym oprócz Jezusa, Matki Bożej i Jana wymalowana jest postać fundatora, ks. Laskowskiego.
Sam kościół pw. Krzyża Świętego jest drugim co do wieku zabytkiem we Wrześni, tuż po kościele farnym. Choć drewniany, zdołał przetrwać i najazd szwedzki, i II wojnę światową. Starsze od niego są znajdujące się w bocznych ołtarzach obrazy św. Rozalii i św. Rocha, przeniesione ze spalonej kaplicy szpitalnej. Cennym zabytkiem są również polichromie na ścianach i sklepieniu kościoła: niestety dość zniszczone i wymagające ogromnych nakładów finansowych, by mogły odzyskać dawny blask. Sam kościół został niedawno odrestaurowany tak, że z pewnością cieszyć się nim będą mogły kolejne pokolenia.
 
Józef
Życie parafialne toczy się dziś głównie w kościele św. Józefa, kilkanaście metrów dalej od kościoła Krzyża. Budowany w trudnych latach 80. kościół poświęcony został przez prymasa Józefa Glempa 30 września 1985 r. W kronice zachowały się zdjęcia z tamtych wydarzeń, od wyznaczania fundamentów, poprzez wmurowanie kamienia węgielnego, aż po uroczystości konsekracji. Skąd takie wezwanie?
– Przypuszczam, że Józef Rzemieślnik został patronem kościoła głównie ze względu na ludzi, którzy w latach 80. budowali się na tym osiedlu – mówi ks. Kroll. – Byli to przede wszystkim ludzie pracy, robotnicy, rzemieślnicy. Na podłodze kościoła, od prezbiterium aż po kruchtę, umieszczone są symbole najróżniejszych grup pracowników, od księży, poprzez pisarzy, rolników, górników, stolarzy, lekarzy. Nie wiem, czy nie bez znaczenia dla wyboru patrona było i to, że św. Józef był patronem zarówno ks. Wronki, jak i ówczesnego prymasa – śmieje się ks. Kroll.
 
Krzyż
– Dziś każdy we Wrześni wie, gdzie jest Lipówka – mówi ks. Kroll. – Wszyscy znają również historię, związaną ze źródełkiem. Mamy też swoje tutejsze zwyczaje. Zawsze w drugi dzień Wielkanocy po Mszy św., w tzw. Emaus, idziemy procesyjnie do studzienki, przy której czytana jest Ewangelia o Samarytance, potem święcimy wodę, a poświęconą wodą – pojazdy mechaniczne. Przyjeżdżają wówczas tłumy ludzi, nawet motocykliści na harleyach! W niedzielę w oktawie Bożego Ciała również idziemy z procesją do kościółka Krzyża Świętego i do czterech ołtarzy wokół niego. I oczywiście w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, kiedy to w parafii odbywa się główny odpust, również w procesji eucharystycznej przechodzimy do małego kościoła, gdzie następuje ucałowanie relikwii Krzyża. Relikwie mamy w stu procentach prawdziwe: ks. Wronka był bratankiem biskupa Andrzeja Wronki z Wrocławia i to właśnie ów biskup wystarał się o nie w Rzymie.
 
 
 
 
RAMKA
Legenda o źródełku na Lipówce
Skąd źródełko się pojawiło, nie wiadomo, pewnie jak wszystkie inne źródełka. W jaki sposób stało się cudowne, opowiadają sobie ludzie. Dlaczego jednak cuda przy nim dziać się przestały?
Opowiadano, że pewnej nocy na drodze do kościółka pojawił się wychudzony koń z pasażerem, zakradającym się tak, by nikt go nie widział. Mężczyzna postanowił wybrać cudowną wodę ze źródełka i sprzedawać ją później jako wymyślony przez siebie uniwersalny lek na wszystkie choroby. Nabrał wody do naczynia, potem zmoczył w niej chustkę i przemył ślepnące oczy konia. Bielmo z końskich oczu zniknęło. Koń przerażony zerwał się nagle do biegu. Mężczyzna zdążył wskoczyć na wóz i okładać spłoszonego konia batem, ale nie mógł go zatrzymać. Zwierzę galopowało przez łąki, potem zawróciło w stronę kościoła. Wreszcie uderzyło łbem w drzewo, rozbijając również i wóz. Jego pasażer wypadł głową do przodu, prosto do studzienki. Rano ludzie znaleźli rozbity wóz oraz martwego konia i mężczyznę. Uznano, że to sam Pan Bóg postanowił odpłacić się za profanację świętego miejsca – ale od tej pory woda straciła swoją cudowną moc.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki