Księże Arcybiskupie, fala uchodźców nie tyle zbliża się do Europy, ile już ją przemierza. Jakie stanowisko w tej kwestii powinien mieć człowiek wierzący?
– Wobec tego dramatu są stanowiska przeciwstawne. Rozumiem to. Pośród różnych wypowiedzi w ostatnim czasie otrzymałem też taką z Ożarowa Mazowieckiego: „Przypadkiem udało mi się wysłuchać jednej z wielu wypowiedzi bp. Gądeckiego ws. uchodźców. Muszę powiedzieć, że włos mi się zjeżył na głowie. Czy ten człowiek zdaje sobie sprawę, co muzułmanie robią z chrześcijanami? Czy zdaje sobie sprawę z konsekwencji takiego przyjmowania muzułmanów i osiedlania ich? Jeżeli nie, to niech poczyta sobie na ten temat chociażby w internecie. Czy biskup wie, jak się żyje chrześcijanom w bliskim sąsiedztwie z muzułmanami? Gdyby znał odpowiedzi na te pytania, pewnie zmieniłby zdanie. Biskup pewnie tego nie dożyje, ale już widzę, jak nasze wnuki będą chodziły z zakrytymi twarzami, bo islam opanuje Europę, a chrześcijaństwo już kuleje w Europie. Już dzisiaj można spokojnie powiedzieć, że będziecie mieli na własne życzenie i przez własną głupotę chrześcijańską krew na rękach”. Tak podchodzi do tego jeden z przeciwników wyjścia naprzeciw imigrantom i uchodźcom, którzy w tej chwili przechodzą przez Europę. Nasze stanowisko przedstawiliśmy publicznie w Komunikacie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Trzeba w pierwszej kolejności podkreślić rolę państwa i instytucji państwowych w całym tym przedsięwzięciu, ponieważ ostatni czas przynosi szczególne natężenie medialnego szumu dokoła roli Kościoła w tym wydarzeniu. Kościół nie jest stroną zapraszającą. Tą jest państwo. Główna odpowiedzialność spoczywa na instytucjach państwowych. Nie jest możliwe, żeby Kościół zapewnił szkolnictwo, pracę i utrzymanie tych ludzi. Kościół może pełnić w tym względzie rolę pomocniczą, natomiast nie może pełnić głównej roli. To zaś, co się dzieje, wprowadza wrażenie, jakoby Kościół przejmował całą troskę o tych ludzi, którzy mają przyjść i których liczba podawana jest z dnia na dzień coraz wyższa. Jeszcze raz podkreślam: pierwszą, podstawową i główną rolę w tym przedsięwzięciu przypisuję instytucjom państwowym i one powinny przejąć główną rolę w utrzymaniu uchodźców. Natomiast Caritas chętnie podejmie się roli wspomagającej.
O co apelują księża biskupi w Komunikacie Prezydium KEP z 8 września?
– Przede wszystkim prosimy o modlitwę w intencji pokoju na świecie i w intencji uchodźców, którzy opuścili swoje ojczyzny, aby chronić własne życie, życie swoich dzieci. Pamiętamy także o tych, którzy opiekują się osobami zmuszonymi do przesiedlenia się. Czyli pierwszym zadaniem chrześcijanina jest modlitwa. Wiemy, że ci ludzie nie uciekliby ze swojego kraju, gdyby nie panowała tam wojna. Niemniej ta ogromna liczba młodocianych poborowych, którzy pokazują się w Europie, niekoniecznie sprawia wrażenie, że wszyscy są akurat w takiej sytuacji, że muszą szukać tutaj azylu. W związku z tym trzeba zwracać uwagę na to, że ten status uchodźcy nie odnosi się do wszystkich ludzi, którzy z państw afrykańskich przez Libię i przez Włochy trafiają do północnej Europy. Coś podobnego trzeba wziąć też pod uwagę w odniesieniu do Polski, do tych ludzi, których by Polska miała przyjąć. Wydaje się ważne to, co zostało powzięte w ustaleniach ONZ: że trzeba rozróżnić kategorie przybyszów. Według konwencji o uchodźcach z 1951 r. każdy kraj ma obowiązek przyjąć osoby uciekające przed wojną, represjami czy też innym zagrożeniem życia. Według ONZ w ten sposób można zakwalifikować tylko mieszkańców Syrii i Erytrei. W podobny sposób można też traktować uciekinierów z obszaru Iraku zagarniętego przez Państwo Islamskie lub z Nigerii opanowanej przez Boko Haram. Byłem i w Iraku, i w Kurdystanie i widziałem rzeczywiście tragiczną sytuację tych ludzi, którzy zostali ze swoich domów wygnani i w żaden sposób nie mogą do nich powrócić. Działania wojenne, które są tam prowadzone, są raczej sporadyczne i częściowe i nie prowadzą do ostatecznego odzyskania terenów, które zostały zagarnięte przez Państwo Islamskie.
Jaki charakter powinna mieć pomoc ofiarowywana uchodźcom?
– Nasze zaangażowanie powinno być dalekowzroczne i eliminować te przyczyny, które powodują, że całe społeczności z powodu wojny i nędzy opuszczają swoje rodzime ziemie. Główny wysiłek świata powinien zmierzać w kierunku wygaszania konfliktów, przez które ludzie zmuszeni są ratować się ucieczką z własnego kraju. Dlatego konieczna jest pomoc tym, którzy cierpią z powodu wojen w krajach ich pochodzenia. I to jest pewnie najzdrowsza pomoc, jaką można wyświadczyć tym ludziom, którzy w takim przypadku pozostają u siebie w domu w swoim klimacie, w swojej kulturze, w swojej atmosferze, nie są wykorzeniani na siłę, co nigdy na dobre się nie obróci. Wywoływanie wojen, mieszanie w tamtejszych rządach jest niezdrowe, ponieważ formę rządów, z jakimi związani są ci ludzie, próbuje się zamieniać na taką, jaka panuje na Zachodzie, co nie przystaje ani do kraju, ani do tamtych ludzi. Dzięki ofiarności polskich katolików staraliśmy się w takim kierunku iść i udało się dotąd pomóc uchodźcom w Sudanie, Nigerii, Egipcie, Libanie, Syrii oraz w Iraku. Od 2009 r. biskupi organizują w swoich diecezjach zbiórki na pomoc uchodźcom, z których korzystają nie tylko chrześcijanie. Wyrażamy wdzięczność polskim katolikom, którzy w samym tylko 2014 r. przekazali ponad 5 mln zł na pomoc uchodźcom. Dzięki temu wsparciu objęto pomocą kilkaset tysięcy potrzebujących. Przykładem konkretnych działań są kuchnie, prowadzone przez instytucje kościelne w Syrii czy Iraku, ale także pomoc bezpośrednia prowadzona w tych obozach, które odwiedzałem i które przedstawiają warunki rzeczywiście mizerne, ale zawsze też takie, które dają nadzieję, bo stanowią punkt przejściowy do uzyskania pracy na danym terenie, osadzenia się i rozwijania swojego życia w swojej kulturze. Z polecenia KEP pomoc uchodźcom w miejscu ich przebywania poza Polską prowadzi papieskie stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
W jaki sposób powinna układać się współpraca pomiędzy państwem a Kościołem ws. uchodźców?
– Strona kościelna nie wyobraża sobie działania w tej materii na własną rękę, bez współpracy z władzami świeckimi. Parafie na miarę swoich możliwości mogłyby przyjąć jedną rodzinę. Czy to będzie tylko etap przejściowy do wyjazdu do Niemiec, Holandii, Norwegii, to nie wiadomo, ale jest jakąś formą pomocy człowiekowi, który jest w desperackiej sytuacji, wyjście mu naprzeciw. Nie jest chrześcijańską postawą umywanie rąk tylko dlatego, że są to innowiercy, muzułmanie. Ze strony Kościoła katolickiego w naszym kraju odpowiedzialna za to przyjęcie powinna być Caritas Polska, która powinna koordynować działania i która z władzami świeckimi ustali warunki współpracy. Żeby nie wyszło na końcu na to, że państwo zaprosi uchodźców, a Kościół będzie się nimi opiekować. Caritas Polska dysponuje Caritas diecezjalnymi, około 100 tys. wolontariuszy, więc jest najbardziej predysponowaną organizacją do tego, żeby się tym zająć. W celu uniknięcia ewentualnych błędów Caritas Polska skontaktuje się z Caritas Włoch, Niemiec, Austrii, krajów, w których problem już istnieje, żeby dobrze przygotować się do przyjęcia uchodźców i jednocześnie żeby uniknąć błędów, które tam zostały popełnione. Myślę, że w sposób szczególny w Roku Miłosierdzia Kościół wezwany jest do pomocy tym ludziom i z całą pewnością zrobi dla tych ludzi wszystko, co w jego mocy, by ulżyć ich dramatycznej sytuacji. Nie wyobrażam sobie, żeby można inaczej postąpić wobec człowieka, który potrzebuje pomocy.
Jeśli idzie o modlitwę, o której znaczeniu Ksiądz Arcybiskup mówił – czy oprócz modlitwy indywidualnej każdego katolika przewidywane są jakieś wspólne nabożeństwa za uchodźców, z uchodźcami?
– Tak, bp Krzysztof Zadarko (odpowiedzialny w polskim episkopacie za uchodźców i imigrantów – przyp. aut.) przygotował już specjalną modlitwę za uchodźców, która będzie powiązana z nabożeństwami w ich intencji. Żeby też poruszyć świadomość katolików i przygotować ich do tego, co nadchodzi. Zanim cokolwiek się zrobi, ta zasada ora et labora obowiązuje, to znaczy: najpierw się módl, a potem działaj, żebyś miał jasną świadomość tego, co robisz; żeby to, co robisz, nie było tylko twoim widzimisię, ale Bożym planem, działaniem zgodnym z Bożym myśleniem. Bo tylko wtedy można coś dobrego rzeczywiście zrobić.
Kiedy Ksiądz Arcybiskup mówi, żeby każda parafia w miarę możliwości przyjęła jedną rodzinę, to ma na myśli plebanię czy wspólnotę parafialną, czyli także świeckich?
– Oczywiście chodzi o wspólnotę parafialną. To nie jest zadanie dla jednego proboszcza czy jednej rodziny. To jest zadanie wspólnotowe. Raczej trzeba wspólnymi siłami przygotować jakieś miejsce socjalne, które byłoby wyposażone w główne warunki bytowe, i zorganizować fundusze, które jakoś zapewniłyby podstawę egzystencji.
Jednak wielu odczuwa strach przed islamizacją Europy. Czy mamy się czego bać, czy też powinniśmy obawy odłożyć na bok i zająć się teraz jedynie pomocą?
– Gdy chodzi o kilka tysięcy osób, to problem nie jest jeszcze poważny, zwłaszcza że w naszym przypadku raczej idzie o ludzi, którzy chcą stąd wyjechać do Niemiec czy innych krajów, gdzie świadczenia socjalne są wysokie. Tutaj te obawy o islamizację są przesadzone. Niewątpliwie taka sytuacja konfrontacji z inną religią jest jakimś wyzwaniem w kraju monokulturowym do głębszego poznania samego siebie i drugiego człowieka i do tego, żeby z tej konfrontacji, dialogu wyniknęło większe dobro, umocnienie wiary katolików. Kościół nie może stać obojętnie i patrzeć na to, co się dzieje, tak jakby to nas nie dotyczyło. Los drugiego człowieka dotyczy każdego chrześcijanina.