Miłość uświęca cierpienie
Kościół przypomina świętych i błogosławionych, by ich świadectwo dotarło do serc i umysłów wszystkich ludzi, którzy szukają wzorów godnych naśladowania. Takim niewątpliwie jest wspominany 14 sierpnia św. Maksymilian Maria Kolbe. Swoim postępowaniem dał on wyraz miłości bliźniego, dobrowolnie wybierając śmierć głodową w zamian za współwięźnia KL Auschwitz. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Taką drogą poszedł sam Chrystus i taką heroiczną drogę do świętości wybrał dla siebie także, urodzony w Zduńskiej Woli, franciszkanin.
Wierność Bogu
„Chcę być świętym jak największym” – pisał już w seminarium Maksymilian i można by to uznać za brak pokory, gdyby nie fakt, że świętość nie szuka spełnienia zamiarów swoich, ale Bożych. Taka gorliwość w posłudze i pragnienie moralnej doskonałości miały swój początek w dzieciństwie, kiedy to ukazała mu się Matka Boża i przedstawiła dwie korony: białą (czystości) i czerwoną (męczeństwa). Młody Maksymilian odpowiedział, że chce je przyjąć i pozostał wierny danej obietnicy. Jego ofiara z życia nabiera tym szczególniejszego wymiaru, że dokonała się w wyjątkowo nieludzkim kontekście, jakim była II wojna światowa. Wierność dobru w wyzutym z wartości świecie jest pięknym świadectwem tego, że jesteśmy zdolni do heroizmu nawet w najbardziej podłych okolicznościach. Niestety, przyzwoitość w czasach moralnej zapaści często okupiona jest, tak jak w przypadku św. Maksymiliana Kolbego, męczeństwem. Cierpienie, chociaż samo w sobie nie ma żadnej wartości, może jednak dzięki miłości oraz łączeniu go z męką Chrystusa stać się sensowną ofiarą.
Sens ofiary
Głód, choroba czy ból wcale nie czynią nas z punktu lepszymi ludźmi. Nie ma niczego wzniosłego w tym, że żyjemy pozbawieni podstawowych dóbr albo udręczeni bólem fizycznym lub duchowym. Ale czy cierpienie nie ma sensu? Na to pytanie odpowiedź jest już zdecydowanie inna. Istnieje bowiem postawa, która nadaje cierpieniu sens – jest nią ofiara. Chrześcijańska interpretacja cierpienia oparta jest właśnie na ofierze nierozerwalnie złączonej z miłością. Przelana krew Chrystusa stała się przecież zapłatą za nasze usprawiedliwienie przed Bogiem. Także i my jesteśmy zaproszeni do tego, by swoje cierpienie łączyć ze Zmartwychwstałym i ofiarowywać za innych. „W moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” – pisze św. Paweł (Kol 1, 24). Uświęcając nasze cierpienie dajemy świadectwo silnej wiary, a co ważniejsze uczestniczymy w odkupieniu; poprzez miłość nadajemy sens i wartość temu, co samo w sobie jest nonsensem. Cierpienie może być więc wielką łaską – tak mówi chociażby przykład Hioba. Doświadczenie zła stało się paradoksalnie jego mocą. Dlaczego? Bo cierpienie nie odwiodło go od Boga, wręcz przeciwnie. Pozostał Mu wierny, mimo że jego wiara została wystawiona na próbę. [„Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!” (Hi 1, 21)]. Liczy się zatem nie to, że cierpimy, ale to, z Kim cierpimy i czy nasze cierpienie podejmowane jest w imię miłości. Ofiara św. Maksymiliana została uświęcona miłością, której źródłem jest Bóg. Cierpienie nie uszlachetnia, samo w sobie jest złem, ale „dokonując Odkupienia przez cierpienie, Chrystus wyniósł zarazem ludzkie cierpienie na poziom Odkupienia. Przeto też w swoim ludzkim cierpieniu każdy człowiek może stać się uczestnikiem odkupieńczego cierpienia Chrystusa” (Jan Paweł II, Salvifici doloris).
Miłość uświęca
Św. Paweł w słynnym Hymnie o miłości daje nam jasno do zrozumienia, że samo dobre postępowanie nic przed Bogiem nie znaczy, jeśli nie wynika z miłości. Możemy rozdać cały dorobek, poświęcić się ważnym sprawom, posiąść niezwykłe umiejętności, ale bez miłości, nie ma to żadnego znaczenia. Dobre uczynki bez miłości są puste. Natomiast dzięki niej najdrobniejsze sprawy mogą stać się wielkie w oczach Boga. Miłość polega na tym, że rozumiem i szanuję niezbywalną wartość bliźniego oraz cenię jego inność do tego stopnia, że ja staję się mniej ważny. Głównym pragnieniem miłości jest afirmacja drugiego, dawanie mu dobra nawet za cenę cierpienia. Pełnię tej postawy wyraziła śmierć Chrystusa. Kościół stawia nam przed oczy Ukrzyżowanego i męczenników nie po to, by namawiać nas do cierpiętnictwa, ale do takiej właśnie (zdolnej do największych poświęceń) miłości, jakiej oni dali świadectwo przed Bogiem i wobec swoich bliźnich. Miłość jest postawą doskonałą – nie tylko hojnie obdarowuje drugiego człowieka, ale także kształtuje i uszlachetnia, wręcz uświęca samego kochającego.