Logo Przewdonik Katolicki

Emisariusz z Łodzi

Małgorzata Szewczyk
Dokument Sławomira Grünberga pt. Karski i władcy ludzkości to mozaika gatunków i wspomnień / fot. materiały prasowe

„Chciałem uratować miliony, a nie uratowałem nikogo” − z takim przeświadczeniem Jan Karski żył do końca swych dni. Film o nim właśnie wszedł do kin.

Dokument Sławomira Grünberga pt. Karski i władcy ludzkości to mozaika gatunków i wspomnień osób, które poznały emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego na emigracji w USA oraz fragmentów opowieści samego Karskiego zawartych we wcześniejszym, kontrowersyjnym filmie Shoah Claude’a Lanzmanna. „Wracam do tego po latach” − emisariusz zaczyna swoją opowieść do kamery i nagle urywa. Nerwowo wstaje i drżącym głosem poprawia się: „Nie, ja do tego nie wracam”.

Patriota i katolik
Grünberg przedstawia biografię bohatera, rozpoczynając od jego dzieciństwa w Łodzi, która była miastem biednym, brudnym, ale tolerancyjnym. Obok siebie żyli Polacy, Żydzi i Niemcy − jak wspominał sam bohater. Pochodził z patriotycznej i katolickiej rodziny. Kiedy wybuchła II wojna światowa, Karski ukończył właśnie prawo na Uniwersytecie Lwowskim, studium dyplomacji oraz szkołę podchorążych. Trafił do niewoli, jednak udało mu się zbiec z sowieckiego transportu i podjąć działalność konspiracyjną. Inaczej zginąłby zapewne w Katyniu. Był wysportowany, znał języki obce, Europę i przede wszystkim miał fotograficzną pamięć. „Do dzisiaj potrafię cytować polską poezję” − mówi w filmie i recytuje bez zająknięcia Pana Tadeusza. Stał się cennym nabytkiem dla podziemnej organizacji, odbył misję do Angers we Francji, gdzie spotkał się z przedstawicielami polskiego rządu na uchodźstwie i gdzie od prof. Stanisława Kota otrzymał polecenie sporządzenia raportu o sytuacji Żydów w Polsce.
 
Patrz i zapamiętaj
Ten film głęboko zapada w pamięć, klatki z niemieckich kronik ukazujące życie Żydów w getcie, nieobecny wzrok jego mieszkańców, pozbawione opieki dzieci żebrzące na ulicach, stosy ciał zrzucanych do wspólnego dołu po drewnianej rynnie, żołnierze niemieccy znęcający się nad ludnością żydowską. Obrazy te potęgują wspomnienia Karskiego, który dwukrotnie jesienią 1942 r. wszedł do warszawskiego getta. „Patrz i pamiętaj, zapamiętaj” − powtarzał jego przewodnik, kiedy przemierzali „ulice piekła”. Chodziło bowiem o to, by na własne oczy zobaczył, co dzieje się w getcie, i by zdał światu raport o sytuacji Żydów w okupowanej Polsce. A to, co zobaczył, wydawało mu się czymś niewyobrażalnym, nieprzystającym do żadnego widzianego wcześniej obrazu w książce, kinie czy teatrze. Nieco później zaproponowano mu wizytę w niemieckim obozie śmierci w Izbicy Kujawskiej. Upychani w bydlęcych wagonach Żydzi: dzieci, kobiety i mężczyźni, niemowlaki rzucane przez Niemców jak śmieci w głąb wagonów i rozdzierający niebo krzyk matek… „Nigdy nie widziałem czegoś takiego… Oni nie wyglądali jak ludzkie istoty” − powie po latach polski emisariusz. Mocną stroną filmu są animacje odtwarzające losy bohatera − przesłuchanie przez Gestapo, brawurową ucieczkę ze szpitala w Nowym Sączu, spotkanie z przedstawicielami żydowskiej organizacji podziemnej czy wspomnienia rozmów prowadzonych ze współautorem książki Jan Karski. Opowieść o emisariuszu Thomasem Woodem.

Bezsilność
Karski zrobił wszystko, co mógł, by dać światu świadectwo o Zagładzie. Działając z rozkazu Armii Krajowej, jako przedstawiciel rządu w Londynie spotykał się z najważniejszymi przywódcami aliantów. Nie wszyscy przyjmowali wiedzę przekazaną przez naocznego świadka. Co więcej, w to, co działo się w Polsce, nie chcieli wierzyć sami Żydzi.
Szmul Zygielbojm, przedstawiciel Bundu przy Radzie Narodowej w Londynie, substytucie polskiego parlamentu, po wysłuchaniu opowieści Karskiego zareagował wybuchem agresji. Po kliku tygodniach, na wieść o powstaniu w warszawskim getcie, popełnił samobójstwo.
Felix Frankfurter, amerykański sędzia Sądu Najwyższego, pochodzenia żydowskiego, relację emisariusza podsumował zdaniem: „Ja panu nie wierzę! Nie twierdzę, że pan kłamie, ale mój umysł, moje serce nie może tego przyjąć…”.
Najbardziej przejmujące są jednak wspomnienia z 20-minutowego spotkania Karskiego z prezydentem Franklinem D. Rooseveltem. „Prezydent każdym swoim gestem wywoływał wrażenie, że jest «władcą ludzkości» i pogromcą hitlerowskich Niemiec. Tematu żydowskiego jednak nie podjął” − wspomina w uzupełniającym Shoah filmie Lanzmanna polski emisariusz.
Bezsilność, poczucie klęski i niewypełnienie powierzonej misji sprawiły, że Karski, choć po wojnie wykładał stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Georgetown, nie wspomniał o sprawie żydowskiej. Dopiero wspomniany film Shoah, który pokazała w 1987 r. amerykańska telewizja publiczna, odkrył skrywaną przez ponad ćwierć wieku jego bohaterską postawę. Aż trudno uwierzyć, że polscy twórcy kina wciąż nie zrealizowali o nim filmu fabularnego, bo jego biografia to gotowy scenariusz na taką produkcję.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki