Dawno nie mówiło się i nie pisało tyle o architekturze, co w ciągu ostatnich dwóch lat. Przez całe dziesięciolecia musieliśmy znosić komunistyczny koszmar urbanistyczny, który potem ubrano w pastelowe bieliźniane kolory. Polskie miasta wyglądają tragicznie, kicz sąsiaduje w nich z wielką płytą, a wszystko zaśmiecone zostało koszmarnymi szyldami i wielkoformatowymi reklamami. Wytchnienia poszukujemy w dzielnicach, w których zachowała się stara zabudowa. Niestety, najczęściej i one są zaniedbane. W tym chaotycznym pejzażu od kilku lat pojawiają się nowe budynki, które zachwycają formą i wkomponowaniem w krajobraz. Po czasach funkcjonalnego modernizmu i przeładowanego postmodernizmu ocierającego się o kicz, nastały lata dobre dla otoczenia. Najważniejszym trendem we współczesnej architekturze jest maksymalne uproszczenie i wpisanie budynku w kontekst przestrzeni. O tym, że doganiamy światowe trendy, świadczy fakt, że aż osiemnaście polskich budynków dostało nominacje do najważniejszej architektonicznej nagrody europejskiej. Wśród pięciu wyłonionych najpiękniejszych obiektów znajduje się nowy budynek Filharmonii Szczecińskiej.
Estetyczna katastrofa?
Jak mieszkamy? Niezbyt gustownie. Przede wszystkim nie rozumiemy, na czym polega ład przestrzenny. Na myśl przeciętnemu Polakowi nie przyjdzie dostosować projekt swojego domu do otoczenia, w tym także do budynków już istniejących w sąsiedztwie. W pejzażu polskich miast i przedmieść wśród zabudowy jednorodzinnej dominuje typ dworku stylizowanego na szlachecki z kolumnami i gankiem lub tak zwana kostka mazowiecka czyli sześcian z pustaków. Ostatnie lata przyniosły jednak zmiany: zaczynamy budować coraz bardziej świadomie i zaczyna nam zależeć na przestrzeni, która nas otacza. Powoli pozbywamy się choroby charakterystycznej dla postkomunistycznych społeczeństw. To był wirus obojętności na to, co wspólne: jeśli coś jest wszystkich, to znaczy, że jest niczyje. Dzisiaj spontanicznie powstają wspólnoty mieszkańców dzielnic, które chcą rewitalizować przestrzeń, w której żyją. Chcemy mieszkać ładnie, bo to, co nas otacza, jest nasze, wspólne, jest naszą wizytówką. Utożsamiamy się z krajobrazem. O przebudzeniu architektonicznym świadczy liczba książek na ten temat wydanych w ostatnich latach. Począwszy od Wanny z kolumnadą Filipa Springera, który przetarł nam oczy na stylowe zaśmiecenie, w jakim żyjemy, po wznowienie kultowej książki duńskiego architekta S.E. Rasmussena pod tytułem Poczuć architekturę. Odkrywamy modernistyczną architekturę miast, która zaczyna swoje drugie życie. Badacze wydają książki i albumy, które przybliżają czytelnikom modernistyczne dziedzictwo. Innym okiem patrzymy na odnowione perły architektury modernistycznej, które przez lata straszyły odchodzącą farbą i zabrudzoną elewacją. Rok temu po raz pierwszy odbył się w Warszawie festiwal filmów o architekturze Beton Film Festival, a w Muzeum Sztuki Nowoczesnej trwała wystawa makiet dwudziestu najważniejszych polskich budynków, powstałych w ostatnim ćwierćwieczu. O zainteresowaniu Polaków pejzażem architektonicznym świadczy popularność serwisu bryla.pl, który między innymi co roku organizuje plebiscyt na najciekawszy budynek i ten najgorszy zwany „makabryłą”. Dzisiaj mieszkańcy chcą spędzać życie w przyjaznym otoczeniu, funkcjonalnym i pełnym harmonii, wśród budynków, które wpisują się w krajobraz i tworzą z nim jedność.
Lodowy pałac
Datą przełomową dla polskiej architektury był rok 2004, czyli moment wejścia do Unii Europejskiej, co miało bardzo praktyczny skutek, związany z dotacjami unijnymi. Od tego czasu nasz kraj to prawdziwy plac budowy. Powstaje mnóstwo realizacji użyteczności publicznej: sal koncertowych, muzeów, obiektów kultury, budynków uczelnianych, bibliotek. Triumfy święci nowy budynek Filharmonii Szczecińskiej zwany lodowym pałacem. Okrzyknięty Bryłą Roku 2014, otrzymał także Nagrodę Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej dla Najlepszego Obiektu Architektury w Polsce w latach 2013–2014, pretenduje do najważniejszej nagrody architektonicznej Europy, niezwykle prestiżowego wyróżnienia im. Miesa van der Rohe. Dotąd nigdy żaden budynek w Polsce nie znalazł się w nominacjach, tymczasem w tym roku do pierwszego etapu zakwalifikowano aż osiemnaście polskich realizacji. Do czterdziestki wyłoniono aż trzy polskie budynki: Muzeum Żydów Polskich POLIN w Warszawie, Muzeum Śląskie w Katowicach oraz Filharmonię Szczecińską. Ta ostatnia znalazła się w finałowej piątce. Nowy budynek otwarty został we wrześniu 2014 r. i niemal natychmiast znalazł się w najważniejszych pismach branżowych i na stronach internetowych całego świata. Zachwyca prostotą i elegancją, a przy tym idealnie wkomponowuje się w otoczenie, stając się natychmiast rozpoznawalnym elementem miasta. Autorami projektu jest hiszpańsko-włoski duet: Fabrozzio Barozzi i Alberto Veiga. Zgodnie z ich zamysłem, budynek formą nawiązuje do otaczających go kościołów i wielospadowych dachów domów mieszkalnych. Inspiracja północnoeuropejską gotycką architekturą jest wyraźnie czytelna, ale oprócz strzelistości dachów nie ma tu nic, co bezpośrednio odnosi się do zabytkowej zabudowy. Biała bryła sprawia wrażenie lodowego pałacu, wieczorem odpowiednio podświetlona wywiera ogromne wrażenie: w elewacji zamontowanych jest tysiące lampek LED. Architekci mówią, że chcieli stworzyć coś na kształt japońskiego lampionu, który oddziaływałby w dzień i w nocy. Fasada stworzona została z mlecznego szkła przytwierdzonego do betonowych ścian. Z zimną bielą kontrastuje ciepłe wnętrze. Dwie sale koncertowe, ponad tysiąc miejsc dla słuchaczy, nowoczesne garderoby i zaplecza, sale prób i wysoki hol są świetnie wyposażone. Jurorzy nagrody im. Miesa van der Rohe odwiedzają właśnie pięć wyróżnionych budynków, aby sprawdzić ich funkcjonalność. Wśród finalistów obok Filharmonii Szczecińskiej są Muzeum Sztuki w Ravensburgu w Niemczech, Duńskie Muzeum Morskie, Winiarnia Antinoriego koło Florencji i nowe centrum akademickie London School of Economics.
.