Logo Przewdonik Katolicki

(Nie)pamiętaj o śmierci

Natalia Budzyńska
Portret trumienny / fot. Bartosz Zalewski

W tarnowskim BWA trwa wystawa „Ars moriendi – sztuka umierania”, która pokazuje, jak współcześni artyści mierzą się z tematem tak dzisiaj niepopularnym.

Wiosna nie sprzyja tematowi śmierci. Kontrast jest tym bardziej uderzający, że budynek, w którym odbywa się wystawa znajduje się w parku. Na zewnątrz więc przyroda budzi się do życia, w środku spotykamy się z umieraniem. Ekspozycja jest o tyle ciekawa, że pokazuje kondycję człowieka współczesnego, który żyje w kulturze z jednej strony pełnej przemocy, z drugiej strony spychającej śmierć i umieranie na margines. To także człowiek areligijny, dla którego perspektywa eschatologiczna w ogóle nie istnieje. BWA w Tarnowie zderza nie tylko rozkwitającą naturę z rozkładem ciała, ale także sztukę współczesną ze sztuką dawną. Warto zwrócić uwagę na tę instytucję, bo w ostatnim czasie odbywają się tam wystawy znacznie ciekawsze niż w dużych miastach takich jak Gdańsk, Łódź, Poznań czy Wrocław.
 
Temat tabu
Śmierć została w II połowie XX w. skomercjalizowana przez film, gry komputerowe i fotografię wojenną. Oglądamy umieranie w niemal każdym filmie fabularnym, począwszy od sensacji po melodramat. W grach komputerowych umiera się kilka razy i w każdym przypadku odzyskuje się życie. Zdjęcia umierających ludzi wygrywają prestiżowe konkursy fotografii prasowej. Jednocześnie medycyna robi wszystko, żeby człowiek mógł śmierci się wymykać jak najdłużej. W mediach panuje kult młodego i zdrowego ciała, celebryci tworzący popkulturę wydają fortuny na chirurgię plastyczną i zabiegi odmładzające. Cmentarze lokuje się na obrzeżach miast, podobnie jak nowe szpitale i domy opieki. Każda wiadomość o śmierci kogoś znanego czy o śmiertelnych katastrofach wzbudza w mediach takie komentarze, jakby stała się rzecz nadzwyczajna. Tymczasem nie ma w życiu każdego człowieka nic bardziej pewnego niż śmierć. Zdawał sobie z tego sprawę człowiek dawnych wieków, ale także ten całkiem niedawny. Nasze babcie trzymały na wierzchu album ze zdjęciami zmarłych krewnych w otwartych trumnach. We wszystkich kulturach pomagała radzić sobie ze śmiercią religia. Dawała nie tylko perspektywę i nadzieję życia po śmierci, ale i uczyła, jak godnie odchodzić. Człowiek niegdyś oswojony ze śmiercią dzisiaj odbiera ją jako coś złego. Ucieka więc od niej w rozrywkę i pracę, a o śmierci taktownie nie rozmawia. To współczesny temat tabu zarezerwowany dla subkultur ocierających się o perwersje. Przemijanie, rozkład, umieranie, śmierć inspirowały artystów i filozofów minionych wieków. Sztuka współczesna niewiele ma na ten temat do powiedzenia, komentuje raczej chwilę obecną. Przemysław Chodań, kurator wystawy „Ars moriendi – sztuka umierania” chce oswoić śmierć po świecku. Chce przypomnieć, że żyjemy w świecie iluzji o nieśmiertelności i wiecznej młodości. A także o tym, że proces umierania przecież dotyczy każdego od urodzenia.
 
Memento mori minionych czasów
Sztuka dawna jest obecna na wystawie dzięki kolekcji Bogdana Steinhoffa. Interesujące, że w Polsce nie istnieje ani jedno muzeum poświęcone sztuce umierania i tematyce funeralnej. Steinhoff jest prywatnym kolekcjonerem, który zebrał pokaźną i bardzo ciekawą grupę artefaktów związanych z kulturą pogrzebową w Polsce. Obrzędy pogrzebowe miały na ziemiach polskich przede wszystkim związek z religią chrześcijańską, w związku z tym przedmioty obecne na wystawie do niej nawiązują. To czarne szaty liturgiczne haftowane w motywy wanitatywne, podstawy pod katafalki w kształcie czaszek, świece i krucyfiksy, mszały pogrzebowe, trumny wystawiane w czasie nabożeństw rocznicowych, obrazy umierających postaci historycznych i świętych. Obecny na wystawie jest także portret trumienny tak charakterystyczny dla polskiej sztuki funeralnej XVII/XVIII w. Realistyczny portret zmarłego wykonany na miedzianej blasze, miał uobecniać go w czasie obrzędów pogrzebowych. Trupia czaszka czy szkielet, kiedyś mające przypominać o nieuchronnym losie każdego człowieka, w dzisiejszej kulturze nabrały charakteru rozrywkowego.
 
Śmierć jako profanum
Sztuka współczesna mówiąc o śmierci odwołuje się do życia w kulturze wszechogarniającego konsumpcjonizmu. Krytykuje mamiącą ludzi ideę wiecznej młodości i wiecznego piękna, system, w którym można wszystko kupić i wszystkim handlować – także śmiercią. Reflektuje nad stylem życia, w którym wartość najwyższą mają dobra materialne. Sztuka dawna rozpatrywała śmierć zawsze jako sacrum. Dla sztuki współczesnej śmierć jest procesem należącym do profanum. Jedenastu artystów urodzonych między początkiem lat 50. a końcem 80. mówi o śmierci, posługując się różnymi formami. Niektóre prace powstały specjalnie na tę wystawę, inne pochodzą m.in. z kolekcji Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki, Galerii Bielskiej BWA, Galerii Raster czy poznańskiej Galerii Piekary. Wśród nich kontrowersyjny film Zbigniewa Libery z 1984 r. zatytułowany Obrzędy intymne. To zapis dwuletniej opieki nad 90-letnią babką artysty. Libera przekraczając granice intymności, z jednej strony pokazuje starość i umieranie jako uprzedmiotowienie człowieka, z drugiej – poprzez swoje oddanie i bezinteresowne służenie drugiemu wznosi człowieczeństwo na wyżyny. Zuzanna Janin, polska artystka wizualna, pokazuje efekt swojego projektu „Widziałam swoją śmierć”, który polegał na symulacji własnej śmierci i pogrzebu. Chciała w ten sposób sprowokować innych do dyskusji na temat śmierci i jej eliminacji z życia społecznego. – Ruszyłam tabu śmierci i to wykorzystując przestrzeń publiczną i media. To, co mnie interesowało, to manipulacja i pokazanie wyparcia śmierci w kulturze – mówi Janin. Inna artystka, Anna Orlikowska, która w swoich instalacjach często podejmuje temat przemijania, zaprezentowała na tarnowskiej wystawie grę komputerową „Terminal Game”. Oparta na Tańcu śmierci Hansa Holbeina, jak każda gra, opiera się na wielokrotności śmierci i kolejnych nowych żyć. Bohaterom zawsze jednak towarzyszy szkielet. –  Tradycyjny symbol śmierci jako szkieletu w wirtualnym świecie przypomina o wszechobecnej przemijalności – mówi artystka.
„Sztuka obrazująca starość, chorobę i śmierć może budzić protest” – czytamy w opisie kuratorskim wystawy. „Można jej stawiać zarzut o przekraczanie moralnych granic, gdy odsłania starość czy niedołęstwo bez wiedzy obserwowanego podmiotu. Śmierć w sztuce może być estetycznie wysublimowana. Może być cyniczna. Dotyczyć jednostek lub społeczeństw. Może być dokumentacją, fantazją lub mieszanką obydwu. Może być momentem, może też być procesem. Zaklinaniem i odczarowaniem jednocześnie. Estetycznym opracowaniem procesów i zjawisk, które budzą niesmak czy obrzydzenie, odsłaniającym jednocześnie to, co najbardziej intymne psychologicznie. Wierzymy, że wszystkie te zabiegi służą internalizacji i przeżyciu świadomości tego, co nieuchronne”. I tu możemy postawić kropkę.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki