Fragmenty referatu inauguracyjnego góreckiego spotkania „Europassion”,
wygłoszonego przez ks. prof. dr. hab. Mariana Machinka MSF z Uniwersytetu Olsztyńskiego
Kto obcuje z opisem Męki i Śmierci Chrystusa – a to niezbędne, by móc stworzyć widowisko pasyjne – ten musi się zmierzyć z perspektywą śmierci w ogóle.
Chrześcijańska ars moriendi
Ewangeliści nie próbują retuszować bolesnych przeżyć Jezusa – ukazują Go przeżywającego stan lęku, cierpiącego, samotnego, a jednocześnie mimo ciemności duszy zdającego się ufnie na Ojca w niebie… Fakt ten rzutuje bezsprzecznie na całą „chrześcijańską sztukę umierania” (ars moriendi). Ewangelia odczytywana przez kolejne pokolenia stała się inspiracją zupełnie odmiennego od niechrześcijańskiej starożytności nastawienia do śmierci.
O ile starożytność usuwała śmierć z pola widzenia żyjących, czego znakiem było grzebanie zmarłych poza murami miast, o tyle chrześcijański kult męczenników sprawił, iż śmierć stała się niejako cząstką życia. Na grobach męczenników budowano kościoły. Średniowieczne społeczeństwo żyło w harmonijnej koegzystencji ze swoimi zmarłymi.
Dramat współczesnego człowieka polega na tym, że wie on wprawdzie o tym, że jest istotą śmiertelną, mimo to żyje tak, jakby był nieśmiertelny. Wobec własnej śmierci wielu próbuje dziś zachować postawę „gapiów”. Warto więc zapytać o zasadnicze elementy duchowe chrześcijańskiej „sztuki umierania”.
a) Świadomość związku z Jezusem
Wspólnota losu z Jezusem obejmuje całe życie ze wszystkimi jego wymiarami. Chrześcijanin może mieć nadzieję na to, iż również on nie zostanie pozostawiony w śmierci, ale wskrzeszony do nowego życia, jak to się stało z Chrystusem.
b) „Odkupiony” stosunek do cierpienia
Ból fizyczny sam w sobie nie może być określony jako dobro. Jest on złem, jednak nie złem bezwzględnym. – „Wiara nie szuka cierpienia, ale wie, że droga do pełni prowadzi zawsze przez cierpienie” (kard. J. Ratzinger).
Sposób, w jaki konkretny człowiek przeżywa cierpienie, zależy od tego, czy uda się nadać mu sens. Chrześcijanin przeżywa cierpienie duchowo wsparty o krzyż Chrystusa. Jednak to nie ból sam w sobie ma głęboki sens, to cierpiący człowiek jest godzien miłości. Akceptacja cierpienia w łączności z Bogiem czyni je znośnym. Takie podejście do cierpienia nie wyklucza oczywiście stosowania środków łagodzących ból.
c) „Zwolnienie uścisku”
Uświadomienie sobie własnej śmiertelności umożliwia wyzwolenie się spod nacisku ideologii współczesności. Chodzi o trudną umiejętność, którą można by nazwać „zwolnieniem uścisku”. Naturalne i dobre pragnienie życia może przerodzić się w kurczowe trzymanie się go za wszelką cenę, czego rezultatem jest paniczny lęk przed śmiercią i tym, co o niej przypomina, a więc chorobą i starością. Chrześcijańska akceptacja śmiertelności nie oznacza koncentracji na myśli o śmierci czy też wyzbycia się radości życia – oznacza raczej wartościowe przeżywanie czasu, który został nam dany do dyspozycji. „Sztuka umierania” jest w najgłębszym znaczeniu sztuką życia.
d) Sztuka towarzyszenia umierającym
Współcierpienie z pogrążonymi w smutku należy do naturalnych odruchów ludzkiej psychiki. Jedną z największych potrzeb ludzi pogrążonych w żałobie jest możliwość jej wyrażenia słowami, zachowaniem i gestami, bez obawy, iż spowoduje to odrzucenie przez innych. Literatura zna wzruszające dzieła, powstałe z bólu po stracie najbliższych, począwszy od Cycerona, aż po Jana Kochanowskiego i jego mistrzowskie „Treny”.
Ostatnie gesty, słowa, gromadzenie się przy umierającym, wspólne modlitwy przy zmarłym, rytuały pogrzebowe i żałoba – to wszystko, chociaż samo w sobie bolesne, może stać się czynnikiem wprowadzającym pewien ład i harmonię w nieuchronny proces umierania. Te doświadczenia wyraża powiedzenie: „Mortui vivos docent” – zmarli uczą żywych.
e) Znaczenie wspólnoty wierzących
W obliczu śmierci dostrzec można nieraz kryzys więzi międzyosobowych, wystawianych na próbę. Dlatego istotnym elementem chrześcijańskiego kształtowania kresu życia jest obecność duszpasterza przy umierających. Chrześcijanin nie umiera nigdy jedynie jako pojedyncza osoba, ale jako członek wspólnoty ochrzczonych. Również pozasakramentalna rozmowa z duszpasterzem może pomóc w konfrontacji z własnym życiem i zbliżającą się śmiercią. Sakramentalne znaki, szczególnie sakrament chorych, oznaczają, iż Chrystus jest w najpełniejszym tego słowa znaczeniu współczującym towarzyszem trudnej drogi. Wiatyk, czyli „pokarm na drogę”, jest darem przeznaczonym dla umierających.
Pasja Jezusa – źródło nadziei
Nadzieja w obliczu śmierci nie ma nic wspólnego ani z pomyślną lekarską prognozą, ani też z pełnym planów spojrzeniem w przyszłość.
Nadzieja staje się siłą, która pojawia się tam, gdzie chory opada już z własnych sił. Chrześcijańska nadzieja sprawia, iż umierający inaczej postrzega mijający czas. Rozpacz powoduje poczucie „zamkniętego czasu”, tzn. koncentrację na czasie, jaki pozostał jeszcze do kresu.
Chrześcijańska akceptacja śmiertelnej kondycji człowieka nie tylko nie wyklucza, ale zawiera w sobie walkę przeciw chorobie, modlitwę o uzdrowienie. Chroni ona jednak przed tym, aby pragnienie życia nie przerodziło się w rozpaczliwą walkę z losem.
Nie do pogodzenia z chrześcijańską „sztuką umierania” są postulaty świadomie wybranego, aktywnie dokonanego aktu zakończenia życia (samobójstwo, eutanazja). Wolność człowieka nie jest bowiem absolutną niezależnością, ale ciągłym aktem wyzwolenia ku coraz to większemu zaufaniu wobec Boga.
Pasja Jezusa musi stać się dla nas inspiracją do własnej konfrontacji ze śmiercią. To właśnie poważna, ale też pełna nadziei konfrontacja ze śmiercią jest tym, co sprawia, że człowiek staje się do końca sobą.