− Mamy nadzieję, że przybycie Ojca Świętego wywoła prawdziwy „duchowy tajfun” – taką opinię wyrazili nuncjusz apostolski w tym kraju abp Giuseppe Pinto oraz kard. Antonio Tagle, metropolita stołecznej Manili. A użyta przez hierarchów metafora miała swoje głębokie uzasadnienie. Słowo „tajfun” nie jest obce ludziom żyjącym u wybrzeży Oceanu Indyjskiego, zwłaszcza Filipińczykom. Nierzadko bowiem ten położony na ponad siedmiu tysiącach wysp kraj nawiedzają cyklony. Jednak ten z listopada 2013 r. był najsilniejszy w historii meteorologii, jaki kiedykolwiek uderzył w ląd. Tajfun Yolanda (znany na świecie jako Haiyan) zdewastował region wysp Visayas, zwłaszcza wyspę Leyte i miasto Tacloban, niszcząc je w 80 proc. Filipińczycy do dziś nie otrząsnęli się z tej tragedii. W wyniku cyklonu zginęło ponad 6 tys. osób, a ponad tysiąc wciąż uznaje się za zaginione. Tysiące ludzi nadal są bez dachu nad głową. Właśnie w ten region filipińskich wysp i do najbardziej poszkodowanych jego mieszkańców przyjeżdża Franciszek. − Daj mi czas na bycie z ubogimi − poprosił papież w rozmowie z metropolitą Palo, abp. Johnem Du.
Archipelag chrześcijaństwa
Czy Filipińczycy rzeczywiście potrzebują „duchowego tajfunu”? Takiego, jaki przeżyli dokładnie 20 lat wcześniej, podczas I Światowego Dnia Młodzieży przeżywanego na kontynencie azjatyckim. 15 stycznia 1995 r., w Rizal Park w Manili, na wieńczącej spotkanie młodych Mszy św. ze św. Janem Pawłem II, zgromadziło się około 5 mln ludzi z ponad stu krajów świata. Była to, jak dotąd w historii ludzkości, największa liczba uczestników celebry. Wydarzenie bez precedensu. Dwadzieścia lat temu mówiono o czytelnym znaku działania Ducha Świętego oraz o wielkim dynamizmie, młodości i żywotności Kościoła na Filipinach. A jak jest dzisiaj?
Bez wątpienia jest to największy katolicki kraj w Azji, choć wciąż jest wspólnotą dość młodą. Być może gdyby nie wyprawa w 1521 r. Ferdynanda Magellana, pozostającego w służbie króla Hiszpanii, o istnieniu Filipin dowiedzielibyśmy się znacznie później, a i sam Kościół katolicki nie byłby dziś nazywany swoistym fenomenem na archipelagu na Oceanie Spokojnym, gdzie wokół dominują islam i buddyzm.
W dalszy rozwój chrześcijaństwa i zachowanie religii katolickiej ogromną pracę włożyli misjonarze z wielu zgromadzeń, m.in. ojcowie augustianie, franciszkanie, jezuici, sercanie. Patrząc tylko na liczby, nie sposób zaprzeczyć, że w mieszkańcach archipelagu drzemie prawdziwy potencjał, choć Filipiny są krajem kontrastów społecznych − nędza panuje zwłaszcza na obszarach wiejskich i na peryferiach wielkich miast. Swoistym fenomenem Filipin jest kult Miłosierdzia Bożego i św. Dzieciątka Jezus − Santo Niño. Statuetkę małżonce króla Rajaha Humabona podarował sam Magellan. Był to znak potwierdzający pakt zawarty z Hiszpanią. Według legendy statuetka zapobiegła rozlewowi krwi, ponieważ dar ten przekonał rdzennych mieszkańców wyspy, że przybysze nie mają złych zamiarów. Wprawdzie sam Magellan wdał się w spory plemienne i zginął na Cebu, jednak kult Santo Niño do dziś stanowi jeden z charakterystycznych rysów tamtejszej pobożności.
80 proc. Filipińczyków to katolicy, protestanci stanowią 12 proc., a muzułmanie 5,5 proc. Niestety, najnowszy raport organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie z 2014 r. wśród państw, gdzie chrześcijanie są prześladowani, wymienia także Filipiny. Dochodzi do nich na południu archipelagu ze strony muzułmanów.
Najtrudniejsza sytuacja społeczna i religijna panuje na wyspie Mindanao, gdzie od lat muzułmanie atakują chrześcijan, zdarzają się porwania i zabójstwa.
Franciszek podczas swej wizyty na Filipinach (15–19 stycznia) chce położyć akcent przede wszystkim na ubogich i przynieść pocieszenie poszkodowanym przez tajfun, zgodnie z hasłem pielgrzymki: „Miłosierdzie i współczucie”. − Chce, aby doświadczyli Bożego miłosierdzia, by poczuli, że nie są pozostawieni samym sobie czy opuszczeni, że są kochani, a on jest z nimi w ich cierpieniach − zaznaczył abp Du.
Krwawiąca łza na oceanie
Papież swoją styczniową pielgrzymkę rozpocznie od kraju, wokół którego narosło wiele kontrowersji. Kiedy piszę te słowa, do wyborów prezydenckich zaplanowanych na Sri Lance na 8 stycznia pozostało kilka dni, ale właśnie to polityczne wydarzenie zdominowało przygotowania do papieskiej wizyty w dniach 13−15 stycznia. Choć Stolica Apostolska starannie przygotowuje papieskie pielgrzymki, zwłaszcza w kontekście wyborów w danym państwie, to tym razem urzędujący od 2005 r. Mahinda Rajapaksa przyspieszył aż o dwa lata (sic!) wybory prezydenckie, by wykorzystać dla własnych celów papieską wizytę w Kraju Lotosu. Jak dowodziła część katolickich środowisk, by poprawić swój wizerunek na arenie międzynarodowej i wywrzeć wrażenie, że Franciszek pobłogosławił wybór Rajapaksy na prezydenta na trzecią kadencję. Warto dodać, że prezydent Sri Lanki ma bardzo silną pozycję, ponieważ sprawuje jednocześnie kilka urzędów. Przed papieską wizytą na ulicach pojawiły się plakaty o tej treści: „Z Jego Świątobliwości błogosławieństwem będziesz naszym prezydentem”. Tymczasem od czasu zakończenia konfliktu etniczno-religijnego w 2009 r. między Syngalezami wyznania buddyjskiego, stanowiącymi trzy czwarte populacji, oraz Tamilami − 20 proc. społeczeństwa, wyznającymi przeważnie hinduizm, publiczny wizerunek rządu Sri Lanki pogorszył się z powodu oskarżeń, również ze strony ONZ, o naruszanie praw człowieka w ostatnim etapie w wojnie domowej, trwającej od 1983 r. Przypomnijmy, rebelianci z ugrupowania Tamijskich Tygrysów dążyli do utworzenia niepodległego państwa na północy wyspy dla tamtejszej mniejszości. Kościół katolicki Sri Lanki pełnił funkcję mediatora pomiędzy zamieszkującymi ją Syngalezami i Tamilami. Jego członkowie żyją w obu tych grupach etnicznych, głównie wśród Tamilów. Sri Lanka, nazywana „perłą Oceanu Indyjskiego”, ostatnio przyjęła przydomek „krwawiącej łzy na Oceanie Indyjskim”. Znaczna część społeczeństwa domaga się zmiany w rządzie, krytykując wszechobecną korupcję, nepotyzm i panujący ucisk polityczny, a także nadużycia ze strony rządowej armii, przemoc i dyskryminację ludności tamijskiej. Sri Lanka zaliczana jest do krajów, gdzie dochodzi do licznych prześladowań chrześcijan, którzy stanowią nieco ponad 7 proc. 25-milionowego społeczeństwa. Wzrasta liczba ataków przeciwko mieszkającym tam mniejszościom religijnym. Na celowniku ze strony buddystów znajdują się szczególnie wspólnoty chrześcijańskie, choć jeszcze do niedawna Sri Lanka była przedstawiana jako państwo multikulturowe i tolerancyjne, gdzie obok siebie istniały kościoły, meczety i pagody (buddyjska architektura sakralna). Konstytucja Sri Lanki daje uprzywilejowane miejsce buddyzmowi jako religii wyznawanej przez większość obywateli, ale jednocześnie gwarantuje wolność wyznania. W praktyce jednak chrześcijanie często są traktowani jako „obywatele drugiej kategorii”. Agencja Fides wielokrotnie alarmowała o wzrastającej przemocy i nienawiści wobec mniejszości religijnych na Sri Lance, a także wobec muzułmanów.
Organizacja Open Doors tylko w 2013 r. odnotowała ponad 60 ataków na kościoły, głównie protestanckie, dochodziło do podpalania domów duchownych, brutalnych pobić wyznawców Chrystusa czy gróźb pod ich adresem. Buddyjskie grupy mnichów ekstremistów dążą do zachowania „buddyjskiej tradycji kulturalnej Sri Lanki”. Kościół lankijski bardzo liczy na papieskie wsparcie wobec wciąż odczuwanych skutków wieloletniej wojny domowej i na kanonizację beatyfikowanego przez św. Jana Pawła II w 1995 r. bł. Josepha Vaza, misjonarza i budowniczego wspólnoty na Cejlonie na przełomie XVII i XVIII w. Franciszek ma odwiedzić stołeczne Kolombo i sanktuarium maryjne w Madhu, w północnej części kraju, w czasie konfliktu będącego w strefie działań zbrojnych. Cudowna figura Maryi czczona jest tam od 450 lat. Sri Lance bardzo potrzebne jest przesłanie „wytrwania w miłości [Chrystusowej]”, bo do pełnego pojednania i przebaczenia wciąż jest bardzo daleko.