Logo Przewdonik Katolicki

Łódź mocna Duchem

Kamila Tobolska
Fot.

Zespół Mocni w Duchu to tylko część dzieła, jakie pozostawił po sobie charyzmatyczny jezuita o. Józef Kozłowski. Założony przez niego w Łodzi Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym dzięki swej szerokiej działalności ewangelizacyjnej jest znany w całym kraju.

Zespół „Mocni w Duchu” to tylko część dzieła, jakie pozostawił po sobie charyzmatyczny jezuita o. Józef Kozłowski. Założony przez niego w Łodzi Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym dzięki swej szerokiej działalności ewangelizacyjnej jest znany w całym kraju.

– To był człowiek, który miał „radary” nieustannie wystawione na działanie Ducha Świętego. Potrafił wychwytywać Boże zaproszenia. Nie tracił życia na rozmowy, które nic nie wnoszą, na bycie w miejscach, w których nie powinien być. Cokolwiek robił, widać było, że jego ojczyzną jest niebo, a jasno określonym celem życia − Chrystus – tak wspomina zmarłego przed blisko 11 laty o. Józefa Kozłowskiego Inga Pozorska, dziś kierownik założonego przez niego zespołu wokalno-ewangelizacyjnego „Mocni w Duchu”. Przez ponad 15 lat o. Kozłowski prowadził z nim rekolekcje nie tylko w parafiach w całej Polsce, ale także za granicą: w Austrii, Szwecji, w Niemczech, Anglii i Stanach Zjednoczonych. − Był człowiekiem wielkich marzeń i pragnień. Myślę, że wynikało to też z jego rozmodlenia; na modlitwie czuł się jakoś zachęcony do nich przez Boga. Owocem tego jest chociażby cała twórczość zespołu „Mocni w Duchu”, którą zainspirował. Kiedyś po prostu przyszedł i powiedział: „Dosyć jedynie grania, zacznijcie pisać własne kompozycje”. Zdziwiliśmy się na te słowa, ale stwierdził krótko: „Jestem przekonany, że macie ten dar”. Od tego czasu nagraliśmy kilkanaście płyt z własnymi utworami − opowiada Inga, która w zespole jest od prawie 20 lat. Z o. Józefem spędziła więc sporo czasu zarówno podczas rekolekcji i koncertów, jak i pomiędzy nimi. − Z całym zespołem chodziliśmy na spacery, na basen czy na ping-ponga. Wszędzie było widać całkowite oddanie ojca Chrystusowi i jego wierność Duchowi Świętemu, która mnie w nim niezmiennie fascynuje – wyznaje Inga.

− Ojca Józefa wszyscy znają jako cenionego duszpasterza, spowiednika i kierownika duchowego. A mnie zapadł w pamięci także jako człowiek wielu pasji: jeździł na łyżwach, na rowerze, pływał i żeglował – dopowiada Karolina Barycka-Kozyra, od początku lat 90. wokalistka zespołu „Mocni w Duchu”. − To był człowiek otwartego serca. Wiecznie zajęty, poumawiany, przy telefonie, pomagający ludziom. Nigdy nie przegapiał sposobności do spotkania z człowiekiem, rozmowy, spowiedzi, choć zawsze był, jak to mówiliśmy, „w niedoczasie” – wspomina Karolina. Inna ze współpracujących z o. Kozłowskim osób, Anna Lasoń-Zygadlewicz, szczególnie zapamiętała jego ciepłe, mocne, „tatusiowate” dłonie. − Wiele osób pamięta je z modlitwy wstawienniczej, kiedy ojciec modlił się nad nimi. Takie ręce budzą poczucie bezpieczeństwa. Jego znakiem rozpoznawczym były też uśmiechnięte oczy i... malownicza przerwa między zębami.

 

Dają się prowadzić Duchowi

Zespół „Mocni w Duchu”, którego nazwa oznacza, że jego członkowie przede wszystkim pokładają nadzieję w Tym, który ich umacnia, to tylko część dzieła, jakie pozostawił po sobie o. Józef Kozłowski. W Łodzi założył bowiem znany w całym kraju Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym skupiający oprócz zespołu największą w Polsce Wspólnotę Odnowy Charyzmatycznej Mocni w Duchu liczącą 400 członków oraz cztery mniejsze wspólnoty, do których należy w sumie ok. 250 osób. W ramach ośrodka działa także Dom Miłosierdzia prowadzący modlitwę o uwolnienie, również na terenie Polski oraz zajmujący się konsultacjami psychologicznymi, terapią indywidualną i małżeńską. Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym to także wydawnictwo, które oprócz książek wydaje „Szum z Nieba”, dwumiesięcznik Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej. Osoby zaangażowane w działalność ośrodka prowadzą też seminaria eksternistyczne i rekolekcje ignacjańskie, odbywające się w domu rekolekcyjnym archidiecezji łódzkiej w Porszewicach. Ewangelizują również w łódzkich więzieniach, posługują w szpitalach i domach dziecka oraz organizują warsztaty muzyczne.

Kiedy abp Marek Jędraszewski, od półtora roku metropolita łódzki, po raz pierwszy odwiedził wspólnotę Mocni w Duchu, przypomniał, że Kościół potrzebuje właśnie ludzi mocnych Duchem. − Chodzi o to, aby świadkowie Ducha, mocni w Duchu, pokazywali wszystkim, całemu światu, że nie zrozumiemy naszego miejsca w Kościele, jeżeli zapominamy o tym, że zostaliśmy w chwili chrztu wszczepieni w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa i że naszym celem jest Dom Ojca – stwierdził abp Jędraszewski, dodając, że cieszy się, iż są ludzie, którzy dają się prowadzić Duchowi Świętemu, by zmieniać oblicze tego świata.

 

Odkrywca nowych dróg ewangelizacji

O. Józef Kozłowski urodził się w 1951 r. w Woli Lipienieckiej Dużej k. Radomia. W 1970 r. rozpoczął nowicjat u jezuitów w Kaliszu, a w roku 1978 przyjął święcenia kapłańskie. Posługiwał najpierw krótko w Łodzi, a potem w Warszawie, Piotrkowie Trybunalskim i Toruniu, gdzie założył grupy Odnowy w Duchu Świętym. W 1987 r. ponownie rozpoczął pracę w Łodzi i wówczas powołał do istnienia „Mocnych w Duchu”.

16 grudnia 2002 r., podczas rekolekcji ewangelizacyjnych w Jeleniej Górze, zasłabł. W szpitalu, gdzie zaraz trafił, poddano go operacji, w czasie której stwierdzono pęknięcie trzustki. Po operacji przez wiele miesięcy był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. – Wtedy codziennie wiele osób modliło się za niego na różańcu – wspomina Karolina. − Trwając przy nim, mieliśmy skojarzenie, że był po prostu przybity do krzyża. Nie mógł się poruszyć, nic powiedzieć. Zdarzało się tylko, kiedy mu coś opowiadałam, że z oczu ciekły mu łzy. Myślę, że mnie słyszał... – zamyśla się Inga. Jak przyznaje, był to dla nich czas wielkiej próby i niepokoju. − Nie wiedzieliśmy, czy zespół i inne dzieła będą dalej istniały. Z tego doświadczenia wypłynęło jednak wielkie błogosławieństwo. Jestem przekonana, że to Bóg przeprowadził jego i nas przez cierpienie do większych owoców – zauważa.

O. Kozłowski zmarł 29 maja 2003 r., w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Podczas pogrzebu, który zgromadził tłumy, o. Krzysztof Ołdakowski, współbrat o. Józefa, podkreślił, że należał on do grona tych osób, które jako pierwsze uświadomiły nam, że polski Kościół wciąż przeżywa Pięćdziesiątnicę − Zesłanie Ducha Świętego, stanowiące ciągle trwającą rzeczywistość.  − Był odkrywcą i promotorem nowych dróg ewangelizacji, która zawsze powinna odpowiadać na potrzeby współczesnego człowieka – mówił o. Ołdakowski, dodając, że o. Józef miał zawsze szczęśliwe oczy, gdy opowiadał, jak wielkie rzeczy czyni Bóg w życiu ludzi, jakich spotkał. − To chyba było jego największą radością. Udowadniał też sceptycznym czasami jezuitom, że doświadczenie odnowy charyzmatycznej może znakomicie współbrzmieć z dynamiką ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli.

 

Jedyny taki w Polsce

Po śmierci o. Kozłowskiego powołane przez niego do życia dzieła rozrosły się; zespół „Mocni w Duchu”, jak zauważa Inga, do wręcz zaskakujących rozmiarów. Jest on zresztą, zatrudniając na etacie cztery osoby, jedynym zawodowym zespołem ewangelizacyjnym w Polsce. Oprócz nich w jego skład wchodzi ok. 50 wolontariuszy, na co dzień wykonujących różne zawody. Na koncerty i rekolekcje jeżdżą w zmiennym składzie, przy czym zawsze obecny jest etatowy trzon zespołu: Inga, Karolina, Adrian Zieliński − akustyk oraz Adam Dziedzic − gitarzysta i wokalista. I oczywiście opiekun zespołu, którym od 7 lat jest jezuita o. Remigiusz Recław. „Mocni w Duchu” prowadzą różne formy rekolekcji, głównie parafialne i ignacjańskie. Koncertują nie tylko w kościołach, ale także w halach sportowych czy na stadionach i dbają o oprawę Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie w łódzkim kościele jezuitów. − Kiedy po raz pierwszy docieramy do jakiejś parafii z rekolekcjami, najpierw głosimy podstawy, czyli kerygmat. Dopiero przy następnej wizycie poruszamy już inną tematykę. Zawsze staramy się jednak prowadzić ludzi do spotkania z Jezusem, także w Eucharystii, aby stała się ona dla nich po prostu modlitwą. Zachęcamy również do modlitwy gestami, bo przecież, z czego często nie zdajemy sobie sprawy, na przykład otwarte dłonie sprzyjają otwartości serca – wyjaśnia o. Recław. Konferencje, które głosi podczas rekolekcji, dopełniają świadectwa członków zespołu. I taka współpraca kapłana i świeckich przynosi efekty, bo ich kalendarz wypełniony jest na dwa, a na czas Wielkiego Postu nawet na trzy lata do przodu. Zanim też „Mocni w Duchu” opuszczą daną parafię, proponują, aby zaraz po rekolekcjach powstała w niej wspólnota. − Chodzi o to, aby nie zostawić ludzi samych z tym, czego doświadczyli, ale by mogli kontynuować spotkanie z Bogiem wspólnie z innymi – tłumaczy o. Remigiusz.

 

Różne drogi, jeden zespół

− Bycie w zespole to już dla mnie nie tyle przygoda, ile styl życia – przyznaje Karolina Barycka-Kozyra, która przyszła do łódzkiej wspólnoty, kiedy miała 17 lat. − Byłam pod wrażeniem zaufania, jakim obdarzył nas o. Józef, chcąc współpracować z tak młodymi ludźmi. Tym bardziej że zanim odkryłam w moim życiu żywego Jezusa, przeżyłam zagrożenie okultyzmem. Ojciec nie wahał się i od razu zaprosił mnie do ewangelizacji, dostrzegając moją otwartość na ludzi – wspomina Karolina, od niedawna szczęśliwa mężatka.

Dla Ingi Pozorskiej Bóg przygotował inną drogę. Jest osobą świecką konsekrowaną. − Swoje powołanie rozpoznałam jasno na rekolekcjach ignacjańskich, kiedy miałam 22 lata, choć wcześniej nie myślałam o takiej drodze życia. Pochodzę z kochającej rodziny i naturalnym wydawało mi się powołanie do małżeństwa. Ale zostałam zaproszona do tego, aby w świecie naśladować Chrystusa w czystości – mówi Inga, dopowiadając, że czuje, iż jej życie powierzone Bogu jest spójne. − Do Niego należy wszystko: moje serce, czas, zawód – zaznacza.

W zespole dobrze odnajdują się również całe rodziny. Zresztą w ostatnim czasie rozszerzył on swoją działalność o współpracę z dziećmi swoich członków, nagrywając z nimi płytę. − W ten sposób cała nasza rodzina stała się ekipą ewangelizacyjną – uśmiecha się Adam Dziedzic, od prawie 17 lat w zespole, tata 10-letniego Gabrysia, 8-letniego Michałka, 5-letniej Marysi i Rafałka, który wkrótce przyjdzie na świat. Swoją żonę Bogumiłę poznał w zespole. Bogusia nie tylko śpiewa i gra na instrumentach perkusyjnych, ale jest także grafikiem w ośrodku Odnowy. − Wspólne działanie ewangelizacyjne z dziećmi bardzo nas jednoczy. Co ważne, wzrastają one w wierze, widząc ją nie tylko u rodziców, ale także u innych dzieci z zespołu. Dzięki temu mają odwagę być świadkami dla swoich rówieśników w klasie czy na podwórku – podkreślają małżonkowie.

 

Za wstawiennictwem ojca Józefa

Ze zgromadzenia jezuitów wywodzi się wielu błogosławionych i świętych. Wśród polskich najbardziej znani to Andrzej Bobola i Stanisław Kostka. Czy ziemskie zasługi o. Józefa Kozłowskiego sprawią, że kiedyś dołączy on do tego grona? Już teraz całe rzesze ludzi zwracają się do niego w modlitwie, ufając, że jest w niebie i może wypraszać im u Boga łaski. Jedną z takich osób jest Adam Dziedzic. − Po śmierci ojca nieustannie doświadczam jego wstawiennictwa w konkretnych sprawach. W marcu 2011 r. okazało się, że choruję na kamicę nerkową, która objawiła się silnym atakiem kolki nerkowej. Byliśmy wtedy z zespołem na rekolekcjach na Dolnym Śląsku. Trafiłem do szpitala, gdzie badanie USG wykazało złogi w obu nerkach – opowiada. Trzy miesiące później, przy kolejnym, jeszcze silniejszym ataku kolki postanowił modlić się o uzdrowienie za wstawiennictwem o. Józefa, tym bardziej że lekarze wykryli kolejny kamień, tym razem w moczowodzie. Adam zawierzył tę sprawę Bogu najpierw podczas Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie, a potem przy grobie o. Józefa. Jak wierzy, to dzięki wstawiennictwu ojca, między jednym a drugim badaniem, bez żadnej lekarskiej interwencji, wszystkie kamienie po prostu zniknęły.

 

Nie bójmy się być świętymi!

Jak wyjaśniają jezuici, obecnie zbierane są informacje o życiu o. Kozłowskiego i na ich podstawie podjęta zostanie decyzja o ewentualnym rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego. W ramach przygotowań do niego należy jednak nie tylko zgromadzić fakty z życia kandydata na ołtarze, ale także przygotować opinie teologiczne o wszystkich jego publikacjach. W przypadku o. Kozłowskiego wymaga to dużego nakładu pracy, bowiem czerpiąc z doświadczeń rekolekcji ignacjańskich i duchowości Odnowy Charyzmatycznej, wydał on wiele książek. − Przygotowania do beatyfikacji to poważna sprawa, w której nie jest wskazany pośpiech, ale raczej solidne przygotowanie. Od tego zależy potem w znacznej mierze ewentualny rozwój procesu – zauważa o. Leszek Mądrzyk, zastępca prowincjała jezuitów. Także łódzki Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym zbiera materiały do przyszłego procesu beatyfikacyjnego. W tym celu uruchomiono stronę www.kozlowski.jezuici.pl, prosząc o przesyłanie za jej pośrednictwem świadectw związanych z o. Kozłowskim.

− Myślę, że o. Józefowi wcale nie zależy na tym, aby jego figurki stawiane były w bocznych ołtarzach. To jest nasze pragnienie – przyznał o. Dariusz Kowalczyk, prowincjał jezuitów w latach 2003−2009, podczas obchodów 5. rocznicy śmierci o. Kozłowskiego. − Na pewno natomiast zależy mu na tym, że jeśli doświadczyliśmy dzięki jego apostołowaniu świętości Boga, to sami powinniśmy chcieć stawać się święci. To najważniejsze przesłanie, jakie płynie z życia, umierania i dzieła o. Józefa. Jego życie wzywa nas do tego, byśmy nie bali się być świętymi!

 


 

We Mszach św. z charyzmatyczną modlitwą o uzdrowienie sprawowanych w ostatnie niedziele i poniedziałki miesiąca oraz w spotkaniach wspólnoty Mocni w Duchu odbywających się w pozostałe poniedziałki, można także uczestniczyć za pośrednictwem transmisji internetowej dostępnej na www.odnowa. jezuici.pl (zamieszczony jest tam plan transmisji). Za pomocą tej strony można również zgłaszać intencje na Msze św. z modlitwą o uzdrowienie.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki