Gdy Danuta, Jakub, Magda, Wojciech oraz kilku ich znajomych postanowili przygotować akcję uświadamiającą niebezpieczeństwo wprowadzanej szeroko w szkołach i przedszkolach edukacji seksualnej, nie myśleli, że tak szybko rozwinie się ona w działanie na szeroką skalę. Wystarczyło jednak, że pomysł przeprowadzenia prelekcji w parafiach zaakceptował arcybiskup wrocławski Józef Kupny. Zgodził się po prostu, by informacja o prelekcjach została dołączona do ogłoszeń parafialnych, dzięki czemu informację o zagrożeniach związanych z nadmierną i niewłaściwą edukacją usłyszało jednorazowo blisko 150 tys. wiernych obecnych na Mszach św., a tego samego dnia w blisko 90 parafiach odbyły się prowadzone przez świeckich prelekcje na ten temat. To naprawdę dużo.
Dotrzeć z informacją
W akcję, zainicjowaną przez kilku rodziców związanych ze Stowarzyszeniem Zdrowa Rodzina, w ciągu trzech miesięcy zaangażowało się niemal trzystu wolontariuszy. Katolików i protestantów. Parafie udostępniły przykościelne salki. Specjaliści od wychowania służyli wiedzą i kontaktami. Wrocławskie Radio Rodzina przygotowało cykl wywiadów ze specjalistami na temat seksualizacji dzieci i jej aspektów: psychologicznego, wychowawczego, prawnego, opierając się na dokumentach unijnych i polskim prawie. Podczas prelekcji, wygłoszonych we wrocławskich i okolicznych parafiach, przeszkoleni wolontariusze przedstawili różnicę pomiędzy funkcjonującą w Polsce edukacją seksualną typu A, która zakłada wychowanie do czystości, miłości i odpowiedzialności, a edukacją seksualną typu B skupioną na biologicznym aspekcie seksualności. Celem prelekcji było udzielenie rodzicom rzetelnych informacji i zwrócenie uwagi na to, że mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, gwarantowane przez art. 48 polskiej konstytucji. – Jesteśmy zaniepokojeni faktami nieformalnego wchodzenia edukacji typu B do polskich szkół – mówi Jakub Skoczylas, prawnik, organizator i wolontariusz akcji. – Programy zalecające oswajanie dzieci z instrumentalnym traktowaniem swojego ciała, prezentowanie obrazków o charakterze pornograficznym, zachęcające do pozytywnego traktowania masturbacji i poznawania w zbyt wczesnym wieku technik seksualnych odbywają się już w naszych szkołach. Prowadzą je m.in. nieformalna Grupa Edukatorów Seksualnych „Ponton”, „Jaskółki”, „Nawigator”, Fundacja SPUNK czy organizacja „Katolicy na Rzecz Wyboru”, która zresztą poza nazwą nie ma nic wspólnego z Kościołem.
Seks-kuferki dla przedszkolaka
Podczas prelekcji, które były przeznaczone tylko dla osób dorosłych, uczestnicy mogli zapoznać się między innymi z treścią książek dla nastolatków: Wielką księgą siusiaków czy Wielką księgą cipek, w której w formie ilustracji dla dzieci przedstawiono m.in. masturbujące się kobiety i nagą kobietę przybitą do krzyża. Książki są zalecane do czytania w szkołach przez stowarzyszenie „Ponton”, na półkach księgarskich można je znaleźć wśród książek dla dzieci. Celem wystąpień wolontariuszy było także zapoznanie rodziców z tym, jak wyglądają pomoce dydaktyczne do edukacji seksualnej typu B, takie jak seks-kuferki z pluszowymi narządami płciowymi naturalnej wielkości, proponowane do użytku na lekcjach w przedszkolach w Szwajcarii i tam odrzucone przez rodziców. – Jestem zaskoczona, że w jednym z dokumentów promuje się wpajanie dzieciom, nawet w wieku przedszkolnym, masturbacji, zabawy ciałem i technik seksualnych, w placówkach oświatowych – podkreśla Aida Matys, marketingowiec, zaangażowana w akcję. Taki zapis jest na przykład w dokumencie wydanym przez Biuro Regionalne WHO dla Europy i Federalne Biuro ds. Edukacji Zdrowotnej w Kolonii (BZgA) pt. „Standardy edukacji seksualnej w Europie” w podrozdziale „Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem”. Prelegenci, którzy brali udział w akcji, to z reguły rodzice, osoby świeckie, w przeważającej większości w wieku 30–40 lat. Wielu z nich wychowywaniem zajmuje się także zawodowo, pracuje na uczelniach wyższych, jest psychologami lub pedagogami
Uzależnieni nie są szczęśliwi
– Zdecydowałem się wystąpić z prelekcją, bo jako rodzic jestem zaniepokojony zagrożeniami, jakie niesie ze sobą edukacja typu B, stosowana na szeroką skalę w krajach sąsiadujących, np. Niemczech czy Szwecji. Chcemy przeciwdziałać temu, co może stać się udziałem naszych dzieci – mówi o swoich motywacjach Marcin Nykiel, ekonomista i wolontariusz. – Jako psycholog jestem świadoma, że aby dziecko mogło się prawidłowo rozwijać, potrzebuje zewnętrznych warunków dostosowanych do jego etapu rozwoju fizycznego i psychicznego – wyjaśnia Agata Kaczoruk (27 lat), jedna z najmłodszych wolontariuszek, która jeszcze nie założyła rodziny. – Zbytnie obciążenie dziecka treściami, na które nie jest gotowe, zaburzy jego rozwój. Szczególnie dotyczy to propagowania zachowań nałogowych (masturbacji, pornografii), które niszczą życie jednostki, koncentrującej się coraz bardziej na sobie. Taka osoba nie potrafi budować zdrowych relacji z innymi, a co za tym idzie, będzie miała poważne trudności w budowaniu szczęścia małżeńskiego i rodzinnego. Wolontariusze przygotowywali się do wystąpień przez kilka tygodni, m.in. podczas szkoleń i próbnych prelekcji. Wielu z nich oprócz zapoznania się z materiałami, które otrzymali od organizatorów, rozpoczęło szerokie studia nad tematem, zgłębiając także poglądy zwolenników edukacji seksualnej typu B. – Dużą rolę, oprócz przygotowania merytorycznego, odgrywa dla nas modlitwa – podkreśla Danuta Stempniak, inicjatorka akcji. – Rozpoczynaliśmy nią każde spotkanie szkoleniowe, wolontariusze codziennie odmawiali Hymn do Ducha Świętego, a dzień przez wystąpieniami uczestniczyliśmy wspólnie we Mszy św.
Każdy może przeciwdziałać
Wyjściowy element do wystąpień stanowiła prezentacja Mirosława Strumińskiego z niepublicznego ośrodka doskonalenia nauczycieli: Instytutu Profilaktyki Uniwersalnej, trenera programów profilaktycznych, doradcy rodzinnego, pedagoga i mediatora. – Pomysł na prezentację rodził się podczas spotkań ze specjalistami z dziedziny oraz rodzicami – mówi Mirosław Strumiński. – Uwzględnia badania, takie jak Raport Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego na temat sposobów i skutków seksualizacji dziewcząt czy analizy dotyczące pozytywnych efektów edukacji seksualnej typu A. – Przekonałem się podczas zajęć dla szkół, że młodzież chętnie rozmawia o miłości i seksualności, w sposób kierowany wartościami, nawet jeśli stawia się im duże wymagania. Ważne jest, by taką rozmowę zacząć i być podczas niej otwartym i szczerym – podkreśla. Mirosław Strumiński gościł we Wrocławiu w listopadzie, wygłaszając wykład, z którego później złożono prezentację dla wolontariuszy. – Dzięki tej akcji doświadczyłam, że nie trzeba jakiś specjalnych warunków, by móc zacząć skutecznie działać – podsumowuje Danuta Stempniak. – Wystarczy pomysł i chęć. Zaczynałam akcję z kilkoma znajomymi, w warunkach domowych. Z czasem okazało się, że jest wiele chętnych do działania osób, które czekały na koordynatora. Po pół roku mamy niemal trzystu wolontariuszy! – cieszy się Danuta. Zarówno ona, jak i inni uczestnicy tej akcji są przekonani, że to już najwyższy czas na działanie. Polska w ciągu najbliższych miesięcy ma bowiem ratyfikować Konwencję Rady Europy, o bardzo medialnej nazwie: o przemocy wobec kobiet. Niestety, niewiele ma ona wspólnego z realną pomocą kobietom doświadczającym przemocy, natomiast narzuca obowiązkową edukację, która ma pomóc w walce ze stereotypami jako źródłem przemocy wobec kobiet. To jest czas, w którym można i trzeba powiedzieć takiej edukacji: stop! Z jednej strony można dać do zrozumienia posłom, że nie mają naszego poparcia dla tej ratyfikacji, z drugiej, rodzice mogą egzekwować swoje prawa konstytucyjne: dyrektorzy przedszkoli i szkół są zobligowani do uzgadniania z nimi wszelkich programów edukacji seksualnej. Rodzice nie muszą się zgadzać na uczestniczenie dzieci w programach edukacji seksualnej typu B, mogą też podpisać petycje sprzeciwiające się wprowadzeniu praw, umożliwiających seksualizację dzieci, dostępna jest ona np. na www.stop-seksualizacji.pl. Protestujmy. Brak reakcji jest przecież cichym przyzwoleniem na nadmierną seksualizację naszych dzieci.