Uszy, oczy, nos i zatoki wymagają latem szczególnej uwagi. Przebywanie na świeżym powietrzu, wiatr i woda sprzyjają ich infekcjom. By nie stały się przyczyną zepsutego urlopu, trzeba wiedzieć, jak z nimi postępować, czego unikać.
Wysoka temperatura powietrza połączona z pływaniem w morzu, jeziorze czy miejskim basenie sprzyjają infekcjom ucha. Jednym z powszechnych schorzeń dopadających nas na urlopie jest właśnie zapalenie ucha zewnętrznego, czyli małżowiny usznej i przewodu słuchowego zewnętrznego. Rozwijające się tam drobnoustroje, bakterie lub grzyby powodują ból, obrzęk, a w konsekwencji zatkanie ucha. Nie możemy się już w pełni cieszyć letnim wypoczynkiem.
Ręcznik zamiast patyczka
Gdy czujemy, że coś zaczyna się dziać w naszym uchu, coś nas w środku pobolewa, swędzi, szczypie, gorzej słyszymy, bo ucho jest jakby przytkane, to pod żadnym pozorem nie wchodzimy już do wody. Nie czyśćmy też uszu patyczkami kosmetycznymi. Może to wpychać woskowinę w głąb ucha i niebezpiecznie ją upychać, co sprawia, że staje się ona trudniej usuwalna. Jeśli nawet uda nam się tego uniknąć, możemy sobie narobić kłopotów przez zbyt dokładne wyczyszczenie uszu i tym samym pozbycie się naturalnej bariery ochronnej. – Obecna w uchu woskowina zabezpiecza zewnętrzne przewody słuchowe przed rozwojem różnego rodzaju infekcji. Niestety, utarło się przekonanie, że czyszczenie uszu patyczkami to oznaka dbania o higienę. Jeżeli na waciku patyczka widzimy ślady woskowiny, to myślimy, że uszy są brudne i czyścimy jeszcze intensywniej. Skończmy więc z tym pedantycznym nawykiem. Do wytarcia uszu najlepiej nadaje się róg ręcznika, który nigdy nie wejdzie zbyt głęboko i jest bezpieczny – mówi dr Michał Michalik z Centrum Medycznego MML w Warszawie
Będąc na wakacjach z dala od domu, raczej nie zrezygnujemy z wypoczynku, by wrócić i z bolącym uchem udać się do swojego lekarza rodzinnego. Pogotowia też nie wezwiemy, bo nie ma zagrożenia życia. Co robić? – Na pewno nie wkładamy waty do ucha, czasami ją potem trudno wyciągnąć. Udajmy się do najbliższej apteki i poprośmy o najprostsze kropelki do ucha, które rozluźnią jego wewnętrzną wydzielinę, udrożnią, będą działać przeciwzapalnie. Jeśli problem nie minie, po powrocie do domu od razu skontaktujmy się ze swym lekarzem. Gdy schorzenie okaże się poważniejsze, trzeba będzie udać się do laryngologa – radzi dr Michał Michalik.
Landrynki w przestworzach
Uszy nie lubią podróży lotniczych. W czasie startu lub lądowania może dochodzić do pogorszenia słuchu i pobolewania ucha, które niekiedy potem trwa nawet kilka dni i prowadzi do infekcji. Podróże samolotowe nasze uszy znoszą źle, zwłaszcza wtedy, gdy mamy katar. Trudno jednak, by z powodu kataru przekładać lot samolotem na zaplanowany wcześniej urlop z rodziną. Trzeba lecieć, ale pamiętajmy, by zabrać ze sobą dostępne w aptekach, bez recepty, preparaty do nosa zmniejszające infekcję, obrzęk i wydzielinę z jego błon śluzowych. – Tuż przed startem i lądowaniem należy je zastosować, co obkurczy nam śluzówkę nosa. Dzięki temu zmniejszy się obrzęk, nos stanie się drożny i tym samym udrożniają się w uszach trąbki Eustachiusza, zwykle bezpośrednio związane ze stanem zapalnym i bólem. Swego czasu w samolotach, przed lądowaniem były rozdawane cukierki. Ich ssanie uruchamiało przepływ powietrza przez trąbki słuchowe, dlatego dochodziło do wyrównania ciśnienia w uchu, z tym w otoczeniu. Warto mieć więc przy sobie w samolocie także cukierki do ssania lub gumę do żucia i skorzystać z nich przy starcie i lądowaniu. Podobny efekt da też przedmuchiwanie nosa lub ziewanie, wymuszane bądź nie – mówi dr Michał Michalik.
Mając katar, lepiej też zrezygnujmy z nurkowania. W czasie kataru łatwiej dochodzi do blokowania się połączeń między nosem a innymi strukturami jak zatoki czy wspomniane trąbki słuchowe. W każdej z nich ciśnienie jest inne, bo z powodu zatkania nie może się wyrównać. W czasie nurkowania jeszcze się dodatkowo się gwałtownie zmienia, bo ciśnienie otoczenia wzrasta wraz z głębokością, dlatego łatwiej wtedy o stan zapalny, ból, nawet czasami krwawienie, błony śluzowej ucha, zatoki czy nosa. Nurkowanie tuż pod powierzchnią nie jest przeciwwskazane, choć z katarem w ogóle lepiej do wody nie wchodzić.
Wiatr we włosach
Gdy latem jedziemy autem lub pociągiem przy otwartym oknie, pod żadnym pozorem się nie wychylajmy. Nie chodzi tylko o ryzyko wypadnięcia, ale także o pęd powietrza, który może i przyjemnie rozwieje nam włosy, ale także może podrażnić uszy. Wiatr wpadający do ucha zmienia w nim wilgotność i temperaturę tkanek, co je osłabia, a tym samym trudniej im obronić się przed bakteriami i wirusami.
Latem często korzystamy z klimatyzacji. Mamy ją nie tylko w samochodach, ale także w biurach i sklepach. Pamiętajmy, by nie narażać się na duże skoki temperatury, np. w aucie mamy 20 stopni Celsjusza, a na dworze 30 stopni. Ten duży kontrast sprawia, że nasz organizm nie ma możliwości szybkiego dostosowania się do zmiany otoczenia. Błona śluzowa nie może prawidłowo zareagować na zmianę temperatury. Łatwo wtedy o jej nieżyt, wysychanie, stan zapalny, co stanowi otwarte wrota dla różnych drobnoustrojów. Jeśli mamy na to wpływ, to ustawiajmy klimatyzację tak, by różnica temperatur w klimatyzowanym pomieszczeniu i na zewnątrz nie była zbyt duża, ok. 4–5 stopni. W bardzo upalne dni, w wielu klimatyzowanych sklepach, dla wygody pracowników przebywających tam wiele godzin, temperatura jest ustawiona na 21 stopni. Jeśli robimy zakupy i w krótkim czasie odwiedzimy kilka takich sklepów, układ odpornościowy naszego organizmu może sobie z tym nie poradzić i jesteśmy łatwiejszym łupem dla różnych wirusów i bakterii.
Lody nie dla ochłody
Latem uważajmy na gardło. Gdy wzrasta temperatura, lubimy ochłodzić się, pijąc napoje prosto z lodówki i jedząc lody. Niestety, w kontakcie z gardłem prowadzi to do jego szybkiego wyziębienia. Taką różnice temperatur źle znoszą zwłaszcza nasze migdałki podniebienne. Dochodzi do ich zapalenia i anginy, zupełnie takiej samej jak zimą. Kończy się to koniecznością podania antybiotyku i leżeniem w łóżku. Latem zwłaszcza dzieci powinny pić napoje tylko o temperaturze pokojowej. Po lody sięgajmy z umiarem, nie jedzmy łapczywie, a na pewno nigdy gdy jesteśmy bardzo rozgrzani. Najlepiej delektujmy się nimi jedząc małymi porcjami, tak by zdążyły się rozpuścić w jamie ustnej i nie narażały gardła na dużą różnicę temperatur.
Oczy zawsze wilgotne
Nasze oczy w trakcie okresu letniego również narażone są na niekorzystne działanie czynników zewnętrznych. Wiatr i słońce działają tak samo na nasze oczy jak na włosy czy skórę, powodując wysuszenie. Film łzowy spełnia trzy funkcje: musi nasze oko umyć, nawilżyć i dożywić. Jednak niekorzystne warunki klimatyczne często zaburzają te czynności.
Powszechną dolegliwością spotykaną w okresie wakacyjnym są infekcje związane z ciałem obcym w oku. Ziarenko piasku, kurz czy muszka, których oko nie może usunąć samoczynnie, są przyczyną uporczywych i męczących dolegliwości takich jak ból, zaczerwienienie i nadmierne łzawienie. Rogówka oka jest mocno unerwiona, więc tego rodzaju objawy utrzymujące się około 5–10 godzin muszą zostać skonsultowane z okulistą, co pozwoli zapobiec rozwojowi stanów zapalnych.
Okulary i czapka z daszkiem
Wysoka temperatura, niska wilgotność i częste przebywanie na powietrzu powodują również nasilenie objawów u osób cierpiących na zespół suchego oka. Często w okresie wakacyjnym osoby te skarżą się na nieustępujące bóle, uczucie piasku pod powiekami i suchość oczu.
Oczy mogą być wrażliwe na wiatr i słońce, w przypadku nadmiernego łzawienia warto pamiętać o ochronie przed nadmiernym działaniem czynników zewnętrznych. W trakcie wakacji nie zapominajmy o okularach przeciwsłonecznych, kapeluszach i czapkach z daszkiem. To skuteczne metody chroniące nasze oczy. Promieniowanie ultrafioletowe może bowiem uszkadzać nie tylko skórę ale i oczy. By temu zapobiec, powinniśmy się zaopatrzyć w okulary ze szkłami posiadającymi odpowiednio wysoki filtr przeciw promieniowaniu UVA i UVB. Nie łudźmy się, że kupimy je za parę złotych na bazarze czy ulicznym straganiku, nawet jeśli mają „firmowe” nalepki. Chcąc kupić okulary przeciwsłoneczne dobrej jakości, wybierzmy się do salonu optycznego. Ceny są tam niestety wysokie, ale będziemy mieli gwarancję, że naprawdę ochronimy swoje oczy. Nie wkładajmy na nos byle jakich okularów. Przyciemnione szkła powodują rozszerzenie źrenic, które bez odpowiednich filtrów wychwytują więcej szkodliwych promieni niż zwykle.