"Jeśli ktoś powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem [złożonym w ofierze] jest to, co by ode mnie miało być wsparciem dla ciebie – to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ni dla matki" (Mk 7, 11–12).
To tajemnicze zdanie wplecione jest w treść polemiki, jaką Jezus prowadzi z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, którzy przybyli do Jerozolimy z Galilei, by ocenić i ocenzurować nauczanie Mistrza z Nazaretu. Nie brak krytycznych uwag z ich strony, np. że uczniowie Jezusa nie przestrzegają przepisów czystości rytualnej wymaganej przez żydowską tradycję. W odpowiedzi Chrystus oskarża swoich przeciwników o hipokryzję, opierając się na konkretnym przypadku przytoczonego powyżej „korban”, czyli z aramejskiego świętej ofiary składanej przez wiernych na potrzeby świątyni.
Procedura była bardzo prosta: kiedy Hebrajczyk składał formalną deklarację, że jakaś kwota pieniężna lub inne dobro będzie stanowić korban, czyli będzie oddawane na świątynię, suma ta lub rzecz nie mogła być przeznaczona na inny cel, w myśl tego, co stwierdzał przepis żydowskiej tradycji zamieszczony w Misznie. Była ona zbiorem zasad i wskazówek kierujących postępowaniem wierzących Żydów, przekazywanych najpierw ustnie, a następnie skodyfikowanych przez rabina Jehudę ha-Nasi, który w III w. przed Chr., ujął cały materiał w 6 „porządków” (seder) i 63 traktaty.
Jezus zwraca uwagę na skandaliczne zastosowanie tego specyficznego przepisu. Jeśli jakiś Hebrajczyk chciał uchylić się od obowiązku utrzymywania starych rodziców, mógł przekazać pewną kwotę czy cenny przedmiot jako korban dla świątyni, tak że nie dysponował już środkami na wsparcie rodziców i był zwolniony od synowskich zobowiązań. Oczywiście były one poważniejsze niż korban, więc czyniąc tak, odnosił korzyść materialną. Nierzadko ofiara świątynna pozostawała jedynie formalnością, czyli fikcją nieoznaczającą rzeczywistego daru, stając się sposobem uniknięcia dopełnienia swej powinności moralnej.
Rabini i uczeni w Piśmie byli świadomi niemoralności takiego działania, ale uznawali ważność panującej praktyki. Jezus natomiast obnażył jej religijną i etyczną przewrotność. Sięgnął do serca Biblii i zerwał zasłonę z hipokryzji kazuistyki, głosząc prymat przykazania Dekalogu Czcij ojca swego i matkę swoją (Wj 20, 12), w którym owo „czcij” zobowiązywało do szacunku, opieki i utrzymania domu i rodziny (pisze o tym z mocą Syrach, 3, 1–16).
Konkluzja, którą Jezus zamyka tę polemikę, ma wymiar powszechny i ukazuje fundamentalne przywiązanie do prawdziwej religijności: „Znosicie słowo Boże ze względu na waszą tradycję, którą sobie przekazaliście” (7, 13). Na słowo Boże zostaje nałożona norma ustanowiona przez człowieka, przykazanie odnoszące się do moralności zostaje zastąpione przepisem prawnym, blask biblijnej duchowości przysłonięty małością prywatnych, chociaż uprawomocnionych urzędowymi regulacjami, interesów. Także w tym wydarzeniu z życia Jezusa powraca tchnienie prorockiej wiary, która zarzucała legalizmowi i rytualizmowi tłamszenie najgłębszej istoty religijności biblijnej. Głos sumienia i przykazanie sprawiedliwości i miłości muszą zawsze stać ponad prawodawstwem religijnym i społecznym.
Tłumaczenie: Dorota Stanicka-Apostoł