Przypadkowo trafiłam w internecie na artykuł, w którym Alex Barszczewski, doradca wielu zarządów międzynarodowych korporacji, krytykuje coraz modniejsze ostatnio tzw. kreatywne rozwiązania w poszukiwaniu pracy. Wykazanie się kreatywnością ma przyciągnąć uwagę pracodawcy i skłonić do zatrudnienia. Autor jednak wskazuje, że tak naprawdę w znalezieniu dobrej pracy ważne jest coś innego.
Która rada jest dobra
Twierdzi on, że ważne są nasze kompetencje, umiejętność przedstawienia ich w przekonujący sposób oraz szerokie grono ludzi, którzy nas znają, cenią i mogą zarekomendować.
Pisze wprost: „Jeżeli przyjrzymy się uważnie tym czynnikom, to zauważymy, że umiejętności komunikacyjne bardzo nam się przydadzą w drugim przypadku, a w trzecim – umiejętność nawiązywania i podtrzymywania relacji z różnymi ludźmi jest wręcz kluczowa! A z moich obserwacji wynika, że właśnie w tych dwóch obszarach większość ludzi ma spore niedobory” (portal na temat „Kreatywne poszukiwanie pracy – po co?”). Co to oznacza dla nas jako rodziców? Z pewnością jedną z rzeczy, jakie chcielibyśmy dla swoich dzieci, gdy dorosną, jest dobra praca. Biorąc pod uwagę, że spędzamy w niej zwykle osiem godzin dziennie, dobrze by było, gdyby przynosiła satysfakcję. Gdy analizuję współczesne propozycje wychowawcze, wiele z nich prowadzi do wychowania osoby o silnym, odpornym na informacje z zewnątrz (a zatem nierealistycznym) poczuciu własnej wartości. Człowieka skoncentrowanego na sobie, wyrachowanego i nastawionego roszczeniowo wobec świata. Tu zaliczają się wszystkie wizje wychowawcze mówiące o tym, że system kar i nagród jest przemocą, a jedyną dobrą metodą wychowawczą jest oferowanie dziecku wsparcia emocjonalnego i empatii, połączone z szantażowaniem otoczenia, by podporządkowywało się zachciankom dziecka. Proponuję zatem prosty test. Za każdym razem, gdy czytasz porady wychowawcze, zadaj sobie pytanie: czy stosowanie tej rady na dłuższą metę prowadzi do wychowania osoby kompetentnej, posiadającej umiejętności społeczne, cenionej przez ludzi? Albo jeszcze prościej: czy to pomoże naszemu dziecku stać się dobrym przyjacielem? Bo przecież nie chodzi nam o uczenie umiejętności manipulowania innymi, a właśnie tego, by nasze dzieci miały wielu przyjaciół i znajomych, którzy je cenią, szanują, wiedzą, że można na nich polegać (a w perspektywie dorosłości: że można zarekomendować).
Rodzice wzorcem przyjaźni
Bardzo ciekawe badanie przeprowadziła w 2002 r. Ming Cui z zespołem. Sprawdzali oni, czy przyjaźnie rodziców mają jakiś wpływ na dzieci. Badacze odkryli, że jeśli matki są uwikłane w toksyczne przyjaźnie, ich dzieci też mają tendencje do wchodzenia w takie przyjaźnie. Zatem podstawową rzeczą, którą warto zrobić, jest przeanalizowanie swoich przyjaźni. Jeśli jest w nich wiele konfliktów, antagonizmów, należy zastanowić się, co możemy zrobić, by je uleczyć, a jeśli poprawa relacji jest niemożliwa – zwyczajnie je zerwać dla dobra dzieci. Może być to trudne dla pań, dla których ciągłe kłótnie z przyjaciółkami i następujące po nich wylewne godzenie się są istotnym, energetyzującym elementem życia. Okazuje się to jednak bardzo ważnym, a stosunkowo łatwym do opanowania czynnikiem, który może pomóc dziecku w nauczeniu się bycia dobrym przyjacielem.
Oczywiście bardzo ważne jest też poczucie bycia kochanym, bezpiecznym w relacjach z rodzicami. Zachęcam do stosowania w życiu codziennym sześciu języków miłości (które opisywałam w artykule Sześć języków miłości w wychowaniu, „PK” 44/2013), ze szczególnym zwróceniem uwagi na kształtowanie postawy służby – czyli nieoczekującej niczego w zamian postawy czynienia dobra z troski i miłości o drugą osobę. Oznacza to na przykład okazywanie chęci pomocy dzieciom w trudnych sytuacjach. Jesteśmy modelami altruizmu. Kolejną rzeczą, która bardzo pomaga w przygotowaniu do bycia dobrym przyjacielem, jest uczenie dzieci rozmowy o swoich uczuciach, postawach, przemyśleniach, w tym także umiejętności bycia dobrym słuchaczem. Jest to szczególnie przydatne w rozmowach z nastolatkami. Jeśli po rozmowie z dzieckiem jesteśmy zadowoleni z jej przebiegu, mamy poczucie, że uważnie słuchaliśmy, byliśmy empatyczni itp., możemy to wykorzystać jako okazję do nauki. To znaczy już po zakończeniu rozmowy pytamy naszego nastolatka, czy potrafi powiedzieć, co sprawiło, że czuł się wysłuchany i zrozumiany. Wymieni pewnie takie elementy jak słuchanie, brak przerywania, kontakt wzrokowy, potwierdzanie zrozumienia itp. Zwracajmy więc uwagę, jak bardzo to ważne, uczmy też dzieci nazywania tego, co czują, bo jest to podstawą empatii i umiejętności dobrego wysłuchiwania innych.
Co jeszcze warto zrobić
Zupełnie nowe badanie (Feldman i inni, 2013) mówi nam, że warto uczyć dzieci uprzejmości w rozmowie. Jeśli potrafią wyrażać swoje zdanie w sposób nie tyle asertywny, ile uprzejmy, mają nawyk, by nie przerywać mówiącemu i używają zwrotów grzecznościowych, to z czasem procentuje to lepszymi zdolnościami negocjacyjnymi i społecznymi. W języku angielskim ukazała się nawet na ten temat książka pt. Trening przyjaźni dla dzieci (Fred Frankel, Robert Myatt), mająca na celu pomóc rodzicom dzieci nielubianych w nauczeniu każdego z nich bycia lepszym przyjacielem. Przytoczę kilka prostych porad dla dzieci z tej książki. Autorzy piszą, że gdy rozpoczynasz rozmowę z nowo poznaną osobą, powinno się pozwolić jej opowiedzieć o tym, co lubi, a czego nie. Warto też opowiedzieć o swoich upodobaniach, uważając, żeby nie przerodziło się to ani w monolog, ani w przesłuchanie. Oznacza to, że należy zarówno zadawać pytania, potwierdzać, że się słucha, jak i opowiadać (krótko, ale sensownie) o sobie. Autorzy zachęcają, żeby z początku trenować tę umiejętność telefonicznie lub nawet za pomocą komunikatora internetowego (lub indywidualnego czata). Jest to mniej stresujące. Inna rzecz, którą należy robić, jeśli nasze dziecko ma skłonności do agresji – to angażować je w zadania wymagające współpracy, a nie rywalizacji. Badania potwierdzają, że wpływa to łagodząco na dzieci agresywne. Dlatego wskazany jest na przykład dobór gier zespołowych, w których ważna jest współpraca zamiast współzawodnictwa jeden na jednego. Warto też zwracać uwagę na sytuacje, gdy dziecko obiecuje komuś coś zrobić. Dobrze jest uczyć naszą pociechę wartości dotrzymywania słowa. Podstawowy przekaz, nauka to: „Lepiej nie obiecuj, jeśli wiesz, że nie będziesz mógł czegoś zrobić, niż obiecać i zawieść”. Chwal przy tym dziecko za dotrzymywanie obietnic. Ostatnia z dość prostych wskazówek to monitorowanie kontaktów społecznych dziecka. Nawet bardzo liberalni pedagodzy polecają sprawdzanie, kim są przyjaciele naszych dzieci, i staranie się (póki mamy na to wpływ) kierować je w takie środowiska, gdzie występuje mniejsze prawdopodobieństwo nawiązania przyjaźni toksycznych. Nie przejmujmy się oskarżeniami o pielęgnowanie negatywnych stereotypów czy występowanie przeciw tolerancji, równości i różnorodności. Stare powiedzenie: „Kto z kim przestaje, takim się staje” jest zwyczajnie prawdziwe.