Logo Przewdonik Katolicki

Jak najprzyjemniej zmarnować czas

Justyna Sowa
Fot.

Ogromna oglądalność, najlepszy czas antenowy, sukces komercyjny i absolutne dno treściowe: zbrodnie, zdrady, wynaturzenia i przestępstwa. A cała Polska to ogląda.

 

Seriale, o których będzie mowa, należą do gatunku tzw. docu-crime. Skrót ten oznacza produkcje dokumentalno-kryminalne, których fabuła oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, a obok aktorów występują amatorzy. Nie. Właściwie odwrotnie – przede wszystkim występują amatorzy, brawurowo wcielając się w swoje role.

 

Pseudoseriale i pseudoaktorzy

Tego typu seriale to oczywiście nie jest wymysł polski, ale kopia zachodnich produkcji, które tam odniosły i wciąż odnoszą wielki sukces. Dla telewizji to duży zarobek i ogromna oszczędność. Wiadomo, że profesjonalnemu aktorowi trzeba zapłacić więcej niż nastolatkowi, który na jeden dzień pojawi się na planie. Dodatkowo nagrania odbywają się w wynajętych mieszkaniach, a ekipa jest znacznie okrojona. W rezultacie powstają kolejne odcinki pseudoseriali z pretensjonalnymi pseudoaktorami, którzy odgrywają „scenki z życia”.

 

Żeby zobaczyć kumpla

Dlaczego o tym? Otóż nadeszły długie, jesienne wieczory i ludzie zasiadają przed ekranami telewizorów częściej niż zwykle. I włączają sobie taki serial, by z zapartym tchem śledzić, co dziś się wydarzy. A widzów, według szacunków, jest dwa, czasem trzy miliony. Dlaczego?

Powodów jest kilka, sami oglądający nie są zgodni: od prawdziwej wiary w to, że życie rzeczywiście tak wygląda, przez możliwość zabicia czasu po chęć obejrzenia w telewizji siebie czy swojego znajomego, który właśnie się załapał.

 

To nic, że się ośmieszam

Zawsze zastanawia mnie jak to jest, że występujących zdaje się nie przeszkadzać fakt, że robią z siebie pośmiewisko, bo każdy widzi ich drewnowatość i nieudolność gry przed kamerą? Wszyscy widzą, że im nie idzie, że wypadają fatalnie, a i tak pchają się na ekran. Nie jest tajemnicą, że na początku tego roku w bazie producentów seriali docu-crime znajdowało się ponad 20 tys. zgłoszeń osób czekających na swoje „pięć minut” w telewizji. I tak machina się nakręca…

 

Przekaz? Wszyscy kłamią i zdradzają

Ponieważ seriale te zazwyczaj emitowane są w godzinach popołudniowych i wieczornych, oglądają je wszyscy, także dzieci. I czego się dowiadują? Że w małżeństwach wciąż ktoś kogoś zdradza i jest to właściwie normalne, że ludzie rozwodzą się, urządzają piekło sobie i swoim bliskim, że pakują się w tarapaty i oszustwa, że większość z nas kradnie, a już niemal wszyscy kłamią. Czy nie jest tak, że dziecko oglądając takie obrazy, często razem z babcią czy dziadkiem przesiąka treściami, którymi nie powinien? Nawet jeśli życie niektórych ludzi rzeczywiście tak wygląda, to po co ma wiedzieć o tym mały Jasiu z przedszkola? Będzie mądrzejszy? Chyba tylko zgorszony.

 

Kręcą także w Krakowie

Zdjęcia do niektórych z takich produkcji powstają w Krakowie. Czasem można spotkać gdzieś ekipę telewizyjną i kamery. A historie o tym, że jakiś młody człowiek nie odrobił zadania, bo akurat w ten dzień w jego domu kręcono kolejny odcinek serialu, lub nie przyszedł na lekcje, bo miał casting do produkcji, nie są odosobnione.

 

Widzów niestety nie ubywa

Faktem jest jednak, że gdyby nikt tego nie oglądał, to dawno zeszłoby z ramówki jako nieopłacalne. A tymczasem powstają kolejne odcinki – jeden z najdłuższych tego typu seriali trwa nieprzerwanie od dziewięciu lat i nie zanosi się na zmianę.

Rachunek jest prosty – jeden odcinek trwa ok. 30 minut, co daje dwie i pół godziny w tygodniu. A jeśli ktoś ogląda więcej (a może – zmieniając tylko kanał), to robi się z tego siedem i więcej godzin w tygodniu spędzonych na odprężającym patrzeniu, jak bardzo popaprane życie mają inni. Brawo. Czy da się jeszcze lepiej zmarnować czas?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki