O Andrzeju Bobkowskim, autorze Szkiców piórkiem mówi się, że jak nikt ukochał wolność i życie. Sam siebie nazywał Chuliganem wolności. W stulecie jego urodzin interesujące wystawy o nim i jego twórczości można zobaczyć w Muzeum Literatury w Warszawie i w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie. Natomiast wirtualną wystawę „Andrzej Bobkowski. Rider on the Storm” przygotowało Muzeum Historii Polski.
Zmarł, mając zaledwie 48 lat, a był wielką nadzieją polskiej literatury. Znane są Szkice piórkiem, które powstawały na podstawie jego notatek i zapisków prowadzonych w czasie wojny we Francji. Wspaniały epistolograf, listy, jakie pisał są znakomitą literaturą. Był wielkim piewcą życia, na przekór przeciwnościom cieszył się każdą chwilą. Zapisał: „Cieszę się każdym głupstwem, każdym rondelkiem, puszką, nożykiem. Układam starannie, a na widok aluminiowego talerzyka z cytryną, pomidorami i jajkami na tle kraciastej serwetki popadłem w zachwyt”. Pisać takie rzeczy w czasie wojny, podróżując przez Francję rowerem? A dlaczego nie? Dalej, w jego wojennym dzienniku przeczytamy: „Coraz częściej modlę się nad szklanką piwa lub kieliszkiem rumu, bo są to momenty, w których naprawdę czuję, że jeszcze żyję. I dziękczynię”. Bobkowski, wielki antykomunista, zapalczywie nie znosił wszystkiego, co pochodziło od Sowietów. Uciekł przed komunizmem do Ameryki Południowej – bał się komunistycznej Europy. Katolik. „Człowiek wolny (…) będzie do końca tego świata miał coś z chuligana. (…) Otóż ja, jako chuligan wolności, nie chcę poddać się kontroli” – pisał w liście do swojego stryja.
Rowerem przez Francję
Urodził się w 1913 r. w Austrii. Ojciec był wojskowym, a matka artystką z zamiłowania. Często zmieniali miejsce zamieszkania, spędzili jakiś czas w Toruniu, Wilnie, Krakowie i Warszawie. Skończył studia ekonomiczne na SGH w Warszawie, ożenił się i w przeddzień wojny wyjechał z żoną do Paryża. Czekali tam na wizę do Argentyny, gdzie Bobkowski miał obiecany kontrakt. 7 września 1939 r. Bobkowski zgłosił się do Armii Polskiej we Francji, ale nie został przyjęty. Tuż przed wejściem Niemców do Paryża, dostał nakaz ewakuacji na południe Francji. Podróżował rowerem i ta tułaczka po Francji stała się inspiracją do rozważań filozoficznych nad współczesnym światem, które zapisywał w swoim dzienniku. Przejechał pół Francji, do żony, do Paryża wrócił ze spotkanym po drodze Polakiem, Tadziem Wylotem. Ta podróż została opisana w Szkicach piórkiem: 1500 km w 23 dni, z Carcassonne przez Monte Carlo i Alpy do Paryża. Wojenna, kolaborująca Francja, upadek zachodniej kultury przeplata się z radością młodzieńczej przygody, nieskrępowanej jazdy rowerem i pięknem krajobrazu. „Dzieło niezwykłe, zrównoważone, pełne, opowiadające o tragicznych wydarzeniach, o zagładzie starej Europy. Jednak kryje w sobie to bezcenne światło, które niesie nam pocieszenie” – mówi o dzienniku prof. Andrzej Gronczewski. Po wojnie Bobkowski znalazł się w środowisku paryskiej „Kultury” Jerzego Giedroycia. Trochę publikował tu i ówdzie, na łamach prasy krajowej i emigracyjnej. Były to fragmenty wojennego dziennika, jakieś eseje, opowiadania. Jego talent dostrzeżono od razu. Polski „Czytelnik” miał zamiar wydać Szkice, matce Bobkowskiego wypłacił nawet honorarium. Tak się nie stało, a Bobkowski chciał jak najszybciej opuścić Europę. Nie chciał być świadkiem jej dalszego rozkładu, kochał europejską kulturę i nie mógł znieść tego, co się niechybnie stanie i co już na tych ziemiach miało miejsce. Pragnął całkowitej niezależności. W jednym z listów pisał: „zawsze zachowam i niezależność, i odwagę. To zresztą jedna z niewielu rzeczy, do których można się przywiązać w tej epoce, w której bracia intelektualiści zamienili się po większej części w rogówki i krążą, szukając, komu by się tu dobrze sprzedać”. W czerwcu 1948 r. wyjechał z żoną do Ameryki Środkowej i osiedlił się w Gwatemali. To był jego protest wobec skompromitowanej Europy. Zamiast stać się pisarzem i myślicielem wybrał wolność i ciężką pracę. W końcu założył własny interes: Gwatemala Hobby Shop i zajął się modelarstwem lotniczym.
„Żyć i modlić się”
Tymczasem w 1957 r. nakładem Instytutu Literackiego w Paryżu ukazały się Szkice piórkiem. Francja 1940–1944. „To jedna z najwybitniejszych pozycji XX-wiecznej polskiej diarystyki, całe zaś fragmenty dziennika to po prostu znakomita proza” – pisał w posłowiu Roman Zimand. Bobkowski nie doczekał się wydania książki w kraju, zbyt mocno była antykomunistyczna. Zresztą zupełnie wycofał się ze świata literackiego, za bardzo cenił wolność. „Człowiek, ta wieczna niespodzianka nie da się ująć w system. Jeśli ktoś dziś zapytałby mnie, w jaki ustrój, ideologię lub system wierzę, byłbym w kłopocie. Nie wierzę w żaden ustrój, wszystkie ideologie mam gdzieś i systemami w odniesieniu do człowieka pogardzam. Byłbym raczej skłonny odpowiedzieć, że wierzę w każdy ustrój, ideologię czy system, w którym naprawdę mowa o człowieku. Pozwolić człowiekowi ŻYĆ – oto jedyny system i ideologia. Pozwolić, a nie KAZAĆ żyć, zostawić mu wybór celu jego zycia, a nie narzucać z góry” – pisał w dzienniku. Od 1957 r. Bobkowski żył w cieniu śmierci, zdiagnozowano u niego raka mózgu. Zawsze był bardzo religijny. W okupacyjnym dzienniku pisał: „Żyć i modlić się”. Po wizycie w Lourdes w 1948 r. napisał w reportażu dla „Tygodnika Powszechnego”: „Boga potrzebuje się przecież jak tlenu”. Choroba i cierpienie sprawiało, że o Bogu myślał coraz więcej, myśl o śmierci go nie opuszczała. Z listu do Turowicza: „Nie, nie można przeczyć śmierci, można ją tylko po chrześcijańsku (używam najszerszego terminu) przezwyciężyć. (…) pozostaje tylko ufność i wiara w nadprzyrodzone miłosierdzie Boskie, które można załatwić tylko wiarą i ufnością, bo tego tu naszym umysłem nie można zrozumieć. To kwintesencja mojej filozofii i mojego spokoju”. Andrzej Bobkowski zmarł w czerwcu 1961 r. w Gwatemalii, tam też jest pochowany.