Logo Przewdonik Katolicki

Punkt spotkania

Michał Kłosowski
Francuskie media zapowiedziały, że Macron będzie obecny na Mszy, jaką 23 września odprawi w Marsylii Franciszek | fot. Vatican media/Pool/Spaziani/Mondadori Portfolio/Getty Images

Na pierwszym miejscu wśród problemów, które poruszy podczas swojej pierwszej wizyty nad Sekwaną Franciszek, znajdzie się zapewne kwestia migracji. Udział w wydarzeniu zapowiedział prezydent Emmanuel Macron.

Z kolejną zagraniczną wizytą papież leci do Marsylii (22–23 września), aby wziąć udział w Rencontres Méditerranéennes – konferencji poświęconej sytuacji społeczno-religijnej w basenie Morza Śródziemnego. Francja to bowiem jeden z najważniejszych krajów Europy, o niezwykłej sile kulturowej i intelektualnej: ojczyzna Pascala, Henri de Lubaca SJ i Chantal Delsol; odradzającej się wiary i katedr górujących nad francuskimi miastami. Kraj, który jest zarówno lustrem nowoczesności, jak i kluczem do niej.

Kłopot z nowoczesnością
Ubóstwo, konflikty, pluralizm religijny, kwestie ekologiczne, sytuacja migrantów, relacje między sacrum a profanum: Francja – a szerzej cały region Morza Śródziemnego – stoi obecnie przed poważnymi wyzwaniami. Kryzysy i kłopoty piętrzą się od Marsylii aż po Bejrut. Ten mikroświat posiada jednak, poza wspólnymi problemami i wyzwaniami, unikalne zasoby historyczne, religijne, kulturowe i społeczno-gospodarcze, które w ciągu wieków stanowiły odpowiedź na różnorakie wyzwania: od wędrówki ludów po kolonializm. Teraz, jak chcą organizatorzy spotkania we Francji, te same zasoby mają pomóc opracować odpowiedzi na wyzwania współczesności. Trudno się nie zgodzić, że coś w tym jest. W końcu na wybrzeżach Morza Śródziemnego, co prawda po drugiej jego stronie, narodziło się chrześcijaństwo, obszar ten to kolebka cywilizacji Zachodu. Tafla Morza Śródziemnego jednakowo w końcu odbija biel Jerozolimy, marmur Aten i złoto Rzymu, trzy filary Zachodu.
Jednak celem marsylskiego zgromadzenia jest przede wszystkim to, co piszą w opublikowanym na swojej stronie manifeście jego twórcy, aby „odrodziła się radość i nadzieja kultur oraz narodów Morza Śródziemnego”. Optymizm jako odpowiedź na wyzwania współczesności? Możliwe, a nawet konieczne. Jak bowiem wskazują badania przeprowadzone przez Centre de recherches politiques de Sciences Po (CEVIPO) w lutym 2021 r. we Francji, Niemczech, Włoszech i Wielkiej Brytanii, poczucie pesymizmu i niepokoju jest w krajach Zachodu coraz silniejsze, a radość i nadzieja są bardzo potrzebne. Ekspresja zaś „syndromu pesymizmu społecznego” jest szczególnie silna właśnie we Francji. Nad Sekwaną dominuje przede wszystkim uczucie „zmęczenia”, które wyraża 41 proc. Francuzów poproszonych o opisanie swojego stanu ducha. Francuzi deklarują także „przygnębienie” (34 proc.) i „nieufność” (28 proc.). To trio pesymistycznych przymiotników wyraźnie charakteryzuje Francję na tle opinii wyrażanych w pozostałych trzech krajach europejskich. Jedynie Włosi podobnie jak Francuzi w pierwszej kolejności wyrażają zmęczenie i przygnębienie. Czynniki te we francuskich badaniach odbijają się zaś echem na niższych poziomach zaufania społecznego, infekując wiele zmiennych życia społecznego i wpływając na codziennie decyzje, tak rządzących, jak i samych obywateli. Tylko 35 proc. Francuzów jest całkowicie zadowolonych ze swojego życia, w porównaniu z 34 proc. Włochów, 38 proc. Brytyjczyków i 40 proc. Niemców.

Bezcenne miejsce
Do takiego świata leci tym razem papież. Jak uważa marsylski kardynał Jean-Marc Aveline, aby dać odpowiedź na te wyzwania, „potrzeba większej współpracy Kościoła i władz w regionie”. Czy to znaczy, że w sekularyzowanej do granic Francji nawołuje on do powrotu metafizyki? Nie da się chyba przed takim wnioskiem uciec, zwłaszcza że urodzony w Algierii purpurat przypomniał też w rozmowie z francuskim dziennikiem „La Croix” niespełna rok temu, że sam papież Franciszek lubi Marsylię za to właśnie, że „miasto to znajduje się na linii podziału, będącej jednocześnie punktem spotkania” i jest zdaniem kard. Aveline’a „zarówno bramą na Wschód, jak i bramą na Zachód”. W podzielonym i coraz bardziej wielobiegunowym świecie takie miejsca są faktycznie dla obecnego papieża bezcenne. To franciszkowe peryferie w dokładnym tego słowa znaczeniu.
Rencontres Méditerranéennes to jednak inicjatywa młoda i trudno przewidzieć, czy i jakie będzie miała owoce. Ma być jednak kontynuowana. Czy Francja wyznaczy kierunek? Dwa poprzednie spotykania biskupów i burmistrzów krajów śródziemnomorskich odbyły się we Włoszech – w 2020 r. w Bari i w 2022 r. we Florencji. Tak samo jak w poprzednich spotkaniach, w tegorocznym szczycie weźmie udział Franciszek, któremu zależy na wyznaczeniu misji Kościoła w krajach wybrzeża Morza Śródziemnego. W końcu pierwszą włoską pielgrzymką, którą odbył, była wizyta na wyspie Lampedusa 8 lipca 2013 r., gdzie tak jak wtedy, tak i teraz skupia się uwaga świata. Kolejne łodzie dobijają do jej skalistych brzegów. To kwestia migracji znajdzie się zapewne na pierwszym miejscu wśród problemów, które poruszy papież podczas swojej pierwszej wizyty we Francji.

Śródziemnomorski cmentarz
Kiedy piszę te słowa, Lampedusa jest niemalże oblężona przez szukających schronienia na jej terenie migrantów. To temat niezwykle skomplikowany, jednak dla papieża Bergoglio, syna włoskich migrantów do Argentyny, jeden z najważniejszych. W globalnym bowiem ujęciu w minionej dekadzie, to jest w czasie, kiedy zasiada na tronie Piotrowym, maleńka, włoska wysepka stała się synonimem dramatu współczesnego świata. Lampedusa nabrała też symbolicznego znaczenia, będąc miejscem, gdzie przybysze ze świata stawiają swoje pierwsze europejskie kroki, raz po raz doświadczając cierpienia i dramatów.
Podobnym miejscem jest Marsylia. Liczbę muzułmanów mieszkających w tym drugim pod względem liczebności francuskim mieście szacuje się na 250 tys., a niektóre źródła idą jeszcze dalej i podają, że wyznawcy islamu stanowią nawet 30–40 proc. ludności tego 860-tysięcznego miasta. Jednocześnie, jak wskazuje m.in. raport Open Society Foundation z 2011 r., tylko połowa z nich identyfikuje się z miejscem zamieszkania. Reszta, przede wszystkim migranci z Algierii, Maroka i Tunezji, przybyła do tego francuskiego miasta całkiem niedawno, a na drugą stronę Morza Śródziemnego dostała się promami i żyje kompletnie odizolowana w północnych dzielnicach metropolii. W ciągu najbliższej dekady zaś miasto to stanie się pierwszą na kontynencie metropolią, w której większość mieszkańców stanowić będą wyznawcy islamu. Już teraz w marsylskich oknach częściej powiewają flagi algierskie niż francuskie, niektóre dzielnice są zamknięte dla niemuzułmanów, a porządku na ulicach pilnują imigranckie gangi i „policja szariatu”. Podczas niedawnych, kolejnych już fal zamieszek, to właśnie tu zmarł 27-letni mężczyzna, co dało początek ogólnokrajowej rewolcie, wzburzającej imigranckie przedmieścia francuskich miast.
W basenie Morza Śródziemnego migracja oznacza bowiem śmierć, której skalę trudno oszacować. Za początek tzw. kryzysu migracyjnego uznaje się 2015 r., ale już wcześniej wzrastała liczba imigrantów i uchodźców przybywających do Europy. To jednak po Arabskiej Wiośnie i usunięciu północnoafrykańskich dyktatorów, za zachodnie pieniądze hamujących napływ migrantów na kontynent, liczba łodzi przybijających do wybrzeży Europy wzrosła. Przewidział to jeden z ulubieńców francuskich elit, Muammar Kaddafi, którego francuski prezydent Georges Pompidou nazwał „nadzieją świata arabskiego”. „Nadciąga ku nam epoka mas ludowych nadciągająca po epoce republik” – napisał w libijski dyktator w Zielonej książeczce, po raz pierwszy wydanej w 1975 r.

Odbudowa Notre Dame
Ale Francja, do której przyjeżdża Franciszek, to nie tylko migracja. To też starcie z przeszłością, które widać coraz silniej na ulicach wielkich miast i we francuskiej kulturze. Problem ten nazwała wspomniana już francuska filozof Chantal Delsol, pisząc o kompleksie i wstydzie, którego nabawiła się Francja z powodu kolonialnej przeszłości oraz odrzucenia dotychczasowych norm i reguł. Obrazem tego pożar katedry Notre Dame, gdzie według oficjalnych komunikatów zawiodła instancja elektryczna i tylko cudem udało się uratować najważniejsze relikwie. Budynek jednak spłonął i jest odbudowywany. Prace zaś przy przywróceniu blasku paryskiej katedrze to niebezpieczna sprawa. Philippe Jost, 63-letni francuski urzędnik państwowy, całkiem niedawno przejął misję odbudowy słynnej paryskiej katedry po niespodziewanej śmierci generała Jean-Louisa Georgelina, który zajmował się tym zadaniem od czasu pożaru. Katedra bowiem ma być otwarta na nowo w niebywale krótkim czasie, będąc gotową na igrzyska olimpijskie w Paryżu w 2024 r. Jej nową odsłonę, niedługo po pożarze, zapowiedział prezydent Emmanuel Macron.
Płonąca paryska Notre Dame jest jednak świadectwem czegoś jeszcze. Tuż po pożarze świat przypomniał sobie, że władzę nad wszystkimi kościołami Francji ma państwo, a nadszarpnięty nagłaśnianymi przez media skandalami na tle seksualnym autorytet francuskiego Kościoła nie może wiele. Choć mieszkańcy Paryża, właśnie patrząc na płonącą katedrę, pierwszy raz od wielu lat mogli dać upust społecznym i zewnętrznym religijnym emocjom, spontanicznie modląc się i śpiewając na ulicach miasta, francuskie laïcité, spuścizna rewolucji 1905 r. raz po raz daje o sobie znać, także w kwestii odbudowy katedry. Francuski Kościół, silny intelektualnie, ubożeje z powodu konieczności utrzymywania wielu zabytkowych miejsc, postępującej leciwości i trudności w istnieniu w przestrzeni publicznej. W związku z tym wszystkim Franciszek zdymisjonował niedawno arcybiskupa Paryża Michela Aupetita.

Laïcité!
Czy wizyta papieża Franciszka może być dla Francji remedium? Kraj i społeczeństwo francuskie przechodzą zmiany, jakich od dawna nie znały. Kard. Aveline, który będzie gościć papieża w swojej marsylskiej diecezji, wyraża zaniepokojenie pęknięciami we francuskim społeczeństwie, jego postępującą fragmentaryzacją i radykalizacją. „Coraz trudniej jest prowadzić debatę, w której nie padną wyzwiska. O braku zaufania do polityki i jej aktorów świadczą liczne przypadki wstrzymania się od głosu w ostatnich wyborach. Francja potrzebuje zaangażowania i nadziei” – powiedział w rozmowie z dziennikiem „La Croix”. Podkreślił także, że kraj ma „zbyt wiele wątpliwości co do siebie”; co do tego, czym został „obdarzony w swojej długiej historii” i co może być przydatne innym. „W obecnym koncercie narodów brakuje głosu Francji, ponieważ jest ona niewystarczająco pewna siebie” – to teza niezwykle zbieżna z tym, co o swej ojczyźnie twierdzi Chantal Delsol i co zdaniem francuskiej filozof kładzie się cieniem nie tylko na przyszłości Francji, ale i całej Europy.
W podobnym tonie coraz częściej mówi jednak także Pałac Elizejski, w przedziwny i niespotykany od blisko stu lat sposób powtarzając zdanie francuskich katolików. W dość niezwykły jak na Francję sposób także prezydent Emmanuel Macron zamierza wziąć udział w papieskiej pielgrzymce. Prezydent nie tylko powita Franciszka na lotnisku w Marsylii, nie tylko zamieni z nim kilka słów tête-à-tête, ale i weźmie udział w katolickiej Mszy odprawianej przez papieża. Kwestia obecności Macrona na nabożeństwie 23 września na stadionie Velodrome wzbudziła kontrowersje w świeckiej Francji, gdzie w ostatnich tygodniach rząd nalegał, aby w szkołach zakazano noszenia przez niektóre muzułmanki abai, tradycyjnych nakryć głów. Jak twierdzi jednak zbliżony do Pałacu Elizejskiego urzędnik, który prosi o zachowanie anonimowości, papieska Msza będzie „wydarzeniem popularnym” i „uroczystym”. „Rozdział Kościoła od państwa we Francji absolutnie nie wyklucza Republiki z utrzymywania stosunków ze wszystkimi religiami” – stwierdził urzędnik, szeroko cytowany przez francuskie media. Nie wszyscy francuscy politycy sądzą tak samo. Były skrajnie lewicowy kandydat na prezydenta Jean-Luc Mélenchon napisał na Twitterze, że oczywiście o ile papież jest mile widziany we Francji, to Macron „włamuje się do drzwi”. Buczenie podczas Mszy będzie na Macrona, a nie na papieża – twierdzi Mélenchon. Czyżby jednak skandal Ewangelii był we Francji sprawą polityczną? W podobnym tonie odniosła się do wizyty Franciszka w Marsylii także Marion Maréchal, wiceszefowa prawicowego ruchu Reconquête.

Spotkania
Franciszek przybędzie do Marsylii 22 września i planuje wygłosić przemówienie przed ikonicznym dla miasta kościołem Notre Dame de la Garde, w którym będzie witał migrantów zagubionych na morzu, a próbujących przedostać się do Europy. Oprócz odprawienia na stadionie Mszy dla blisko 60 tys. ludzi następnego dnia, zamknie tygodniowe Rencontres Méditerranéennes, a także spotka się z najbardziej potrzebującymi mieszkańcami Marsylii. Wśród nich wielu nie będzie nawet chrześcijanami. Czy ta masowość jest dla francuskich elit politycznych problemem? Nad Sekwaną tłumy kojarzą się z protestami i niepokojem. Może dlatego prezydent Francji nie lubi tłumów. Emmanuel Macron spotka się zaś najpierw z papieżem prywatnie, zanim Franciszek odprawi Mszę.
Cytowany już anonimowy urzędnik prezydencki powiedział, że podczas Mszy na marsylskim stadionie Emmanuel Macron nie przyjmie Komunii św. Może to i lepiej, bo po pierwsze są ku temu przeszkody natury kanonicznej, ale też dlatego że nie wywoła tym zgorszenia ani wśród francuskich katolików, ani niewierzących wyznawców laïcité. A Franciszek? Pewnie tak jak zwykle będzie pokornie mówić o Ewangelii, miłości i pokoju. Jak zawsze spotka się z ludźmi na marsylskich ulicach. I choć mógłby wykorzystać to spotkanie i w twarz rzucić Emmanuelowi Macronowi słynne J’accuse! (oskarżam), nie zrobi tego. W ten sposób wojen, także tych kulturowych, się nie wygrywa.

---

Michał Kłosowski
Dziennikarz i publicysta, zastępca redaktora naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”; autor książki Dekada Franciszka; przygotowuje rozprawę doktorską na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki