Ucieszyła mnie informacja o wielkim zainteresowaniu Mszą św., jaką we wrześniu odprawi na stadionie w Marsylii papież Franciszek. Zdobyć kartę wstępu będzie bardzo trudno, uruchomiono listy rezerwowe. W mieście ustawione zostaną telebimy, dzięki którym będzie można obserwować wydarzenie także poza stadionem, jak w tzw. strefach kibica. Informacja o popularności „papieskiej” Mszy ucieszyła mnie, bo podaje w wątpliwość dość powszechne przekonanie o tym, że Francja to chrześcijańska ziemia jałowa, że panują tu wyłącznie laicyzm, sekularyzacja i wrogość wobec Kościoła. Wielkie zainteresowanie liturgią z Franciszkiem nieco komplikuje ten obraz i stanowi przestrogę przed takim myśleniem.
Rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona, o czym już niegdyś tu pisałem. Popularność marsylskiej liturgii daje powód, by o tym przypomnieć. Konkretnie zaś o tym, że o ile poziom praktyk religijnych jest we Francji bardzo niski, a polskie wskaźniki, choć spadające, wobec francuskich wyglądają wręcz kosmicznie, o tyle jednak wciąż nie doceniamy roli Francji w budowaniu duchowej siły Kościoła – nie tylko w historii, ale i współcześnie; nie tylko tam, ale na całym świecie.
Zacznę od drobnej obserwacji sprzed 12 lat. Pamiętam wrażenie, jakie wywarła na mnie Msza św. w jednym z maleńkich kościółków w centrum Paryża. To było przedpołudnie, dzień powszedni. W cichej, pełnej skupienia liturgii uczestniczyło kilkanaście osób, przeważnie w młodym i średnim wieku, prawie wszyscy przystąpili do Komunii św. Tak, w centrum laickiej metropolii. A nieopodal, w stolicy laickiej Francji, funkcjonuje wspaniałe Collège des Bernardins, otwarte przez Jean-Marie Lustigera (Żyda z pochodzenia i kardynała Kościoła katolickiego): wielka instytucja katolickiej kultury i nowej ewangelizacji. Ośrodek w pełni ortodoksyjny, a jednocześnie (raczej: i właśnie dlatego!) otwarty na dialog z dzisiejszym światem.
W tym miejscu rodzi się szereg pytań o charakterze bardziej ogólnym: czym byłaby nasza, katolicka kultura bez wielkich francuskich powieściopisarzy – Huysmansa, Bernanosa, Mauriaca – bez ich gorączkowych pytań i niełatwych, acz przekonujących odpowiedzi? Jak wyglądałby współczesny Kościół bez tego, co narodziło się w Taizé, które dziś, dzięki ekumenicznej wspólnocie braci, przyciąga młodych z całego globu? Czy poważnie rozmawiając o Kościele, można pominąć pytania, jakie kulturze i światu stawiają francuscy intelektualiści katoliccy, tacy jak André Frossard, autor Nie lękajcie się – pierwszego książkowego wywiadu z Janem Pawłem II, czy Chantal Delsol, autorka wydanej właśnie u nas książki Koniec świata chrześcijańskiego? Przykłady można by mnożyć.
Nie wiem, czy w Marsylii, najstarszym francuskim mieście, Franciszek będzie mówił akurat o wkładzie Francji w dzieje katolicyzmu. Wiem za to, że poszukując duchowych inspiracji, szukając odpowiedzi na pytanie o to, w jakim świecie żyjemy, oraz zastanawiając się nad przyszłymi drogami Kościoła, o Francji zapominać nie wolno. W „laickiej Francji” wciąż bije źródło.