Film Agnieszki Holland na nowo wzbudził dyskusję na temat migrantów. Przypomnieliśmy sobie emocje sprzed dwóch lat, bo w międzyczasie zapomnieliśmy, że stalowy płot za miliony postawiony na granicy z Białorusią niczego nie załatwił. Tyle że migranci w lasach na pograniczu mają rany nie od concertiny, czyli drutu żyletkowego, a więc nie rany cięte, ale od upadków z pięciometrowej wysokości, więc złamania i stłuczenia. Zapomnieliśmy o nich, a film nam przypomniał, że problem nadal istnieje. Mówię „nam”, bo sama zauważyłam, że za bardzo się uspokoiłam. Uspokoiłam swoje sumienie, wysyłając paczki do ośrodków strzeżonych, tak jakby zapominając, że ludzie tam osadzeni skądś się wzięli. Moje sumienie trochę przysnęło, bo moja codzienność jest oddalona od nich o setki kilometrów. Zielona granica przypomniała mi o ludziach cierpiących i osamotnionych, wyrzucanych, obitych, bez kontaktu z rodziną.
Przypomniał mi też o nich papież Franciszek, który podczas wizyty w Marsylii powiedział tak bardzo znamienne słowa. Mówił o migrantach ginących na Morzu Śródziemnym, no bo stał na jego brzegu, ale właściwie wystarczy zamienić „morze” na „las” i już przekaz staje się czytelniejszy nawet dla najbardziej zatwardziałych katolików. Zatwardziałych w swojej opinii na temat przyjmowania/nieprzyjmowania uchodźców i zamykających oczy na ich cierpienie. „Zbyt wiele osób, uciekając przed konfliktami, ubóstwem i katastrofami ekologicznymi, znajduje w falach Morza Śródziemnego ostateczne odrzucenie w swym poszukiwaniu lepszej przyszłości. W ten sposób to piękne morze stało się ogromnym cmentarzem, na którym wielu braci i sióstr pozbawionych jest nawet prawa do posiadania grobu, a pochowana jest jedynie ludzka godność” – mówił papież. „Obojętność staje się fanatyczna. Osoby, którym grozi zatonięcie, porzucone na falach, muszą zostać uratowane. To obowiązek człowieczeństwa, to obowiązek cywilizacji!”. I jeszcze do aktywistów: „Cieszę się, że widzę tu tak wielu z was, którzy wyruszają na morze, by ratować, ratować migrantów”.
Wszyscy ci, którzy krzyczeli na moim profilu na Facebooku, wyzywając Agnieszkę Holland i jej film, to katolicy. Nie zareagowali na informację ani o wypowiedziach Franciszka, ani o tym, że za film Zielona granica reżyserka otrzyma w Watykanie nagrodę festiwalu Tertio Millennio Film Fest. Festiwal został zainicjowany jeszcze przez Jana Pawła II, a obecnie działa pod patronatem m.in. Papieskiej Rady ds. Kultury. Cytuję uzasadnienie: „Uznanie przyznaje się filmowi, który lepiej niż jakikolwiek inny potrafił ożywić i wyrazić temat poszukiwania najgłębszego sensu życia oraz wstrząsnąć sumieniami, rozświetlając cienie i wydobywając na światło to, co można odkryć w ludzkiej duszy poza ekranem”. O przepraszam, jedną reakcję zauważyłam. Pojawiła się natychmiast, ogłaszając sobie i światu, że to… fake news. Aż tak się to nie może zmieścić w głowie? Mnie z kolei trudno pogodzić katolicyzm z tą fanatyczną obojętnością, o jakiej mówił Franciszek.