W gorącej dyskusji wokół rzekomego ogromnego zjawiska pedofilii w Kościele w Polsce, a w rzeczywistości sprowadzającego się do niesprawiedliwego ataku na polskich księży, abp Józef Michalik stał się główną postacią, której przypisuje się złe intencje, chęć bagatelizowania tego problemu i przerzucania odpowiedzialności na innych, a nawet na dzieci. W ostatnim tygodniu atak na metropolitę przemyskiego wzmógł się za sprawą kolejnych agresywnych publikacji pod jego adresem, kontestujących jego wiarygodność w oczach wiernych Kościoła katolickiego. Ale od początku…
Nowe, „lepsze” wzorce
Przewodniczący Episkopatu Polski nie powiedział nic nowego ani obrazoburczego, nic, co w najmniejszym stopniu mijałoby się z prawdą. Co zatem tak bardzo zbulwersowało media, że niedawno wypowiedziane słowa przewodniczącego Episkopatu Polski były przytaczane w niemal wszystkich serwisach telewizyjnych i radiowych wiadomości? Dlaczego wywołały tak ogromną konsternację? Warto poznać cały fragment „kontrowersyjnej” homilii wygłoszonej przez arcybiskupa we Wrocławiu, ten, który wywołał falę oszczerstw i manipulacji wobec abp. Michalika, tak chętnie podsycanych przez część środków masowego przekazu (zamieszczamy go w ramce obok). Łatwo dostrzec, że arcybiskup nie powiedział niczego, z czym nie moglibyśmy się zgodzić. Na problem pedofilii należy spojrzeć w szerszym kontekście, szukając sposobów zapobiegania i jak najszybszego eliminowania tego zjawiska. I nie chodzi tu bynajmniej o przerzucanie odpowiedzialności, tylko na rzetelne spojrzenie i obiektywną ocenę czynników zwiększających nadużycia seksualne dorosłych wobec dzieci. Faktem jest, że wypowiedź metropolity przemyskiego jest wyjątkowo niewygodna dla tych, którzy próbują narzucać Polakom nową „moralność”, mającą wpływ na kształt nowej cywilizacji dla wciąż zaściankowej rzekomo Polski. Przykładów nie trzeba daleko szukać...
To już u nas jest
Tu i ówdzie pojawiające się postulaty o obniżeniu wieku nieletnich, a tym samym na przyzwolenie na kontakty seksualne z nimi. Emitowanie reklam z podtekstem seksualnym przed godz. 20.00 w publicznej telewizji, promowanie spotów o programie in vitro jako jedynej drodze do spełnienia marzeń o posiadaniu dziecka. Starania rządu o przygotowanie projektu legalizacji związków jednopłciowych. Stawianie za wzór do naśladowania czy kreowanie na ekspertów w dziedzinie seksu i moralności Anny Grodzkiej czy Roberta Biedronia. Ta pierwsza, jak podał jeden z portali, ma prowadzić w Krakowie, nomen omen, warsztaty o życiu seksualnym, Biedroń z kolei był niedawno gościem debaty o legalizacji związków partnerskich w jednym z wrocławskich liceów. I jeszcze jeden przykład. Kilkanaście dni temu jedna z komercyjnych stacji zaprezentowała „nowy model rodziny 3+1”. I tak oto za „wzór” rodziny stawia się homoseksualistę, który został biologicznym ojcem dziecka dwóch lesbijek. „Ojciec” uważa, że w przykładny sposób wypełnia swe obowiązki, bo choć nie mieszka z „rodziną”, to z okazji urodzin syna wziął nawet urlop ojcowski…
Wróg medialny nr 1
Nachalne epatowanie rewolucją seksualną we wszelkich postaciach prowadzi w końcu również do pedofilii. To wszystko jest przecież jedną wielką pochwałą niemoralności, która uderza przede wszystkim w zdrową rodzinę. Tymczasem warto przypomnieć, że zgodnie z art. 72 Konstytucji RP „każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed demoralizacją”. I o tym właśnie mówi abp Michalik: o potrzebie zwrócenia uwagi na wieloaspektowość zagrożeń dla życia moralnego w naszym kraju.
Niemałą winę w tym względzie ponoszą media, które aspirują do bycia sędzią także w sprawach dotyczących Kościoła. Ich zachowanie przypomina biblijną przypowieść o oskarżycielu, który widzi źdźbło winy w oku bliźniego, a belki w swoim nie dostrzega.
Kościół katolicki w Polsce, podobnie jak na całym świecie, jest jedną, jeśli nie jedyną, z ostatnich sił przeciwstawiającą się nowej „moralności”, stając w obronie nienaruszalnych zasad moralnych i tych, którzy głosu jeszcze nie mają – nienarodzonych. Głośno sprzeciwiając się promowaniu seksualności człowieka jako towaru jak każdy inny, staje się niewygodnym przeciwnikiem, który staje na drodze do „prawdziwej” wolności.
Skąd nienawiść
Aby go wyeliminować, trzeba nadszarpnąć jego autorytet i udowodnić mu anachronizm poglądów i postaw. Stąd medialna nagonka na przewodniczącego KEP. Wspomnijmy tylko o tej z ostatniego tygodnia. I choć nie ma się co dziwić apologetycznemu tonowi publicystyki „Polityki” wobec gender, wczesnego wychowania seksualnego i krytyki abp. Michalika jakoby jego poglądy na ten temat były „anachroniczne i groźne”, to dziwi ironiczny wydźwięk pod adresem metropolity przemyskiego w „Tygodniku Powszechnym”, bądź co bądź piśmie katolickim. Dziennikarze gazety kwestionują jego wiarygodność, poddając w wątpliwość sposób, w jaki abp Michalik otrzymał tytuł Człowieka Roku 1998/1999 Międzynarodowego Centrum Biograficznego w Cambridge (IBC).
Informację o tym tytule można było znaleźć w biogramie przewodniczącego KEP, m.in. na jego oficjalnej stronie internetowej, ale zawierała ona nieścisłość, która mogła sugerować, że tytuł ten został przyznany przez Uniwersytet Cambridge. „Tygodnik Powszechny” napisał, że „to nie Uniwersytet Cambridge uhonorował przemyskiego metropolitę, a za ten tytuł można zapłacić”. Tymczasem, jak poinformował KAI ks. Adam Sycz, sekretarz przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, „bp Michalik faktycznie otrzymał tytuł człowieka roku 1998/1999 Międzynarodowego Centrum Biograficznego w Cambridge (IBC), ale wniosek o jego przyznanie złożyła inna osoba”, a sam „arcybiskup nigdy nie zabiegał i nie płacił za żaden tytuł”, co sugerował „Tygodnik”.
***
W całej tej niesmacznej sprawie nasuwa się kilka pytań. Dlaczego akurat dziennikarze katolickiego pisma występują przeciwko metropolicie przemyskiemu? Dlaczego inną miarą mierzy się hierarchię Kościoła, a inną świeckich? Dlaczego nikt nie zareagował na etykietowanie duchownych, którym posłużyli się Kuba Wojewódzki czy Anna Przybylska? Ten pierwszy stwierdził, że ksiądz katolicki to orientacja seksualna, a aktorka i celebrytka klasowe zdjęcie z dzieciństwa zamieszczone na swoim Instagramie skomentowała słowami „Szwedzki stół dla duchownych”. Dlaczego podważa się autorytet Kościoła w Polsce niemal równolegle do ogłoszenia informacji o kanonizacji bł. Jana Pawła II?
Przypadek? A może trzeba było znaleźć kozła ofiarnego sprawy, tak by odwrócić uwagę od rzeczy istotniejszych…
Fragment homilii wygłoszonej przez abp. Michalika 16 października we Wrocławiu podczas Mszy św. z okazji 90. rocznicy urodzin kard. Henryka Gulbinowicza
„Rodzina w Polsce cieszyła się zawsze najwyższym szacunkiem, a i dzisiaj stawiana jest wśród priorytetów życiowych przez 82 proc. ankietowanych młodych ludzi, ale w praktyce potem 30 proc. zawartych małżeństw rozpada się, bo zapomniano, że prawdziwa miłość to nie egoizm we dwoje, ale wierność, czystość, ofiara, to szukanie radości współmałżonka i własnych dzieci. Trzeba przywrócić ludziom miłość prawdziwą, aby nie więdło ich człowieczeństwo, aby rozwijało się szczęście i radość w sercach dzieci. Wiele dziś się mówi i słusznie o karygodnych nadużyciach dorosłych wobec dzieci. Tego rodzaju zła nie wolno tolerować, ale nikt nie odważy się pytać o przyczyny, żadna stacja telewizyjna nie walczy z pornografią, z promocją fałszywej, egoistycznej miłości między ludźmi. Nikt nie upomina się za dziećmi cierpiącymi przez brak miłości rozwodzących się rodziców, a to są rany bolesne i długotrwałe. Na naszych oczach następuje promocja nowej ideologii gender. Już kilkanaście najważniejszych uniwersytetów w Polsce wprowadziło wykłady z tej nowej i niezbyt jasnej ideologii, której programową radę stanowią najbardziej agresywne polskie feministki, które od lat szydzą z Kościoła i etyki tradycyjnej, promują aborcję i walczą z tradycyjnym modelem rodziny i wierności małżeńskiej. Ideologia gender budzi słuszny niepokój, jako że odchodzi od praw natury, promuje tzw. związki małżeńskie między osobami jednej płci, walczy o prawo legalizacji adopcji dziecka przez takie pary, a ostatnio wkracza do przedszkoli i szkół z instrukcją o tym, że należy od najmłodszych lat wygasić w dziecku poczucie wstydu i pouczyć je o możliwościach czerpania cielesnych przyjemności wbrew etyce naturalnej, a nawet o możliwościach manipulowania płcią, aż do dowolnego wyboru obranej płci”.