"Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz" (Mt 10, 34).
Jak to się dzieje, że mimo takiego zdania św. Paweł mówi o Chrystusie, że „jest naszym pokojem, On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość” (Ef 2, 14)? Przecież zaraz po wypowiedzeniu tych słów Jezus stwierdził równie ostro: „Przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową” (Mt 10, 35). Ale czyż nie ten sam Chrystus nakazał uczniowi zbyt pochopnie dobywającemu miecza przeciw słudze najwyższego kapłana w Getsemani: „Włóż miecz na swoje miejsce, bo wszyscy, którzy mieczem wojują, od miecza giną” (26, 51–52)?
Jest oczywiste, że oświadczenie zawarte w tzw. kazaniu misyjnym Jezusa, drugiej z pięciu wielkich mów włączonych do Ewangelii wg św. Mateusza, należy interpretować za pomocą klucza metaforycznego, a nie dosłownie. Ten drugi sposób doprowadziłby do jawnej sprzeczności z nieustającym przesłaniem Chrystusa, który zachęcał ucznia do nadstawienia drugiego policzka temu, który by go uderzył (zob. 5, 39). W tej samej perspektywie trzeba interpretować wydarzenie z Ostatniej Wieczerzy, przytoczone przez Łukasza, kiedy niespodziewanie Chrystus prosi swych uczniów o sprzedanie płaszcza i zakupienie miecza. Jego zamiarem było wówczas postawienie ich w stan czujności: imperium ciemności triumfuje, nie można pozostać biernym, trzeba koniecznie zacząć walkę ze złem.
Jednak już tego samego wieczoru okazało się, że nie został zrozumiany. Nagle znaleźli się uczniowie, którzy oznajmili: „Panie, tu są dwa miecze”. Rzeczywiście bowiem, jak zaświadcza żydowski historyk na usługach Rzymu, Józef Flawiusz, żyjący w czasach św. Pawła, w niektórych regionach Palestyny i z okazji świąt Paschy, kiedy do Jerozolimy ściągały tłumy ludzi, wolno było nosić broń dla obrony osobistej (zob. Dawne dzieje Izraela, XIV, 4, 2; XVIII, 9, 2). Jezus zareagował na postawę swych uczniów gorzkim i smutnym „Wystarczy” (Łk 22, 35–38).
Jakie jest więc prawdziwe znaczenie miecza dla Chrystusa? Odpowiedź jest prosta: opowiedzenie się za Ewangelią wymaga zaangażowania całego życia. Kapitalnie wyjaśnia to starzec Symeon mówiący o trzymanym w ramionach nowo narodzonym Jezusie: „znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 34). Jego obecność w świecie nie będzie obojętna i bezbarwna, Jego słowo będzie „skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha” (Hbr 4, 12), ze spotkania z Nim nie będzie można wyjść nietkniętym, Jego oferta moralna będzie bardzo wymagająca i podważy wiele prywatnych interesów.
Jest wiele passusów ewangelicznych, które podkreślają metaforyczne, co nie oznacza, że niegroźne, znaczenie obrazu miecza zastosowanego przez Jezusa. Bardzo sugestywne jest również przedstawienie Chrystusa na początku Apokalipsy, gdzie czytamy, że „z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry” (1, 16), co jest nawiązaniem do izajaszowych słów, że „tchnieniem swoich warg [Mesjasz] uśmierci bezbożnika” (11, 4), unicestwiając zło. Właśnie dlatego w symbolicznym opisie uzbrojenia chrześcijanina opisanego w Liście do Efezjan (6, 11-17) także występuje „miecz Ducha, to jest słowo Boże” (6, 17).