Pod flagą biało-czerwoną, biało-amarantową, a czasem nawet pod banderą... piratów! Powstaje „latająca wystawa historyczna”.
To pomysł dla domów kultury, bibliotek, szkół, ale także dla parafialnych wspólnot czy przykościelnych klubów, świetlic. W Bydgoszczy powstaje zalążek wystawy historycznej, która po złożeniu zmieści się do średniej wielkości torby i może niemalże w każdym miejscu rozpocząć swoją edukacyjną misję. Narodowe barwy, flagi, mają chyba bowiem to do siebie, że tylko czekają, kiedy mogą się rozwinąć się, załopotać na wietrze.
Pomysł dojrzewał we mnie od kilku lat: szansa na realizację pojawiła się wraz z ofertą firm specjalizujących się w produkcji flag komercyjnych, nadrukowywanych na różnorakich materiałach. A dlaczego ową tanią, dostępną technologią nie sporządzić serii replik flag czy bander istniejących w historii Polski? Powstałaby ciekawa prelekcja, barwnie ilustrowana, obrazowa. Dotąd każda myśl o stworzeniu takiej kolekcji rozbijała się o barierę kosztów – repliki wyszywane, haftowane, choć na pewno piękne, są poza zasięgiem większości instytucji czy stowarzyszeń. Reprodukcje maszynowe możemy zaś uznać za symbol obecności danego sztandaru czy flagi, rekwizyt w dyskusji, zalążek serii, którą każdego roku, przy okazji świąt narodowych, rocznic, można rozwijać i pomnażać. Pierwsza wystawa pod hasłem „Barwne nasze dzieje” będzie przedstawiać dziesięć reprodukcji flag i zostanie zaprezentowana bydgoszczanom już 10 i 11 listopada (organizator – Miejskie Centrum Kultury). Potem może spełniać swe zadanie „latającej ekspozycji”, prelekcji, którą można zaprosić do swej szkoły czy parafii.
Koniecznie amarant?
Wszystko ma nam uzmysłowić bogactwo barw narodowych, jakie poprzez wieki towarzyszyły i towarzyszą polskiej państwowości. Współczesna flaga biało-czerwona miała bowiem swoich poprzedników i „towarzyszy” w postaci rozmaitych chorągwi, proporców, sztandarów, flag brackich itp., będących świadectwem rozwoju polskiej heraldyki, tradycji, myśli narodowej. Dzieje naszych barw są niejednokrotnie zaskakujące! Wspomnijmy tylko takie przypadki: u progu niepodległości za symbol państwowy obwołano flagę biało- amarantową. Amarant miał symbolizować dostojeństwo i być może także barwę krwi „za wolność dotąd przelanej”. Kolor czerwony pojawił się z czasem jako swoiste kompromisowe rozwiązanie. Amarant był po pierwsze trudno dostępny, po drugie zaś jak każdy „egzotyczny” kolor budził niekończące się spory, czy ten odcień jest właśnie amarantem, czy też nie – zastanawiano się w sklepach, w farbiarniach i pod flagowymi masztami... Czerwień wybawiła z kłopotu.
Sztandar – pułapka
Druga pasjonująca przypowieść dotyczy słynnego dwujęzycznego sztandaru – transparentu, którego inspirację przypisuje się Joachimowi Lelewelowi. Wokół wyrazistego, czerwonego krzyża rozmieszono hasło „W imię Boga za naszą i waszą wolność”. Rewers sztandaru powtarzał to dokładnie, lecz po rosyjsku. Polskich symboli narodowych na tym sztandarze zaniechano. Pominięto je celowo, z rozmysłem: w czasie powstania listopadowego – a niektóre źródła mówią także o powstaniu styczniowym – takiż sztandar stawał się ważną bronią psychologiczną. Podobnie jak żołnierze każdej armii, Rosjanie polowali na barwy i symbole przeciwnika. Z powstańczych redut chętnie uprowadzano więc sztandary z czerwonym krzyżem i pokazywano je jako trofeum. Na własną zgubę; hasło bez polskiej symboliki narodowej miało taką samą moc oddziaływania na Polaków, jak i na Rosjan. Rosyjscy poddani cara także potrzebowali wolności, o czy przypominali sobie dzięki polskiemu sztandarowi – fortelowi. Być może niejeden sołdat zdezerterował wskutek działania naszej niezwykłej broni psychologicznej? Chociaż tego ustalić już nie można, to każdy z nas przyzna, że wobec barw narodowych, sztandarów, chorągwi czy proporców trudno postać obojętnym. Sztandar potrafi załopotać w duszy.
Zainteresowanych darmową wystawą i prelekcją na temat narodowych barw zapraszam do kontaktu pod numerem telefonu: 503 584 840.