„Czyściciele” kamienic wyrzucający ludzi z mieszkań to nowa i bandycka plaga, na którą jak na razie polskie prawo i państwo przymyka oko. Jak długo jeszcze?
„Czyściciele” to nazwa tych osób, które w imieniu właściciela kamienicy czy bloku podejmują działania prowadzące do pozbawienia lokatorów ich mieszkań. Ci lokatorzy nazywani są przez nich pogardliwie „wkładką mięsną”, której z takiego mieszkania należy się pozbyć. „Czyszczenie kamienic” to bezprawny proceder prowadzący do szybkiego i prawie bezkosztowego pozbycia się niechcianych lokatorów przez nowych właścicieli nieruchomości. Głównymi celami tych kamieniczników, wynajmujących podejrzanych i działających najczęściej z naruszeniem prawa zawodowych „czyścicieli”, jest uniknięcie trzyletniego okresu wypowiedzenia umowy najmu, nieprzedstawienie lokatorom oferty mieszkania zastępczego i wypłaty tzw. odstępnego. Chcą się bogacić szybko, bez względu na to jakim kosztem.
Mechanizm odzysku
Odzyskiwanie po latach od miasta kamienic, handel nimi i ich „czyszczenie” to cała piramida prawno-finansowo-psychologiczna, gdzie na samym dole znajdują się zdezorientowani i najczęściej bezbronni mieszkańcy. W środku są „czyściciele” kamienic, których metody działania przypominają lekką odmianę technik stosowanych przez grupy mafijne z lat 90. Na samym czubku tej piramidy są właściciele, często spółki i firmy, najczęściej powiązane z jakąś dużą instytucją finansową, np. bankiem.
Zaczyna się najczęściej od drastycznej podwyżki czynszu, zamętu informacyjnego i propozycji – z tych „nie do odrzucenia” – szybkiej wyprowadzki. Pretekstem do trwałego utrudniania życia mieszkańcom, który ma ich skłonić do szybkiego opuszczenia domu, może też być „przegląd techniczny”. Najczęściej jest on wstępem do generalnego remontu kamienicy, a przecież w czasie takiego remontu gdzieś trzeba mieszkać.
Niszczenie instalacji wodno-kanalizacyjnych, burzenie ścian, przebijanie sufitów, dziurawienie dachów, przecinanie kabli elektrycznych, zalania wodą, celowe dewastacje dachów, murów kamienic, wreszcie nachodzenie przez tzw. nieznanych sprawców – to repertuar „czyścicieli”, którego nie powstydziłyby się komunistyczne służby czy zrodzone z nich zorganizowane grupy przestępcze. Tak było w Warszawie i w wielu innych miastach w Polsce.
Bunt w Poznaniu
I tak miało być w przypadku lokatorów z ulicy Stolarskiej w centrum Poznania. Jednak trafiła kosa na kamień, a precyzyjnie opór zdesperowanych mieszkańców wsparty pomocą poznańskich anarchistów i powiązanego z nimi Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów oraz zainteresowaniem życzliwych mediów pozwolił na obronę kamienicy. Trwa ona już od lata zeszłego roku. Dramat lokatorów kamienicy w Poznaniu rozpoczął się przeszło pół roku temu, gdy prawowici właściciele kamienicy ujawnili się cztery lata temu, odsprzedali ją dwóm poznańskim biznesmenom Lechosławowi Gawrońskiemu i Grzegorzowi Liberkowskiemu. Do dziś unikają oni jak ognia pojawiania się w swojej kamienicy i odbierania korespondencji urzędowej. Wynajęli Piotra Ś., prowadzącego firmę Fabryka Mieszkań i Ziemi, i Piotra Ż. (dziś „zmienił branżę”), który został ich pełnomocnikiem, choć nie posiada uprawnień do zarządzania nieruchomościami. Zadaniem Piotra Ś. było jak najszybsze pozbycie się mieszkańców, choć ci mieli podpisane stałe umowy z miastem na wynajem mieszkań. Piotr Ś. z wynajętymi robotnikami zaczął od odcięcia lokatorom wody i gazu, których zresztą do dziś nie mają. Mieszkania były regularnie zalewane, na klatkach schodowych eksplodowały petardy, mieszkańcom podrzucano robaki, a nawet ktoś zawiesił wstęgę pogrzebową z napisem „Ostanie pożegnanie” i rozlepił plakaty informujące, że lokatorzy „znęcają się nad swoimi rodzinami”. Wszystko po to, by lokatorzy sami zdecydowali się opuścić swoje mieszkania. Gdy to nie zmusiło lokatorów do wyprowadzki z feralnej kamienicy, ludzie Piotra Ś. przystąpili do „generalnego remontu”, który polegał na celowej dewastacji ściany poddasza, by tym sposobem zmusić w końcu nieposłusznych domowników do wyprowadzki. „Remontowi” uniemożliwiającemu lokatorom normalne zamieszkiwanie zapobiegł w końcu nadzór budowlany, który nazwał ją „celową dewastacją”.Kiedy następnie robotnicy Piotra Ś. odcięli mieszkańcom internet, telefony stacjonarne i telewizję kablową, ci zabarykadowali się w kamienicy. Gdy robotnicy „czyściciela” próbowali sforsować barykadę, mieszkańcy wraz z anarchistami i interweniującymi policjantami stoczyli zwycięską bitwę o dostęp do kamienicy. Dziś jest ona zamieniona w twierdzę, z drzwiami, bramą zastawioną drewnianymi płytami i zabitymi deskami.Niedawno lokatorzy, dzięki poznańskim elektrykom, sami naprawili instalację elektryczną poprzecinaną przez nieznanych sprawców w przeddzień Wigilii. Policja do dziś ich nie znalazła. Dlaczego wcześniej nie pomogła im powiatowa inspekcja nadzoru budowlanego? Bo obowiązują ich dwutygodniowe urzędowe terminy powiadomienia właścicieli o planowanej kontroli.
Na spotkaniu z wojewodą wielkopolskim Piotrem Florkiem Piotr Ś. zadeklarował naprawę instalacji, ale nie powiedział kiedy. Gdyby nie kolejna pomoc ze strony anarchistów, którzy sprowadzili agregat prądotwórczy z Warszawy, mieszkańcy święta spędziliby bez prądu.Piotrowi Ś., „czyścicielowi” kamienic, latem prokuratura postawiła zarzut nękania lokatorów. Ma zakaz zbliżania się do kamienicy na odległość 100 metrów. W przypadku kontroli siedzi w samochodzie na ulicy i wypytuje później wychodzących inspektorów.
Piotr Ś. zanim stracił część nazwiska, dał się poznać w Poznaniu z jak najgorszej strony już dwa lata temu. Najpierw w 2011 r. opróżniał kamienicę na Piaskowej. A w 2010 r. „wyczyścił” z lokatorów kamienicę na ulicy Strusia. Teraz zaczął nękać lokatorów z kamienicy przy ul. Niegolewskich, gdzie ostatnio mieszkańcy złapali na gorącym uczynku 21-letniego włamywacza. Przyznał się on, że działał na zlecenie Piotra Ś. Wcześniej w jednym z pustostanów nieznani sprawcy uszkodzili rurę wodociągową, która zalała klatkę schodową aż do piwnicy.
Bezradna władza
Choć problem jest ogólnopolski, na razie nie widać dobrego rozwiązania. W odpowiedzi na list otwarty Piotra Ś., w którym czytamy, że „(…) Urząd Miasta Poznania zawarł z lokatorami umowy najmu i powinien tych lokatorów zabrać”, prezydent Poznania Ryszard Grobelny odpisał uprzejmie w liście opublikowanym na stronie Urzędu Miasta, że się z nim nie zgadza. Komentując działania „czyściciela”, wezwał do zaprzestania stosowania takich metod. Jednak to w żaden sposób nie rozwiązuje nabrzmiałego problemu. Problemu, który dotyczy wielu osób w kraju. Paweł Łukaszewski, szef poznańskiego nadzoru budowlanego, przygotowuje projekty zmian w prawie, które miałyby przyspieszyć procedury i uniemożliwić samowolne odcinanie przez właścicieli wody i prądu. – Jeżeli dochodzimy do wniosku, że to złośliwe działanie i nie stoją za nim żadne poważne przyczyny, np. niesprawna instalacja, to przekazujemy sprawę prokuraturze, która ma potwierdzić ten fakt. Potem sprawa trafia do sądu, który nakazuje przywrócenie wody do kamienicy – zadeklarował na łamach jednego z dzienników Łukaszewski. Obecnie to inspektorat zajmuje się odciętą instalacją. – Wydajemy decyzje, właściciele się odwołują. Kolejny etap to postępowanie egzekucyjne. Na każdym jego etapie właściciel również ma prawo do odwołania. Przez to sprawy trwają po kilkanaście miesięcy, a woda jest potrzebna ludziom tu i teraz. Dzięki zaangażowaniu prokuratury to powinno trwać krócej – podsumowuje. Jednak droga do uchwalenia poprawek przez Sejm jest jeszcze bardzo długa, a reakcja władz i policji jest ciągle niedostateczna wobec takich praktyk. Jak się bronić?
Samoobrona lokatorska
Mieszkańcy Stolarskiej przestali płacić czynsz Piotrowi Ś., kiedy ten nie przedstawił żadnych dokumentów, że ma prawo zbierać od nich pieniądze. Na razie udało im się stworzyć możliwość wpłacania czynszu na konto depozytu sądowego zamiast Piotrowi Ś. Mieszkańcy na razie walczą o niższy czynsz, z którym nie zgadza się „czyściciel”, żądający 100 proc. stawki. Zdaniem mecenas Agnieszki Rybak-Starczak, pełnomocniczki mieszkańców, należą im się zamienne mieszkania na czas remontu. Jednak prawdziwym przełomem będzie moment, gdy sąd zajmie się sprawą o nękanie przez Piotra Ś. – Kiedy trafi ona na wokandę, a wierzę, że tak się stanie, to mieszkańcy każdej wyczyszczonej przez niego kamienicy będą mogli wystąpić jako oskarżyciele posiłkowi i dochodzić swoich roszczeń – wyjaśnia Rybak-Starczak. Wtedy też mieszkańcy bez żadnego problemu mogą się włączyć w proces. Skupem poznańskich kamienic zajmują się nieznane wcześniej nikomu spółki Beneficial i Kappa Incest. Są one powiązane z Wielkopolskim Bankiem Spółdzielczym, który działa pod szyldem Neobanku. Spółki te do „oczyszczania” kamienic wynajęły Piotra Ś. Przeciwko tym firmom z pozwem sądowym wystąpiły osoby pokrzywdzone przez „czyściciela”. Domagają się wielotysięcznych odszkodowań. Reprezentuje ich, podobnie jak mieszkańców Stolarskiej, mecenas Rybak-Starczak. Jeśli wygrają, byłby to precedens, który być może zastopowałby takie praktyki także w innych przypadkach. Dziś jednak musimy dostrzegać ogromne niebezpieczeństwo grożące wielu zwyczajnym ludziom w tej wprowadzanej po cichutku praktyce. Mechanizm „czyszczenia” kamienic z niechcianych lokatorów to nie tylko groźny proceder, podważający powagę prawa i porządku. To także zagrożenie dla każdego, kto miałby nieszczęście znaleźć się w lokalu, na którym ktoś chce zarobić, lekceważąc wszelkie zasady społecznego współżycia, a na miejscu tych lokatorów pewnie może być wielu z nas. Czekamy więc na zmianę przepisów. Czy jednak wszyscy zdołają się ochronić przed tym bezprawiem, zanim państwo przypomni sobie o swoich obowiązkach względem obywateli?