„Kiedy byliśmy w piątej gimnazjalnej, graliśmy Antygonę Sofoklesa. Antygona – Halina, Ismena – Kazia, mój Boże... A ja grałem Hajmona. O, ukochana siostro ma Ismeno, czy ty widzisz, że z klęsk Edypowych żadnej na świecie los nam nie oszczędza? Pamiętam do dziś...” – mówił z radością bł. Jan Paweł II w 1999 r. w Wadowicach.
Wielki rodak, papież – następca św. Piotra, który zawsze powracał do swoich korzeni. Nigdy nie ukrywał, że teatr – ale wartościowy, z przesłaniem – zostawił na zawsze trwały ślad w jego sercu. A jaki jest Teatr „Kamienie Pana”?
Iść dalej
Jego dzieje są krótkie, bo sięgają 2010 r. Wtedy nie miał jeszcze nazwy. Jednak repertuarem zyskał sobie dużą publiczność. Taką, która szuka czegoś więcej, czegoś ambitnego. – Jako pierwszą sztukę wystawiliśmy Ecce Homo w kościele w Słupach, gdzie jestem katechetą. Miało to być jednorazowe przedstawienie. Po zachęcie niektórych widzów, aby przedstawić ją jeszcze w innych miejscach, pojawiła się myśl: a może jednak iść z tym dalej? I tak się to zaczęło – powiedział opiekun Andrzej Wesół.
Jest to teatr młodzieżowy, tworzą go głównie studenci i licealiści. W skład pierwszego zespołu wchodzili: Agnieszka Wesół (dzisiaj Berka), Sławomir Berka, Adam Kłosowski, Anna, Paweł i Krzysztof Wesół, Szymon Wójcik, Anita i Maciej Ehrlich, Kamila Niespodziana, Marika Pietraszko i właśnie Andrzej Wesół. – Dzisiaj jest nas trochę mniej. Działamy przy parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Chomętowie. Jeździmy po terenie diecezji bydgoskiej i archidiecezji gnieźnieńskiej. Występowaliśmy ok. 60 razy, głównie w kościołach, ale i w świetlicach czy domach kultury, dla przeróżnych grup społecznych – dodał Andrzej Wesół.
O ludzkim życiu
Na co dzień opiekun Teatru „Kamienie Pana” jest katechetą i nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. Chociażby z racji pełnienia tych funkcji rozumie szeroko pojęcie służby w Kościele. Sztuki wystawiane przez młodych są zupełnie bezpłatne. Zespół prosi czasami… o małą ofiarę, która wiąże się z kosztami dojazdu. – Dzięki życzliwości księży, wiernych, bliskich oraz oszczędnościom i pomysłom mamy skromny, ale własny sprzęt nagłaśniający i oświetleniowy – powiedział Andrzej Wesół.
Teatr wystawił do tej pory spektakle: Ecce Homo, Król z pustymi rękami, Zło dobrem zwyciężaj oraz Król wschodzącego słońca. – Teatr jest naszą pasją, dlatego młodzież wkłada całe swoje serce, nie licząc czasu i nie oczekując zapłaty. W sztukach podejmujemy rozważania o ludzkim życiu, wyborach, niekoniecznie słusznych, a mających wpływ na bieg wydarzeń, o tym, co dobre, a co złe i jak słuchać siebie, żeby żyć ze sobą w zgodzie. Chciałbym o każdym z aktorów amatorów coś powiedzieć, ale może oni sami zrobią to lepiej. Ja im za wszystko dziękuję. Głównie za to, że ze mną wytrzymują. Dzięki nim i Bożej pomocy istniejemy i w ten sposób chwalimy Pana – zakończył opiekun teatru.
Paweł Wesół
– Mam 21 lat i na co dzień studiuję mechatronikę. W teatrze gram od początku. Robię to nie tylko dla widzów, ale także dla siebie. Za każdym razem, kiedy występuję w sztuce, odkrywam coś nowego. W teatrze czuje się lepszym człowiekiem. Myślę, że w pewien sposób pomagam innym ludziom. Wierzę, że wśród oglądających nasz teatr znajdą się osoby, których moja gra poruszy się i odmieni ich życie na jeszcze lepsze. Przez to również wskażę drogę do bliskości z Bogiem.
Krzysztof Wesół
– Mam 20 lat i studiuję turystykę oraz rekreację na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Myśląc o życiu poza uczelnią, mógłbym wymienić sporo rzeczy, które robi każdy z nas. Jednak jest coś, czym warto się podzielić. Coś, co pogłębia moją duchowość. Jestem jednym z członków zespołu Teatru „Kamienie Pana”, angażując się przede wszystkim w jego sferę muzyczną. Czynię to z nieprzymuszonej, własnej woli. Dlaczego? Uważam, że każdy z nas powinien głosić Ewangelię, świadczyć o Chrystusie. Kiedy robimy to poprzez teatr, nasze świadectwo staje się silniejsze.
Maciej Ehrlich
– Na co dzień studiuję zaocznie ekonomię, a także pracuję. W teatrze gram od samego początku, a z niektórymi aktorami znam się od urodzenia. Wcielałem się w role: Jezusa, szatana, Marcina, Króla z pustymi rękami. Pomimo wytężonej pracy, wielu prób czy występów czujemy się wspólnotą. Spotykamy się również prywatnie. Wciąż dopisuje nam humor i jesteśmy pełni optymizmu. Grając, próbujemy niejako „wciągnąć” całą publiczność w historię, którą przedstawiamy. Chcemy jej pokazać, w jaki sposób można przeżyć chociażby okres Adwentu czy Wielkiego Postu. Czerpię dużo wewnętrznej radości z tego, że mogę w pewien sposób głosić Słowo Boże. To dla mnie odskocznia od codzienności, coś, co bardzo lubię.
Agnieszka Berka
– Mam 22 lata, studiuję dyrygenturę chóralną i edukację muzyczną na Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy. Z racji mojej pasji w teatrze zajmuję się oprawą muzyczną spektaklów. Niekiedy zdarza się również, że jestem potrzebna na scenie. Wtedy odgrywam mniejsze role. Z częścią grupy spotykamy się również poza teatrem. Łączą nas rekolekcje, w czasie których wcielamy się w diakonię wychowawczą czy podejmujemy akcje w ramach działań Caritas. Wracając do teatru... Czym on dla mnie jest? Jest oderwaniem się od codziennego życia. Muzyka, którą wybieram do przedstawień, lub ta, którą tworzę sama, daje mi ogromne możliwości własnego rozwoju. Najbardziej uwielbiam moment, kiedy dostaję „suchy” scenariusz i mogę dopasować utwory, które najlepiej odzwierciedlą czytany tekst i przekażą w dogłębny sposób jego sens. To niesamowite – czuć się tak potrzebnym jak my wszyscy. Każdy z osobna w Teatrze „Kamienie Pana” odgrywa ogromną rolę. Wydaje mi się, że ludzie czerpią dużo siły z naszych przedstawień. Często w problemach poruszanych w danej sztuce odnajdują swoje własne i utożsamiają się z bohaterami. Myślę, że dostaliśmy od Boga pewnego rodzaju szansę na to, aby pomagać innym. Nawet jeśli nieświadomie – to jednak.
Sławomir Berka
– Z wykształcenia jestem pedagogiem, z wyboru zajmuję się muzyką – zarówno w teatrze, jak i na co dzień – a z woli Boga jestem osobą niepełnosprawną. W teatrze jestem od samego początku. Z całą grupą znam się i przyjaźnię niemal od zawsze. Myślę, że właśnie w tej przyjaźni tkwi tajemnica i siła przekazu, który niesiony jest w świat.
Anita Ehrlich
– Od października rozpocznę ważny etap w swoim życiu – studia. Na co dzień interesuję się sportem, muzyką. Jedną z form odskoczni od rzeczywistości jest udział w teatrze, do którego jestem bardzo przywiązana. Mimo planów na przyszłość chcę zawsze znaleźć czas na uczestnictwo w nim. Pamiętam doskonale początki teatru, które, nie ukrywam, były trudne. Ale dla chcącego nic trudnego. Bycie w zespole ludzi o podobnych pasjach przynosi mi wiele radości i satysfakcji. W teatrze każdy musi być elastyczny. Grałam różne role: matkę, króla, anioła.
Marika Pietraszko
– Pochodzę z parafii pw. św Wita w Słupach. W teatrze jestem już trzeci rok. Na początku występy były dość stresujące, ale z czasem oswoiliśmy się ze sceną. Ta droga jest dla mnie odskocznią od codziennej nauki i obowiązków. Miło jest słyszeć od ludzi tak wiele ciepłych słów, które motywują nas do dalszego działania. Czuję, że to, co robimy, jest ludziom potrzebne.
Szymon Wójcik
– Jestem studentem turystyki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Na co dzień interesuję się sportem, w szczególności siatkówką i piłką nożną. Uwielbiam także amerykańskie komedie oraz mocne kino akcji. Należę do parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Chomętowie. Od trzech lat udzielam się artystycznie w teatrze. Gra w nim jest dla mnie niezwykłym doświadczeniem, jest duchową odskocznią od szarej rzeczywistości. Teatr to również czas spędzony z pozostałymi członkami naszej formacji, których traktuję jak rodzinę. Dziś tworzymy spójną grupę, która potrafi „otwierać” ludzkie serca. Cały czas się rozwijamy, a motywacją jest zawsze reakcja odbiorców, którzy często wzruszają się do łez.
Anna Wesół
– Na co dzień uczę się w gimnazjum, więc jestem zarazem najmłodszą osobą w Teatrze „Kamienie Pana”. Czym teatr jest dla mnie? Na pewno umocnieniem wiary i odskocznią od wszystkiego. Poprzez wcielanie się w różne role mogę łączyć się z Panem Bogiem. Nie są to role pierwszoplanowe. Jednak czuję, że każdy, nawet najmniejszy gest i tak widziany jest przez Pana Boga, a to jest przecież najważniejsze.