"[Józef] nie znał [Maryi], aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus" (Mt 1, 25).
Jest to dosłowne tłumaczenie wersetu z Ewangelii wg św. Mateusza, dodaliśmy jedynie imiona bohaterów, czyli pary Józefa i Maryi z Nazaretu. W naszej podróży po trudnych miejscach biblijnych podobny przekład wzbudza pewne reakcje, zwłaszcza w katolikach. Ale po kolei. Przede wszystkim musimy uściślić znaczenie czasownika „znać”, który jest zastosowany zgodnie ze znaczeniem swego hebrajskiego źródłosłowu, mimo że oczywiście występuje tu grecki czasownik ghin?skein. W kulturze klasycznej wskazywał on na poznanie intelektualne, rozumowe i duchowe. Tymczasem biblijny kontekst hebrajskiego czasownika „znać” – jada’ jest zupełnie inny.
Zakłada on bardziej złożoną i różnorodną rzeczywistość, która naturalnie obejmuje rozum, ale też wolę, pasję, uczucia, a nawet działanie. Współczesna psychologia również preferuje tę pełniejszą wizję ludzkiego poznania, która zawiera aspekt intelektualny, wolitywny, afektywny i efektywny. W tym świetle widać, dlaczego czasownik „znać” stał się eufemizmem określającym akt miłosny, który powinien angażować całość bytu, działania i myślenia osoby (co niestety jest rzadkie w naszych czasach naznaczonych jedynie „konsumowaniem” stosunku płciowego).
Rozwiązaliśmy pierwszy problem, możemy zatem przejść do drugiego, bardziej istotnego. Greckie zdanie mówi o czystości małżonków, „aż do” powicia przez Maryję Syna. Kiedy mówi się, że coś nie wydarzyło się „aż do” jakiegoś momentu, przyjmuje się zazwyczaj, że nastąpiło później: Józef zatem nie współżył z Maryją aż do narodzin Jezusa, ale potem mógł to robić. Taki tok rozumowania podważyłby jeden z dwóch tradycyjnych fundamentów mariologii: wieczne dziewictwo Matki Chrystusa, nieustannie podkreślane w tekstach liturgicznych i dogmatycznych, oraz uczyniłby z „braci i sióstr” Jezusa prawdziwych krewnych pierwszego stopnia (w przyszłości wrócimy do tej sprawy).
W rzeczywistości powyższe zdanie nie jest tak proste, jak wydaje się w naszym języku. W grece i w językach semickich wyrażenie służy podkreśleniu tego, co dzieje się przed upływem owego „aż do”: Józef nie współżył z Maryją, a jednak urodził się Jezus. „Aż do” nie interesuje się tym, co było potem. Samo przez się zatem nie podaje w wątpliwość teologicznej kwestii wiecznego dziewictwa Maryi, która zresztą była tematem żywej debaty w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, o czym świadczą na przykład niektóre bardzo polemiczne teksty św. Hieronima (IV w.)
Stąd możemy uznać za uprawniony przekład Mateuszowego wersetu, którym posługuje się oficjalnie liturgia: Józef „wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus”. Taki przekład oddaje poprawnie i dokładnie sens oryginalnego tekstu. Wiąże się z nim inne sformułowanie, tym razem z Ewangelii wg św. Łukasza: „Powiła swego pierworodnego Syna” (2, 7). Określenie „pierworodny” ma znaczenie ściśle prawnicze, akcentujące godność i prawa Nowonarodzonego. Z Biblii wiemy, jak ważna była to prerogatywa: pamiętamy ostry konflikt Ezawa i Jakuba właśnie z powodu przywileju pierworodztwa, o którym czytamy w Księdze Rodzaju (zob. rozdz. 25 i 27). Bardzo ciekawy pod tym względem jest również aramejski tekst z końca I w. mówiący o matce (także noszącej imię Maria), która „zmarła wydając na świat swego pierworodnego syna”!