"Wody ogarnęły mnie zewsząd, aż po gardło, ocean mnie otoczył, sitowie oplotło mi głowę. (…) Ale Ty wyprowadziłeś moje życie z przepaści, Panie, mój Boże!" (Jon 2, 6–7).
„Wybaw mnie, Boże, bo woda mi sięga po szyję. Ugrzęzłem w mule topieli i nie mam nigdzie oparcia, trafiłem na wodną głębinę i nurt wody mnie porywa”, wołał Psalmista (69, 2–3), wyprzedzając krzyki Jonasza, połkniętego przez wielką rybę, który z jej brzucha przypominającego grób, wznosił ostatnie błagania do Boga, wyrastające właśnie z psalmów i włączone do 2. rozdziału tej wspaniałej, króciutkiej księgi. Jest ona, jak wnosimy z tego odniesienia do cudu, rodzajem przypowieści, której bohaterem jest prorok Jonasz. Jego imię po hebrajsku znaczy „gołąb”, chociaż w rzeczywistości on sam bardziej przypomina sokoła z powodu swego ciasnoty umysłowej, nieprzychylnej otwarciu się na nieprzyjaciół.
Gołąb był ponadto ptakiem poświęconym bogini Isztar, której najgłośniejsze sanktuarium znajdowało się w Niniwie, stolicy Asyrii, dokąd prorok wybrał się posłany przez Pana. Znakiem oznaczającym to miasto, tradycyjnie wrogie Izraelowi, były w piśmie klinowym dom i ryba. Jak wiadomo, ryba stanowiąca centrum tej opowieści, przez tradycję przekształcona została w wieloryba, co przejął też Collodi w Pinokiu. Tymczasem ogromna ryba – przywodząca na myśl lewiatana z Księgi Hioba (40, 25–41, 26) – jest symbolem morza, wodnego chaosu, który zagraża życiu, i dlatego jest też znakiem sądu Bożego.
Prorok, oporny na wezwanie Boga, który chce posłać go właśnie do Niniwy, wsiada na okręt udający się w przeciwnym kierunku, czyli do Tarszisz, być może dzisiejszego Gibraltaru lub Sardynii. W opisie Jonasza nie brak jednak szczypty ironii, kiedy nieświadomy burzy, która się rozpętała, chrapie spokojnie w przeciwieństwie do pogańskich marynarzy, których „ogarnęła wtedy (…) bojaźń przed Panem. Złożyli Panu ofiarę i uczynili śluby” (1, 16), by uciszył sztorm. Historia sztuki zawładnęła tą fascynującą opowieścią, reinterpretując ją na tysiąc sposobów, często na wzór Jezusa, który z trzydniowego pobytu proroka w brzuchu ryby uczynił „znak Jonasza”, symbol paschalnego grobu i swego zmartwychwstania (Mt 12, 39–40).
Jednak celem biblijnej księgi jest zilustrowanie innej tezy: jest ona zaproszeniem do odrzucenia kokonu integralizmu i do dzielenia uniwersalizmu miłosierdzia Bożego, które obejmuje także odwiecznego wroga Izraela, bałwochwalczą i prześladującą go Asyrię. Wbrew swej woli Jonasz zostaje zmuszony do głoszenia nawrócenia niniwitom i z irytacją odkrywa jego pozytywny skutek, gdyż poganie kajają się i zmieniają swoje życie, podczas gdy prorok liczył na ich upór, który wywoła gniew Boży. Z goryczą krytykuje Pana, który jest Bogiem za bardzo „łagodnym i miłosiernym, nieskorym do gniewu i bogatym w łaskę, litującym się nad niedolą” (4, 2).
W końcu Pan za pomocą przypowieści o krzewie rycynusowym i robaczku – do lektury której zachęcamy – wzywa i napomina tępego i zamkniętego na Jego idee proroka (oraz wszystkich jemu podobnych) pytaniem, które zamyka tę opowieść: „Tobie żal krzewu [uschłego i niechroniącego już przed gorącem] (…), a czyż Ja nie powinienem okazać litości Niniwie, wielkiemu miastu, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi (…), a nadto mnóstwo zwierząt?” (4, 10–11).