Logo Przewdonik Katolicki

Nie będę pomagać!

Bogna Białecka
Fot.

Trzyletni Jasio przychodzi do mamy za każdym razem, gdy ta gotuje: będę ci teraz pomagał!, obiecuje. Jego dziesięcioletni brat wykonuje swoje obowiązki, dopiero gdy tata zrobi awanturę. Dlaczego dzieci tracą chęć pomocy?

Każdy, kto ma małe dzieci, wie, że bardzo lubią one pomagać, a zrobienie czegoś użytecznego daje im dużą satysfakcję. Eksperymenty naukowe potwierdzają, że dzieje się tak w przypadku dzieci czternastomiesięcznych. Altruistyczne odruchy pojawiają się nawet wcześniej, np. niespełna roczne dziecko jest skłonne próbować pocieszać zmartwioną czy płaczącą osobę. Starsze dzieci nie są już tak chętne do pomocy. Rwący się do mycia podłogi maluch zmienia się w niechętnego do jakiegokolwiek wysiłku ucznia. Pytanie dlaczego?

 

Zła moc nagród
Eksperymenty pokazują, że rzeczą, która szczególnie zabija chęć pomocy, są... nagrody. W jednym z niedawno (2008) przeprowadzonych eksperymentów badacze Warneken i Tomasello oceniali altruistycznie wykazywaną przez 20-miesięczne dzieci chęć pomocy. Następnie maluchy były chwalone za pomoc bądź pomijano ten fakt milczeniem lub dostawały materialną nagrodę. Okazało się, że dzieci nagrodzone przestawały pomagać. Tak samo negatywne rezultaty dały eksperymenty, w których dzieci szkolne były nagradzane (pieniędzmi, zabawkami) za pomoc innym. W tych ostatnich badaniach sprawdzano także, jak często rodzice nagradzają materialnie dzieci za pomoc w domu i wypełnianie swych obowiązków. Okazało się, że im częściej są nagradzane, z tym większą niechęcią pomagają. Jest to wyraźne ostrzeżenie. Chcesz wychować interesownego samoluba, który nigdy sam z siebie nie będzie chciał komukolwiek pomagać, to oferuj mu nagrody za każdym razem, gdy raczy coś dla innych zrobić.
 
Co robić? Co mówić?
Psycholog Nancy Eisenberg przeprowadziła badania, z których wynika, jak ważny jest przykład rodziców i sposób przedstawiania kwestii obowiązków domowych. Podstawą chęci pomocy jest empatia. Za nią idzie właśnie potrzeba, by pocieszyć drugą osobę, zrobić coś dla niej, zadowolić. Dzieci powinny wiedzieć, jak ważne jest robienie czegoś dla dobra rodziny: „Nie robię tego, bo mama karze, a wszyscy razem robimy coś dobrego dla nas wszystkich”. Gdy jesteśmy uprzejmi, pomagamy innym, robi się od razu miła atmosfera. Dlatego tak ważny jest dobry przykład. Gdy rodzice sami demonstrują zachowania prospołeczne, działają dla dobra rodziny – i tłumaczą to dzieciom – łatwiej jest utrzymać i rozwijać tę wczesnodziecięcą chęć pomocy.
W tych samych badaniach okazało się, że większa chęć pomocy wiąże się z lepiej rozwiniętą empatią, a to z kolei z konkretnymi zachowaniami rodziców – ciepłem i bliskością emocjonalną. A zatem rodzice, którzy często dzieci przytulają, pomagają w nauczeniu się panowania nad stresem i negatywnymi emocjami (tzw. coaching emocjonalny) i dają im poczucie bezpieczeństwa – mają dzieci bardziej empatyczne i chętniejsze do pomocy.
 
Jak rozwijać inteligencję praktyczną dziecka?
Skoro małe dzieci lubią pomagać, to warto z tej chęci pomocy korzystać i ją rozwijać. Pytanie brzmi jak? Najczęściej, gdy prosimy dzieci o zrobienie czegoś, dajemy szczegółową instrukcję. Np. „Zamieć śmieci na zmiotkę i wrzuć do kosza”. Dla dziecka jest to proste, nie wymaga myślenia, a w razie problemów łatwo mu „zagrać” bierno-agresywnym „przecież sama powiedziałaś, że...”. Na przykład jeśli kosz na śmieci nie był zaopatrzony w worek – bo prawie pełen ktoś go wyjął i postawił obok – dziecko może zwyczajnie wrzucić śmieci do kubła, nie przejmując się tym, że go zabrudzi. Przypomina to strajk włoski czy działanie biurokracji.
Alia Martin i Kristina Olson postanowiły sprawdzić, czy dzieci z natury mają tendencję do bezmyślnego wykonywania poleceń, czy też włączają myślenie. Przeprowadziły w tym celu kilka eksperymentów, których wyniki opublikowały w lutym 2013 r. Pierwszy z nich polegał na tym, że dzieciom zaprezentowano cztery pary podobnych przedmiotów, w tym plastikowy kubek i drugi podobny, ale dziurawy. Gdy dzieci obejrzały przedmioty, do pokoju wchodził eksperymentator, prosząc dziecko, by pomogło w przygotowaniu zabawy. Dorosły prosił o konkretny przedmiot, tłumacząc, do czego jest mu potrzebny. Na przykład: „daj mi proszę kubek, żebym mógł nalać wody”. W połowie przypadków wskazywał przy tym wyraźnie na przedmiot zepsuty (np. dziurawy kubek).
Okazało się, że gdy eksperymentator prosił o przedmiot w pełni funkcjonalny, zawsze go dostawał. Natomiast w dwóch trzecich przypadków, gdy prosił o wadliwy, trzylatki podawały mu działający, tłumacząc, dlaczego tak robią. Np. „ten kubek jest dziurawy, dam cały”.
Ten i kolejne eksperymenty potwierdziły, że już trzylatki potrafią rozróżnić między tym, co dorosły naprawdę potrzebuje, a tym, co mówi (pod warunkiem że dziecko zna cel).
Z eksperymentu wynikają konkretne wnioski: uczmy dzieci samodzielnego myślenia, chwalmy za wykazanie się tą umiejętnością. Podając instrukcje, mówmy także o celu, jaki chcemy osiągnąć.
 
Kiedy jest za późno?
Zdaję sobie sprawę, że część rodziców po przeczytaniu powyższego tekstu stwierdzi: „no świetnie, wiem, jakie błędy popełniłem, ale moja córka ma już 13 lat, buntuje się przeciwko nam, więc chyba już po wszystkim”. Tak naprawdę za późno jest dopiero, gdy dziecko wyprowadza się z domu. Z nastolatkiem można porozmawiać, w jaki sposób spostrzega obowiązki domowe, a jeśli traktuje je jako rodzaj kary (czy wręcz przemocy domowej), warto mu wytłumaczyć, jaki jest sens budowania wspólnoty rodzinnej dzięki wykonywaniu prac dla domu. Może sam ma propozycje, co może robić? Mówmy nastolatkowi o celu zadań, zamiast produkowania szczegółowej instrukcji, pomagajmy w nauce panowania nad emocjami. To wszystko da się zmienić, nawet jeśli nasze dziecko jest już niemal dorosłe.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki