Logo Przewdonik Katolicki

Od fantazji do kłamstwa

Bogna Białecka
fot. Lidia Piasecka

Czy dziecięce zmyślenie to słuszny powód do niepokoju rodziców? Czy nakaz mówienia prawdy zawsze i w każdej sytuacji jest bezwzględny? Prawda o kłamstwie okazuje się bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać.

Małe dzieci często fantazjują lub mówią nieprawdę. Jednak wygłupianie się czy powtarzanie nieprawdy nie jest tym samym co kłamstwo. Zgodnie z definicjami, aby skłamać, trzeba po pierwsze wiedzieć, jaka jest prawda, po drugie – mieć intencję wprowadzenie w błąd słuchacza.
 
Element rozwoju poznawczego
Badania pokazują, że już dzieci dwuipółletnie stają się powoli zdolne do kłamstwa. Trudno jednak oceniać je moralnie, bo wydaje się, że w tym wieku jest to rodzaj eksperymentu związanego z rozwojem poznawczym. Obejmuje to wymyślanie historii i opowiadanie ich, jakby były prawdziwe i sprawdzanie, czy inni w nie uwierzą. Jednak historie te są z reguły bardzo łatwe do rozszyfrowania jako nieprawdziwe.
Kłamstwo jest skomplikowane poznawczo. Wymaga zdolności spoglądania na wydarzenia z cudzej perspektywy. Pokazuje to klasyczny eksperyment. Małym dzieciom pokazano scenę, na której stały dwa pudła: jedno czarne, drugie białe. Na scenę wchodziła aktorka i wkładała zabawkę do białego pudła, a potem wychodziła. Wtedy pojawiał się pan, który przekładał zabawkę do czarnego pudła (i wychodził). Pytano dzieci, gdzie powracająca na scenę aktorka będzie szukać zabawki. Mniejsze dzieci utrzymywały, że w czarnym pudle. Były niezdolne spojrzeć na sytuację z jej perspektywy. Wydawało im się, że skoro one wiedzą, gdzie jest zabawka, to każdy wie. Dopiero starsze dzieci poprawnie wskazywały białe pudło jako miejsce, w którym pani będzie szukała zabawki.
Kłamstwo wymaga sprawnej oceny: co wiem ja, czego nie wie osoba, którą chcę okłamać. Dodatkowo kłamiący musi mieć intencję, by ją oszukać.
Pokazał to eksperyment (Lee 2013), w którym dzieci od 2,5. roku życia proszono, by zgadywały po dźwiękach wydanych przez zabawkę, co to jest. Dzieci siedziały tyłem do eksperymentatora. Pierwsze zabawki były proste – na przykład gumowa kaczka. Większość dzieci poprawnie zgadywała, a jeśli komuś się nie udało, eksperymentator podawał kolejne wskazówki. Kolejna z zabawek wydawała bliżej niesprecyzowany dźwięk. Wtedy eksperymentator mówił, że musi na chwilę wyjść, a dziecku nie wolno obrócić się by zobaczyć zabawkę, bo za pół minutki dorosły wróci i będzie mogło zgadywać dalej. Dzieci były obserwowane ukrytą kamerą. Większość nie wytrzymywała i szybko się obracała. Po powrocie dorosły pytał, czy dziecko obejrzało zabawkę mimo zakazu. Młodsze dzieci od razu się przyznawały. Właśnie dlatego, że były przekonane, iż skoro one wiedzą, że podglądały – to dorosły też wie. Natomiast starsze (około 4,5. roku życia) kłamały, że nic nie widziały, ale potem nie umiały się powstrzymać i od razu wykrzykiwały nazwę zabawki. Czyli kłamstwa małych dzieci są mimo wszystko łatwe do rozpoznania i grubymi nićmi szyte.
Jedno z dzieci w eksperymencie na przykład powiedziało: „Nie patrzyłem, po prostu pomacałem zabawkę i czułem, że jest fioletowa, tak zgadłem, że to dinozaur Barney”.
Wszystkie badania pokazują, że kłamanie pojawia się prędzej czy później, ale jest w swojej naturze rozwojowe – tzn. jest elementem rozwoju poznawczego, eksperymentowania. Nie należy zatem robić z tego ogromnego problemu, jednak warto wykorzystywać je jako okazję do nauki moralności. Już małemu dziecku tłumaczymy, że fantazjowanie i wymyślanie różnych rzeczy jest fajne, ale nie wolno tego robić, by kogoś oszukać czy zrzucić winę za swoje złe postępowanie na inną osobę. Warto też zauważyć sytuacje, w których dziecko przyznało się np. do zbicia wazonu i pochwalić za prawdomówność. I zachęcać do jasnego opisywania fantazji, np. słowami: „Tato, posłuchaj, jaką rzecz wymyśliłem”.
 
Z dobroci serca?
Załóżmy hipotetyczną sytuację. Do drzwi puka morderca (wiemy, że jest mordercą) i pyta, czy wiemy, gdzie ukrywa się osoba, którą chce zabić (wiemy). Czy powinniśmy mu powiedzieć prawdę? Niezależnie od kultury i wychowania dorośli mają tę samą intuicję – nakaz mówienia prawdy nie jest bezwzględny. Jeśli powiedzenie prawdy spowodowałoby śmierć niewinnej osoby, będziemy starali się ją ukryć. Jednak nawet dorośli będą mieć dylemat – czy po prostu skłamać „nie wiem”, czy narazić się na odwet mordercy, mówiąc: „wiem, ale nie powiem, bo chcesz ją zabić”? Oczywiście tego typu dylematy wyboru między ludzkim życiem a prawdomównością zdarzają się niezwykle rzadko, jednak istnieje też kłamstwo „z litości”.
Czy dzieci kłamią z dobroci serca? Okazuje się, że jest to związane z rozwojem empatii i postaw prospołecznych oraz nauką norm kulturowych dotyczących kultury osobistej. Bardzo ciekawy eksperyment (Warneken i Orlins 2015) pokazał, że od mniej więcej 7. roku życia dzieci są skłonne kłamać, by komuś nie wyrządzić przykrości. Dzieci proszono o ocenę rysunków przez rozdzielenie ich na dwa stosy: ładnych i brzydkich. Pod koniec przychodził eksperymentator z rysunkiem, który – jak twierdził – stworzył samodzielnie. Rysunek był obiektywnie brzydki (sprawdzono to wcześniej na grupie kontrolnej). Część dzieci dostała ten rysunek ze słowami: „narysowałem coś takiego, ale trudno mi ocenić czy jest dobry, czy nie, oceń go uczciwie, zależy mi na uczciwej ocenie”. Druga część dostała rysunek od osoby, która wyglądała na bardzo smutną: „tak strasznie się napracowałem nad tym rysunkiem, ale nie wiem, czy mi wyszedł, powiedz mi czy jest dobry?”. Okazało się, że pięciolatki w większości klasyfikowały rysunek jako brzydki. Jednak już siedmiolatki były bardziej skłonne do dodawania brzydkiego rysunku do stosu „ładnych”, gdy podający go dorosły był smutny. Najwięcej dzieci litujących się nad smutnym twórcą rysunku było w grupie 10–11 lat.
Co z tym faktem robić? Czy kłamanie, by nie zranić czyichś uczuć, jest OK? Na pewno warto zauważyć pozytywne intencje. Powiedzieć, że doceniamy, że dziecko chce uniknąć robienia komuś przykrości. Czy jednak pozwalać na ten rodzaj kłamstwa? Jest to chyba temat na dyskusję moralną, a nie psychologiczną. Warto jednak wiedzieć, że otwarcie furtki dopuszczającej jakiś rodzaj kłamstw z reguły prowadzi do poszerzania zakresu „dopuszczalnego kłamania”. Bo na przykład potem mogą pojawić się wypowiedzi typu: „Okłamałem mamę, że nie paliłem marihuany, bo wiem, że strasznie by się tym przejęła, jakbym był narkomanem, a sam wiem, że sporadyczny skręt raz na miesiąc nie szkodzi. Dlatego nie chcę jej tym martwić”.
Dlatego moim zdaniem, doceniając pozytywne intencje, warto uczyć, że lepiej zamilczeć, niż skłamać lub – co najtrudniejsze – nauczyć się mówić prawdę w sposób delikatny, z poszanowaniem godności drugiej osoby.
 
Nieprawdomówni dorośli
Jak kłamstwo dorosłych wpływa na dzieci? Jak możemy się domyślać, małe dzieci nawet nie zauważają, że ktoś je okłamał, bo nie rozumieją koncepcji kłamstwa. Jednak starsze – powyżej 5. roku życia – to inna historia. Opisany już wyżej eksperyment z odgadywaniem zabawki po wydawanym przez nią odgłosie powtórzono, dodając jeszcze jeden element. Na początku dorosły prosił dziecko, by poszło z nim do drugiego pokoju, bo jest tam słoik z cukierkami i chce je poczęstować. Po wejściu do pokoju dorosły przyznawał się, że żadnych cukierków nie ma, ale  skłamał, bo chciał się pobawić w zgadywankę. Młodszym dzieciom nie robiło to różnicy. Jednak już pięciolatki okłamane przez dorosłego o wiele częściej same kłamały w dalszej części eksperymentu. Pokazało to jednoznacznie, że nawet pojedyncze kłamstwo wpływa na dzieci.
Bywają rodzice, którzy używają kłamstwa w celach dyscyplinarnych. Kiedyś sama stałam się ofiarą takiego sposobu myślenia, gdy pewna pani postraszyła swojego płaczącego trzylatka, że jak nie przestanie, to „ta pani cię zabierze, patrz już ukradła dwójkę dzieci” – i wskazała mnie z wózkiem z bliźniętami. Nawiasem mówiąc, musiała zobaczyć moją minę, bo szybko zabrała synka i uciekła. Jaki to ma skutek? Badania pokazują, że to wraca rykoszetem. Dorastające dzieci rodziców stosujących tę metodę wychowawczą o wiele częściej niż reszta same okłamują rodziców.  Odbierają to jako przyzwolenie na kłamstwo. Jeżeli jednocześnie rodzice próbują uczyć prawdomówności, nastolatkowie oceniają to jednoznacznie jako hipokryzję. W konsekwencji uważają, że fakt okłamywania ich przez rodziców usprawiedliwia w pełni ich oszustwa.
Dlatego warto pamiętać o zachowaniu integralności. Jeżeli chcemy uczyć dziecko prawdomówności, sami musimy być prawdomówni. Na pewno warto też rodzinnie zastanowić się nad tym, jak wybrnąć z sytuacji gdy kusi nas kłamstwo z litości i rozmawiać o subtelnej granicy między byciem osobą uprzejmą, przejętą savoir-vivre’em, a kłamcą. To ciekawe tematy, a rozmowa o nich z pewnością będzie rozwijająca również dla dorosłych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki