Zanim sięgniemy po tuczącą przekąskę, pomyślmy, czy zjadłby ją Jezus.
Dietetycy są zgodni, że najefektywniejszym sposobem utrzymania prawidłowej masy ciała jest właściwe odżywianie. Właściwe czyli jakie? Po odpowiedź na to pytanie warto sięgnąć do Biblii. Od dawna czyni tak wielu chrześcijan. Choć Pismo Święte nie jest książką kucharską, warto w nim szukać inspiracji. Uczynił tak m.in. Don Colbert, lekarz z Florydy, który w swej w książce The What Would Jesus Eat (Co jadłby Jezus?) przeanalizował zwyczaje żywieniowe przedstawione w Biblii. Menu w tamtych czasach było bardzo skromne i składało się głównie z chleba, ryb, wina, warzyw, roślin strączkowych, szczególnie fasoli i soczewicy, winogron i oliwek. Czerwone mięso jadano bardzo rzadko, prawdopodobnie nie częściej niż raz w miesiącu. To typowa dieta śródziemnomorska, dzięki której ludzie tamtych czasów byli silni, szczupli i sprawni. Sekret biblijnej diety zdaniem autora leży też w bardzo skromnych porcjach spożywanych przez większość ówczesnych ludzi. Tak również odżywiał się Jezus. Do tego, nauczając, dużo chodził. Dietetycy zalecają dziś właśnie tę formę aktywności jako efektywną i bezpieczną dla wszystkich. Zdrowa, dobrze zbilansowana dieta wbrew pozorom nie jest droga. By dostarczyć organizmowi dziennie minimum warzyw i owoców, wystarczy zjeść na przykład jedno jabłko, cebulę, banana, trochę kiszonej kapusty, buraczków i ziemniaków. Zapłacimy za nie naprawdę niewiele, około 4 zł. Zamiast drogiego łososia można kupić dużo tańszego, nie mniej wartościowego, śledzia.
Bieda lubi otyłość
Jedząc tanio także można być szczupłym i zdrowym. To ważna informacja zwłaszcza dziś, bo według GUS 28 proc. polskich rodzin jest dotkniętych różnymi formami ubóstwa. Nawet przed świętami głównym kryterium zakupu jedzenia w wielu polskich domach staje się więc cena. Jak łatwo przytyć, jedząc byle co, pokazuje pewne wyliczenie. Wystarczy codziennie zjeść tylko 100 dodatkowych kilokalorii, czyli tyle co pół pączka, by w ciągu roku przytyć 5 kg! Obliczenie to wynik prostej kalkulacji przeprowadzonej przez dietetyków: spożycie i niespalenie 7000 kcal daje nam kilogram wagi więcej. Zatem, aby przytyć 5 kg, trzeba spożyć 35 000 kcal. Jeśli tę liczbę podzielimy przez 365 dni w roku, to wychodzi 100 kcal dziennie. Mając tego świadomość, być może powstrzymamy się przed jedzeniem pączków, ale jeśli nie będziemy się pilnować, dodatkowe 100 kcal z łatwością dostarczymy sobie w jakimś innym zapychaczu. Niestety one są najtańsze, a coraz więcej Polaków może sobie pozwolić jedynie na najtańszy tłuszcz i takie wędliny, sery czy makarony. Gdy w rodzinie ktoś traci pracę, przechodzi na rentę czy rodzi się kolejne dziecko, rarytasem stają się nawet towary z promocji. W państwach bogatych utarła się reguła, że im kto biedniejszy i gorzej wykształcony, tym więcej waży. Ludzie o mniejszych zarobkach, głównie przedstawiciele niższych warstw społecznych, pracownicy niewykwalifikowani i imigranci przywiązują mniejszą wagę do zdrowego odżywiania, mniej o nim wiedzą. Ludzie zamożniejsi i lepiej wykształceni częściej sięgają po chude mięso i wędliny, pieczywo pełnoziarniste, ryby, niskotłuszczowe produkty mleczne, świeże warzywa i owoce. W Polsce podział jest podobny. Niestety bieda lubi otyłość, bo tanie jedzenie tuczy. Sprawę pogarsza fakt, że im więcej spożywamy śmieciowego jedzenia, tym bardziej chce nam się jeść. Najbardziej dotyczy to potraw i produktów spożywczych zawierających w sobie sycący tłuszcz z dodatkiem soli albo cukru. Naukowo udowodniono, że uzależniają one tak samo jak narkotyki, bo ich spożycie uruchamia w mózgu takie same procesy neurobiologiczne. Makaron z tłustym sosem, kotlet czy czekoladki zaspokajają głód, ale szybko znowu mamy na nie ochotę. Jemy i tyjemy, bo do tego mało się ruszamy. Jak obliczono, wynalezienie pilota do telewizora spowodowało u niektórych ograniczenie aktywności fizycznej nawet o 30 minut dziennie i przez to przyrost masy ciała o 2 dodatkowe kilogramy rocznie.
Wigilia przez cały rok
Naprawdę jest się czego bać. Otyłość sama w sobie może być traktowana jako choroba. Ludzie nią dotknięci częściej zapadają m.in. na schorzenia serca, cukrzycę, choroby nowotworowe. Niektórzy otyli pacjenci cierpią na tyle dolegliwości, że rekordziści przyjmują dziennie blisko 30 tabletek. Nikt do końca nie wie, w jakie interakcje mogą one wchodzić między sobą i do jakich następstw to prowadzi. Nadchodzące święta to czas, by się zatrzymać, zastanowić, postanowić coś zmienić. Może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale przynajmniej w jednym dniu w roku, w czasie Wigilii, o ile zachowujemy tradycję, odżywiamy się najwłaściwiej. Na naszych stołach goszczą wtedy same zdrowe potrawy m.in: ryby, groch, kapusta, czerwony barszcz, kompot z suszonych śliwek. Dodatkowo, jak każe tradycja, potrawy wigilijne, spożywa się wczesnym wieczorem, a nie na noc, dlatego nie obciążają naszego układu trawiennego. Oczywiście potrzebny jest umiar. Jeśli zjemy za dużo kutii, potraw z maku i chałwy, śledzi w oleju czy śmietanie, możemy się przejeść. Duże znaczenie ma także zachowanie się przy stole. Jak zauważa Don Colbert, uczniowie Chrystusa jedli godzinami, podczas posiłku rozmawiali ze sobą i nigdzie się nie spieszyli. Według lekarzy, taki sposób odżywiania ułatwia trawienie. Boże Narodzenie i kolacja wigilijna są tylko raz w roku, warto więc je celebrować, jedząc wolno i po trochu. Najlepiej starać się ten zwyczaj kultywować w pozostałe dni roku. Jak przekonuje autor wspomnianej książki, „jeśli naprawdę chcesz naśladować Jezusa, na każdej płaszczyźnie swego życia, nie możesz pominąć swoich nawyków żywieniowych”.
Zdrowe odżywianie, głupcze
Oczywiście trudno całkowicie naśladować odżywianie Jezusa, żyjąc w polskim klimacie, czasami nawet może to nie być korzystne. Na przykład jedzenie zimą dużych ilości cytrusów: pomarańczy, cytryn, grejpfrutów może niepotrzebnie wychładzać organizm, ponieważ jak na rośliny tropikalne przystało, mają one takie właśnie działanie. Warto pomyśleć, co jadłby Jezus, gdyby mieszkał z nami. Zamiast cytrusów, oliwek i daktyli, na pewno jadłby nasze jabłka i gruszki, warzywa okopowe: marchew, buraki, pietruszkę, seler, ziemniaki. Zimą na pewno spożywałby zdrową i bogatą w witaminy kiszoną kapustę i kiszone ogórki, do tego ryby, drób, pieczywo razowe, oliwę. Na pewno jadłby groch, fasolę, soczewicę. Warzywa i owoce zawierają włókna roślinne, czyli tzw. błonnik, który poprawia perystaltykę jelit i ułatwia wypróżnianie, co zmniejsza ryzyko nowotworu jelita grubego. Właściwość pęcznienia tych włókien zapewnia poczucie sytości, co z kolei umożliwia zmniejszenie ilości spożywanych pokarmów i utrzymanie prawidłowej wagi ciała. Innej drogi niż zdrowe odżywianie nie ma. Dbanie o szczupłą sylwetkę, to zadanie na całe życie.