Logo Przewdonik Katolicki

Sztuka, natura i człowiek

Natalia Budzyńska
Fot.

Dwa filmy dokumentalne koniecznie trzeba obejrzeć tej jesieni. Jeden to opowieść o niezwykłej artystce, Marinie Abramović, bardzo poważny film o sztuce i jej działaniu. Drugi to poetycki obraz naszej planety, film bez typowej narracji, zachwycający obrazami, w którym natura zderza się z cywilizacją.

 

 
Filmy dokumentalne mają w XXI w. znacznie więcej do powiedzenia niż fabularne, dlatego warto uważnie czytać repertuar studyjnych kin. Niestety dokumenty można obejrzeć tylko w tych zwykle niewielkich kinach. Marina Abramović: artystka obecna oraz Samsara – bo o tych filmach mowa, to zupełnie różne obrazy. Oba potrafią zachwycić, oba wzruszą, oba mówią o człowieku i jego świecie. Każdy z nich poruszy inną strunę, zapuka do innych drzwi.
 
 Człowiek dla człowieka

 

Marina Abramović: artystka obecna amerykańskiego twórcy Matthew Akersa to film, który zrobił furorę podczas tegorocznych Nowych Horyzontów. Podobnie zresztą było na Berlinare 2011. Marina Abramović nazywana jest „babcią performance’u”, jest żywą legendą body artu. Ta chorwacka artystka mieszkająca w Stanach Zjednoczonych zrewolucjonizowała sztukę współczesną, czyniąc ze swojego ciała obiekt artystyczny. Cokolwiek byśmy nie myśleli na temat tego, czym jest performance, zapraszam do porzucenia wszystkich swoich projekcji na temat działań z pogranicza rzeczywistości i teatru. Naprawdę dawno nie widziałam tak poruszającego filmu i żaden obraz nie wstrząsnął mną tak mocno. Abramović bowiem jest artystką prawdziwą. Film powstał z okazji wystawy retrospektywnej Abramović, która odbyła się w 2010 r. w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Reżyser pokazuje jej życie i twórczość przez pryzmat przygotowań do wystawy i wreszcie jej ostatniej akcji, która miała miejsce podczas trzech miesięcy trwania retrospektywy. Bowiem ostatni performance Abramović stał się odpowiedzią na wszystkie poprzednie, odpowiedzią-lekarstwem. 

Abramović poddawała dotąd swoje ciało czasami wstrząsającym eksperymentom. Kiedy się o tym czyta, można poczuć odrazę. Jednak kiedy na działania Mariny się patrzy, odraza przemienia się we wzruszenie i współczucie wobec samego siebie. Wszystkie jej performance mówią o człowieku, dotyczą relacji między ludźmi. Nagość, którą często epatuje, nie ma nic wspólnego z erotyzmem. Ta nagość to symbol oddania się drugiemu, symbol niewinności i bezbronności. Relacje z drugim człowiekiem są zawsze skażone egoizmem, nie można się połączyć, jedyne co nam wychodzi, to sprawiać sobie nawzajem ból. Tak mówi Marina Abramović. Pozostaje rzeczywiście przyznać jej rację. Żyjemy w jakimś niewidocznym kręgu śmierci, wyciągamy do siebie rękę i natrafiamy na mur. Dziś 66-letnia artystka zna na to lekarstwo. Przez trzy miesiące trwania wystawy, kilka godzin dziennie siedziała bez ruchu przy stole w sali galerii. Po drugiej stronie siadali po kolei zwiedzający. A ona tylko patrzyła im w oczy. Oddawała im swój czas, poświęcała im swoją uwagę. Nic takiego? A jednak ludzie czekali w nocy w kolejce, żeby usiąść naprzeciwko niej. Kiedy już siedzieli, często płakali. Odchodzili jakby lżejsi. Marina – drugi człowiek, stała się lustrem, w którym mogli zobaczyć siebie, swoje cierpienia, cały ból życia. Co ciekawe, ta atmosfera udziela się także widzom filmu. Relacja została nawiązana i, co najważniejsze, jest możliwa. Van Gogh powiedział, że celem sztuki jest miłość bliźniego. Jeśli tak, to performance Mariny Abramović są najprawdziwszą sztuką, a ona sama nie jest żadną hochsztaplerką. To piękny film, po obejrzeniu którego chce się być lepszym człowiekiem.

 
Człowiek dla natury
 
Zastanawiam się, czy Samsara Rona Fricke to film piękny czy tylko kicz? Obrazy filmowane z taką precyzją i dbałością o kolory, wspaniałe kadry, przemawiające sekwencje i bardzo czytelny przekaz mogą zachęcić i zniechęcić. Miłośnikom takiego poetyckiego dokumentu na pewno się spodoba. Mnie natomiast ciągle przychodzi na myśl kultowy obraz z lat 80. pod tytułem Koyaanisqatsi i wciąż mam wrażenie, że filmy Frickiego są tylko jakimś dalekim wspomnieniem po tym arcydziele. Film Koyaanisqatsi nie miał żadnych dialogów ani klasycznej fabuły, a tworzyły go obrazy przyrody i miast USA stworzone w technice poklatkowej lub w zwolnionym tempie. Przesłanie było następujące: człowiek zdominował przyrodę, cywilizacja zakłóciła równowagę natury. Film wyreżyserował Godfrey Reggio, ale Fricke miał w niego olbrzymi wkład. Był scenarzystą, montażystą i przede wszystkim jedynym autorem zdjęć. Dziesięć lat po tym filmie, który był na owe czasy nowatorski i oszałamiający, Fricke nakręcił obraz Baraka, na którego potrzeby używał skonstruowanej przez siebie kamery 70 mm. Jeśli opisać Barakę to rzeczywiście okaże się, że niewiele ją różni od Koyaanisqatsi. Piękno Ziemi, cud narodzin zderzone zostają z ludzkim dążeniem do destrukcji. Reżyser mówił, że „Baraka to podróż prowadząca przez ponownie odkrywanie Ziemi, przez zanurzenie się w naturze, w historii, ludzkim umyśle, aż po dążenie do sfery nieskończoności”. Samsara to właściwie sequel Baraki, ciąg dalszy po dwudziestu latach. Świat się nie zmienił, wciąż zachwyca i przeraża. Fricke zbierał materiał przez pięć lat, kręcił w ponad 20 krajach na pięciu kontynentach. Zobaczymy miejsca, do których nie mamy najmniejszej szansy dotrzeć, zachwycimy się światem i człowiekiem po to, żeby zaraz szczerze się zasmucić i zatrwożyć. Można mieć zarzuty, że to nic nowego, że wszystko to wiemy, że zdjęcia sa przeestetyzowane, ale jednocześnie jestem przekonana, że obrazy nas wciągną i będziemy patrzeć na te wszystkie cuda ze zdumieniem. Zapewniam, że wiele kadrów zostanie w pamięci, pewnie „ku przestrodze”. Obraz jest podkreślony przez muzykę, którą stworzyła między innymi Lisa Gerrard.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki