Jaki związek mogą mieć dwaj wielcy papieże z maleńkim Pieraniem pod Inowrocławiem?
Tydzień temu ruszyliśmy w podróż śladem sanktuariów, rozsianych po archidiecezji gnieźnieńskiej. Dziś idziemy dalej – po drodze znajdując odpowiedź między innymi na to pytanie...
Madonna Kopiowana
„W tych dawnych czasach, wśród gęstwiny borów, przy drodze prowadzącej od Dąbrówki do Poznania, na dębie, który do dziś dnia na pamiątkę jeszcze stoi, zajaśniał, jak wieść pobożna niesie, obraz Matki Boskiej niebieską światłością, która we dnie i w nocy nie ustawała” – pisał niegdyś o tym miejscu ks. Stryjakowski.
Obraz wisiał pierwotnie na dębie niedaleko kościoła, ale po tamtym cudownym wydarzeniu przeniesiono go najpierw do kościoła. Rzesze wiernych zaczęły ściągać do Dąbrówki Kościelnej już pod koniec XVII wieku. Ponoć w 1710 r. w kościelnym skarbcu doliczyć się można było ponad stu srebrnych tablic dziękczynnych i tyleż samo wot dziękczynnych, nie licząc tych, które w liczbie dużo większej zdobiły cudowny wizerunek Maryi. W 1740 r. obraz w darze od hrabiny bojanowskiej otrzymał sukienkę, wykonaną ze srebra i złota.
W 1774 r. kościół spłonął od uderzenia pioruna, a na budowę nowego przeznaczono stopione srebrne i złote wota. Czy ocalał wówczas cudowny obraz – nie wiadomo. Wiadomo za to na pewno, że on – lub jego kopia – spłonął w kolejnym pożarze, w 1925 r.
Kiedy podjęto decyzję o odbudowie sanktuarium, zdecydowano również o wykonaniu kopii cudownego obrazu. Wkrótce potem wybuchła II wojna światowa. Ówczesny proboszcz wywiózł ową zupełnie nową kopię do Konina – ale i ona zginęła, pod gruzami domu, w którym ją ukryto. Nawet dąb, na którym wisieć miał pierwszy, cudowny obraz, i jaśnieć nadzwyczajnym blaskiem, został przez Niemców ścięty.
Wydawało się więc, że nie pozostało nic. Ale kiedy wojna się skończyła, w miejscu ściętego dębu posadzono młody, i wymalowano najpierw jedną kopię obrazu, a potem, na życzenie kard. Wyszyńskiego – kolejną, która w 1969 r. została ukoronowana papieskimi koronami. Po ich kradzieży w 1989 r. rekoronacji dokonał abp Henryk Muszyński. I choć do sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Dąbrówce Kościelnej pielgrzymować można każdego dnia, szczególnie liczne rzesze wiernych przybywają tam na uroczystości odpustowe, w sobotę i niedzielę po 8 września.
Madonna Obrabowana
Podobno w Pieraniu straszy. Podobno nocami, kiedy przychodzi jesień, wokół kościoła chodzi starszy człowiek z workiem na plecach, od czasu do czas szarpiąc za klamkę zamkniętego kościoła. Podobno chodzić będzie tak długo, aż nie odda skarbu, który ukradł pierańskiej Matce Bożej. Podobno...
To tylko legenda, jaka wiąże się z tym niezwykłym, choć niewielkim sanktuarium. Jej bohaterem jest istniejący naprawdę Maciej Słubicki, który był ostatnim kolatorem pierańskiego kościoła, czyli – mówiąc współczesnym językiem – jego dobrodziejem i fundatorem. Niestety lekkomyślny tryb życia wpędził Słubickiego w długi, a kiedy jego wierzyciele dopominali się o swoją własność, ten postanowił odebrać Maryję z tego, co wcześniej jej podarował, a przy okazji i z tego, co podarowali inni. Aby spłacić długi, nocą 1822 r. (oczywiście – jesienią) wkradł się wraz z parobkami do kościoła i zabrał stamtąd ogromną liczbę 4700 srebrnych i złotych wot oraz kielichy, ornaty i inne cenne przedmioty. Nic z tego, co wówczas skradziono, do kościoła już nie powróciło – nic więc dziwnego, że ludzkie poczucie sprawiedliwości stworzyło legendę o pokutującym Macieju Słubickim...
Ale nie od Macieja zaczęła się historia sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Pieraniu. Pierwsza wzmianka o tamtejszym obrazie pojawia się w inwentarzach kościelnych w 1712 r. Niespełna dziesięć lat później założona została „Księga Łask” – założyć ją postanowił ks. Marcin Piotr Grobelski, uzdrowiony za wstawiennictwem Matki Bożej Pierańskiej. Z umieszczonego w tej księdze wpisu wynika, że cudowny obraz znajdował się w kościele od XV w., a namalował go niejaki Bernard z Moschovy, wzorując się na obrazie Matki Bożej Śnieżnej z bazyliki Santa Maria Maggiore w Rzymie.
Jak wielkim kultem cieszył się cudowny obraz z Pierania świadczy fakt, że był to prawdopodobnie drugi w Polsce koronowany wizerunek Maryi, a koronacji dokonał biskup włocławski Wojciech Bardziński już pięć lat po koronacji wizerunku jasnogórskiego, w lipcu 1772 r.
Mniej więcej w tym samym czasie kult obrazu zaowocował również pobożnością: powstało Bractwo Niepokalanego Poczęcia NMP Niewolników i Sług Maryi, do którego należały takie osobistości, jak papież Innocenty XIII, abp Stanisław Szembek, król August II Mocny, król Stanisław Leszczyński, francuski król Ludwik XV z żoną Marią Leszczyńską czy papież Klemens XII. Członkowie Bractwa nosili Szkaplerz Niepokalanego Poczęcia.
Sława cudownego wizerunku Maryi z Pierania rosła, a wraz z nią liczba wot, skradzionych potem przez Macieja Słubickiego. Nie była to ostatnia kradzież – wiele lat później na srebrną sukienkę połaszczyli się hitlerowcy w czasie II wojny światowej. Wprawdzie sam obraz również chcieli wywieźć i zniszczyć, ale na to już nie pozwolili mieszkańcy Pierania, którzy ukrywali go przez całą wojnę w najróżniejszych miejscach – ponoć przez jakiś czas, trapieni wyrzutami sumienia i poczuciem przyzwoitości, również pod materacem małżeńskiego łoża...
W każdym razie – ocalał. I wstyd by było, żeby ci, którzy mieszkają w granicach tej samej archidiecezji, choć raz w życiu nie odwiedzili tego leżącego niespełna 15 kilometrów od Inowrocławia sanktuarium.
Madonna Mistyczna
Obraz Matki Bożej Gościeszyńskiej nie tylko słynie łaskami, ale jest również prawdziwym dziełem sztuki niderlandzkiej. Obraz – temperę na desce – namalował Dirck Bouts ok. 1420 – 1475 r. Wizerunek ten należy do typu „Madonn w ogrodzie mistycznym”. Namalowana przez Boutsa Maryja ma niezwykle piękną twarz (w przeciwieństwie do chociażby Maryi z Pierania), na kolanach trzyma Dzieciątko Jezus, a prawą dłoń zwraca w kierunku otwartej księgi psalmów. Maryja siedzi pod drzewem, za nią znajduje się zdobiona ornamentami kolumna. Ogród zamknięty jest ceglastym murem. Nad głową Maryi unoszą się aniołowie, podtrzymujący ażurową koronę. Daleko w tle, poza murem, wymalowany jest krajobraz: miasto z kościołami, wzgórza i drzewa, pola, zamek z wieżami i most.
Gościeszyński obraz nie jest koronowany, ale cieszył się wielką czcią, zwłaszcza przed II wojną światową. Wówczas to okoliczni księża przyprowadzali na odpust do Gościeszyna piesze pielgrzymki ze swoich parafii. Pielgrzymi przychodzili zwykle już dwa dni wcześniej. Kiedy z daleka zobaczyli kościół, całowali ziemię, a sto metrów przed wejściem do świątyni zdejmowali buty, a potem na kolanach wchodzili przed ołtarz Matki Bożej. Nie zachowały się spisane świadectwa dziejących się tu cudów, ale o tym, że miały one miejsce, świadczą pozostawiane przez wiernych dziękczynne wota.
Później pobożność nieco osłabła: księża przestali o Gościeszynie opowiadać i przyprowadzać tu wiernych, choć indywidualna pamięć o tym miejscu trwała. Pod koniec maja 2000 r. abp Henryk Muszyński ustanowił w Gościeszynie sanktuarium o randze regionalnej. Minęło 12 lat – może warto iść za sugestią ówczesnego arcybiskupa i odwiedzić wreszcie to miejsce?