W zasadzie powinniśmy być dumni. W zasadzie powinniśmy znać je na pamięć. W zasadzie powinniśmy się chwalić i opowiadać o nich tym, co wiedzą mniej. A chyba sami wiemy za mało...
Bo kto potrafi z pamięci wymienić sceny z życia św. Wojciecha, zapisane na Drzwiach Gnieźnieńskich? A przecież to Biblia pauperum, średniowieczny komiks, podręcznik zrozumiały nawet dla tych, którzy nie umieli czytać. Napisany tak, żeby o życiu św. Wojciecha wszyscy wiedzieli wszystko. Dziś ten podręcznik stoi w katedrze, a my, nawet patrząc na niego, z trudem odgadujemy tylko niektóre sceny. Wstyd? Wstyd. Zatem, z okazji liturgicznego wspomnienia św. Wojciecha, sami sobie zadajmy zadanie domowe: przeczytać Drzwi Gnieźnieńskie i nauczyć się ich na pamięć. Scena po scenie. Bo to przecież są nasze początki, stąd wyrastamy.
Najpierw o samych drzwiach słów kilka. Kiedy dokładnie powstały – nie wiadomo. Najpewniej stało się to w drugiej poł. XII w., na zlecenie księcia Mieszka Starego albo abp. Zdzisława lub Bogumiła z Dobrowa. Odlane są z brązu. Ich skrzydła mają różną wielkość, na każdym z nich umieszczono dziewięć kwater z płaskorzeźbami. I właśnie te płaskorzeźby interesują nas dziś najbardziej.
Od Libic do Pragi
Lewe skrzydło drzwi ozdobione jest płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny z życia św. Wojciecha, które spędził w Czechach, Niemczech i we Włoszech. Należy je czytać od dołu do góry. Pierwsza scena to narodzenie św. Wojciecha: widać na niej maleńkiego Wojciecha i jego matkę oraz Wojciecha, obmywanego w naczyniu o kształcie chrzcielnicy.
W drugiej scenie zobaczyć można opisany w żywocie św. Wojciecha epizod jego cudownego uzdrowienia, dzięki złożeniu chorego na ołtarzu. Scena trzecia to oddanie chłopca do szkoły Otryka w Magdeburgu. W scenie czwartej widać młodego Wojciecha modlącego się przed kaplicą. Czy to reakcja na wiadomość o śmierci biskupa Ditmara? Czy jedna z powszednich modlitw Wojciecha, na które wymykał się podczas przerw w zajęciach? Nie wiadomo...
Piąta scena lewego skrzydła przenosi nas już do Włoch, do Werony, gdzie Wojciech odbiera od cesarza Ottona pastorał i zostaje biskupem Pragi. Szósta scena pokazuje niepotwierdzone historycznie wydarzenie, towarzyszące wyborowi Wojciecha na biskupa, kiedy to Wojciech uwalnia opętanego z mocy złego ducha. Świadkowie tego wydarzenia o wyzwoleniu od złego ducha wprawdzie wspominają, ale żaden z nich nie twierdzi, że dokonał tego sam święty Wojciech...
Siódma scena lewego skrzydła przedstawia senne widzenie św. Wojciecha, w którym sam Chrystus domagał się od praskiego biskupa, żeby przestał tolerować handel niewolnikami. Scena ósma to konsekwencja poprzedniej: św. Wojciech oskarża Żydów przed księciem Brzetysławem o handel niewolnikami i napomina księcia, by przestał się na niego zgadzać. Ostatnia wreszcie scena lewego skrzydła to przypomnienie cudu, jaki wydarzył się na Awentynie, kiedy upuszczone przez Wojciecha gliniane naczynie się nie rozbiło.
Misja i śmierć
Na prawym skrzydle drzwi, od góry do dołu, uwieczniono działalność misyjną św. Wojciecha. Pierwsze jest przybycie Wojciecha do Prusów, którzy witają na brzegu Wojciechowy orszak. Następny: chrzest nawróconych pogan. Wprawdzie to nawrócenie nie było natychmiastowe, a pierwsza wyprawa misyjna poniosła porażkę, ale drzwi służyć miały „pokrzepieniu serc”, więc ten epizod nie został na nich umieszczony. Trzecia scena prawego skrzydła to kazanie Wojciecha do Prusów, czwarta: Msza św., odprawiana przez niego, piąta: męczeńska śmierć przez przebicie oszczepem i obcięcie głowy. W szóstej scenie przedstawiono ciało św. Wojciecha, owinięte w całun i ułożone na marach. W siódmej – wykupienie jego ciała. W ósmej – sprowadzenie ciała Wojciecha do Gniezna, w dziewiątej wreszcie – złożenie ciała św. Wojciecha w grobie w gnieźnieńskiej katedrze.
Na początek
Drzwi Gnieźnieńskie to nie tylko historia, ale i wielka teologia, bogata w symbolikę. Warto i tę głębię poznawać, ale na dobry początek i zachętę niech wystarczy to, co „przedstawiają” nam drzwi. Żeby nie było wśród mieszkańców świętowojciechowej diecezji takich, którzy nie znają Wojciechowego elementarza...