Logo Przewdonik Katolicki

Nie tylko po to, by się użalać

Błażej Tobolski
Fot.

Bardzo polskie, bardzo piękne i wciąż stosunkowo mało popularne. Bowiem mimo że Gorzkie żale co roku w Wielkim Poście są śpiewane w każdej chyba polskiej parafii, tłumów zazwyczaj nie przyciągają.

 

„Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie...”. Tak śpiewają polscy katolicy w niedziele Wielkiego Postu już od przeszło 300 lat. Jest ich jednak coraz mniej, bowiem – jak wynika z badań przeprowadzonych dwa lata temu przez CBOS – jedynie połowa pytanych zadeklarowała chęć udziału w Drodze Krzyżowej czy Gorzkich żalach. To o 8 proc. mniej niż w 2006 r., a podejrzewam, że liczba uczestników tego drugiego nabożeństwa jest zdecydowanie niższa.

 

Język – atut czy przeszkoda?

Bez wątpienia Gorzkie żale są nabożeństwem z gatunku tzw. tradycyjnych, na co wskazuje ich język, forma i sposób sprawowania. Powstały one już na początku XVIII w. i do tego są rdzennie polskie, choć ich korzenie sięgają średniowiecznych misteriów, tzw. dialogów religijnych i nabożeństw pasyjnych sprawowanych w języku łacińskim. Wielkim atutem Gorzkich żali był ich język – polski, a więc zrozumiały dla zwykłych wiernych. Stąd też w połowie XIX w. śpiewano je już w całej Polsce i wszędzie tam, gdzie pojawiali się polscy emigranci. A odbywało się to podobnie jak dziś, przetrwały one bowiem w swojej dawnej formie aż do naszych czasów. Zachowały też piękny język czasu baroku. Świadczy to z jednej strony o wielkiej wartości tego nabożeństwa, z drugiej jednak może stanowić pewną trudność w jego odbiorze, zwłaszcza dla młodszych uczestników. Zaryzykuję stwierdzenie, że większości młodych Polaków (o dzieciach nie wspominając) Gorzkie żale kojarzą się z nabożeństwem archaicznym, staroświeckim, jak to się dzisiaj zwykło mawiać „oldskulowym”, przeznaczonym dla ludzi starszych, któremu towarzyszy monotonny śpiew. Okazuje się, że to, co uważano trzy wieki temu za doskonałą formę modlitwy, dziś niekoniecznie jest tak postrzegane.

 

Nietypowe Gorzkie żale

A jednak „coś” musi być w Gorzkich żalach, skoro nie odeszły one do kościelnego lamusa. To „coś” postanowiło spróbować wydobyć na wierzch Duszpasterstwo Akademickie Plus działające u boku poznańskich franciszkanów. – Chcieliśmy po prostu pokazać młodym, że Gorzkie żale i w naszych czasach mogą być źródłem inspiracji i wyjątkowych przeżyć duchowych – wyjaśnia o. Leonard Bielecki, duszpasterz i współtwórca Akademickich Gorzkich Żali, które mają u franciszkanów przy pl. Bernardyńskim swoją drugą edycję. – Ta inicjatywa zrzesza wokół siebie wybitnych muzyków poznańskich. W tym roku oprócz aranżacji jazzowych m.in. Piotra Kałużnego, wykładowcy Akademii Muzycznej w Poznaniu i pianisty Hanny Banaszak, oraz klasycznych można u nas usłyszeć, prawdopodobnie pierwsze w kraju, aranżacje Gorzkich żali na flet poprzeczny i na harfę – zachęca franciszkanin. Organizatorzy przekonują jednak, że nie chcieli, by nabożeństwo zamieniło się w koncert, ale żeby każdy wierny mógł włączyć się w śpiew. – Myślę, że się nam to udało. Linia melodyczna i tekst Gorzkich żali pozostały bowiem tradycyjne, natomiast wykonawcy podczas nabożeństwa znajdują się w kościele, wśród ludzi. Żaden z nich nie otrzymuje również wynagrodzenia za grę czy śpiew. Wszyscy po prostu się modlimy – mówi Andrzej Koc, prezes DA Plus zaangażowany w przygotowanie tego nabożeństwa. Wyznaje jednocześnie, że nigdy wcześniej nie uczęszczał on na Gorzkie żale. – Zawsze kojarzyły mi się one negatywnie, szczególnie jeżeli chodzi o grę organisty oraz śpiew ludzi. Dopiero w ubiegłym roku o. Leonard zaproponował, byśmy zorganizowali takie nietypowe Gorzkie żale, do czego zresztą podszedłem dość sceptycznie. W efekcie jednak powstały przepiękne aranżacje muzyczne, które niesamowicie pomogły dobrze przeżyć to nabożeństwo i ukazały, zapewne nie tylko mi, jego piękno – wspomina Andrzej.

 

Śladami Zbawiciela

Takie inicjatywy, jak ta podjęta przez franciszkanów i młodzież, należą do rzadkości. Nie znaczy to jednak, że Gorzkich żali odprawianych w swojej parafii nie można przeżyć głęboko. Ułatwi to na pewno zrozumienie ich formy i treści, jakie niosą ze sobą. Nabożeństwo to, oparte na strukturze dawnej jutrzni brewiarzowej, składa się z trzech części, z których każda zawiera Hymn oraz dwie pieśni: Lament duszy nad cierpiącym Jezusem i Rozmowę duszy z Matką Bożą. Rozpoczyna je natomiast Zachęta nazywana też Pobudką, od której pierwszych słów: „Gorzkie żale przybywajcie...” wzięło nazwę całe nabożeństwo. Wprowadza nas ona w to, co będziemy przeżywali, a więc w Mękę Pańską, o której kolejnych etapach opowiadają Gorzkie żale. Przejdziemy więc, jako ta „dusza oziębła”, którą jednak „żal ściska” na widok umęczonego Zbawiciela, od modlitwy w Ogrójcu, poprzez niesprawiedliwy wyrok sądu, poniżenie, jakiego doświadczył wówczas Chrystus od ludzi, aż po śmierć krzyżową.

 

Wiem, że to moja wina...

Gorzkie żale nie są jednak jedynie piękną, liryczną opowieścią pasyjną. Już bowiem Pobudka uświadamia nam naszą współodpowiedzialność za te wszystkie niewinne cierpienia Syna Bożego, a jednocześnie jasno wskazuje, że tylko krew Jego ran może obmyć „duszę z grzechów moich”. Natomiast w poetyckich strofach Lamentu duszy nad cierpiącym Jezusem nie tylko użalamy się, rozpamiętując najdrobniejsze części składowe zbawiennych dla nas mąk: sprośne zeplwanie, zelżywe wyśmianie czy przeoranie włócznią. Przyznajemy również, uznając bóstwo Chrystusa, że był On „dla nas zmęczony i krwią zbroczony”. Słyszymy też bardzo wyraźne oskarżenie: „Przecież Go bardziej niż katowska, dręczy/ Złość twoja, męczy”.

Trudno też, aby w tej drodze boleści, którą podążamy ze skruchą za Zbawicielem, nie towarzyszyła nam Maryja – współcierpiąca „Matka boleściwa”. Zresztą niezwykle obrazowo oddane są w słowach Gorzkich żali cierpienia Tej, której serce miecz przenika, dusza ustaje i umiera wręcz wraz z Synem. Łącząc się z Nią w bólu, deklarujemy na koniec: „O Maryjo, Ciebie proszę,/ Niech Jezusa rany noszę/ I serdecznie rozważam”.

Wszystkie te bolesne słowa słyszymy, wypowiadamy i rozważamy w obecności Jezusa wystawionego w Najświętszym Sakramencie. Jeśli robimy to świadomie, jakże miałyby nie skruszeć „twarde serc naszych opoki”?

 

 

 

 


 

Przed trzystu laty

Tekst Gorzkich żali został opracowany w 1707 r. dla Bractwa św. Rocha, działającego przy warszawskim kościele pw. Świętego Krzyża, przez ks. Wawrzyńca Stanisława Benika, opiekuna tego bractwa o charakterze modlitewno-charytatywnym skupiającego osoby świeckie. Powstał on z potrzeby dostosowania modlitw związanych z rozpamiętywaniem Męki Pańskiej do polskich realiów, gdyż jak czytamy w Księdze posiedzeń bractwa: „Dawne śpiewania złożone z dowolnych hymnów łacińskich i niektórych tylko pieśni polskich, nie były przystępne i zrozumiałe dla ludzi”. Dzięki temu większa liczba wiernych mogła bardziej świadomie uczestniczyć w tych nabożeństwach.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki