W wielkiej mądrości – wiele utrapienia, a kto pomnaża wiedzę – pomnaża cierpienie. (Koh 1, 18)
„Wielu ludziom przytrafia się powtarzanie sobie nawzajem niezliczonych komunałów, z papuzimi afektowanymi gestami, prężeniem się i mrugnięciami okiem. Ale papugi nie mogą żywić się aromatycznym winem księgi Hioba czy Koheleta (Eklezjastesa)”. Miał rację francuski pisarz katolicki Georges Bernonos, kiedy w 1838 r. w książce Wielkie cmentarze pod księżycem połączył tych dwóch biblijnych mędrców w pogardzie dla szerzącej się banalności, wewętrznej pustki, która trzyma w mocnym uchwycie świadomość współczesnego człowieka.
Z księgi liczącej 2987 słów rozmieszczonych w 222 wersach, którą zostawił nam Kohelet – jego imię to pseudonim oznaczający po hebrajsku „przewodniczącego zgromadzenia” – wybraliśmy najkrótsze i najmocniejsze zdanie o wydźwięku autobiograficznym. Paradoksalnie przyznaje ono przewagę głupcowi, który w swym prostactwie zachowuje wesołość. Osoba inteligentna bowiem widzi niestałość, która psuje istnienie, czuje lodowaty dotyk śmierci przenikającej każdy akt, jaki dokonuje się pod słońcem, nie może więc pozostać obojętna i pogodna.
W tym gorzkim stwierdzeniu Kohelet posługuje się hebrajskim pojęciem ka'as, które oznacza strapienie, udrękę, ciężar na sercu, ale również fizyczne cierpienie związane z pewnego rodzaju poczuciem oburzenia. Średniowieczny rabin Saadià Gaon komentował to z wielką przenikliwością: „Wiedza odsłaniała przed Koheletem oblicze, które ukrywa się w rzeczach”, inaczej mówiąc sekretną mękę, jak czerw toczącą nasze istnienie, określoną przez biblijnego mędrca za pomocą słynnego terminu havel, „marność, pustka, wiatr”, użytego w stopniu najwyższym havel havelîm (1, 2; 12, 8), które w wersji łacińskiej stało się słynną vanitas vanitatum, czyli największą pustką, pochłaniającą byt i istnienie, rozwiewającą i przepędzającą wszelkie złudzenia.
Na stronach księgi Koheleta to gorzkie słowo pada 38 razy. Autor nie pomija żadnej okazji, by rzucić nam w twarz naszą istotową nędzę, nawet jeśli odwracamy się w drugą stronę. W historii, w osobistych doświadczeniach, w świecie, w społeczeństwie, we własnym ciele szerzy się havel, zostawiając rysę na przyjemności, niszcząc pokój, dręcząc ducha. Dlatego, jak powiedzieliśmy, zadowolony głupiec nieustannie gada i skrupulatnie unika zagłębiania się pod powierzchnię swej banalnej egzystencji. Także dlatego, jak zauważył Bernanos, nie można przedkładać Koheleta papugom nieustannie powtarzającym swoje żarciki.
Jeśli natomiast próbujemy zrozumieć, także po to, by reagować i zachować świadomość, bierzemy do ręki tę mądrą księgę. Wprawdzie, jak zauważa współczesny komentator, z jej lektury „nie wychodzimy bez szwanku, lecz za to dorośli albo gotowi nimi zostać”. Trzeba podjąć to ryzyko, jeśli rzeczywiście chce się być osobą, która wie, ocenia i walczy, a nie próżną i marną jednostką.