Z ks. Dariuszem Białkowskim – diecezjalnym duszpasterzem młodzieży, rozmawia Katarzyna Jarzembowska
Od wielu lat – chociażby w bydgoskiej katedrze – we wspomnienie św. Walentego modlą się zakochani, narzeczeni, małżonkowie. Nie uważa Ksiądz, że popularne walentynki nie mają z tym nic wspólnego?
- Modlitwa o dobrego męża czy dobrą żonę w dniu św. Walentego to dobra okazja, by pokazać, że warto zaprosić Pana Boga do swojego życia i miłości już na etapie narzeczeństwa, ale także w czasie poszukiwań drugiej połowy swojego życia. Osobiście zachęcam młodych, szczególnie studentów, do codziennej modlitwy w tej intencji. Bóg jest źródłem miłości i to u Niego warto jej szukać, uczyć się i z Nim w miłości wzrastać. Tymczasem popularne walentynki, choć odwołują się do św. Walentego, nastawione są na zysk i niewiele mają wspólnego z prawdziwą miłością. Dlatego warto ukazywać młodym, zakochanym ludziom, w jaki sposób i gdzie można nauczyć się prawdziwej miłości, która przetrwa i stanie się źródłem szczęścia na długie lata.
Skoro rozmawiamy o miłości, to jak to słowo należy rozumieć w kontekście teologicznym? Co zrobić, aby zwrot: „Bardzo cię kocham” nie był tylko pustosłowiem?
- Dziś słowo „miłość” jest najbardziej zakłamanym słowem. Miłością nazywa się wiele postaw i zachowań, które nie mają z nią nic wspólnego. Prawdziwa miłość to pragnienie dobra i szczęścia dla osoby, którą się kocha. Tak zdefiniował ją sam Chrystus: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Dziś natomiast potrafimy nazywać miłością postawę, która temu całkowicie przeczy – na przykład wolne związki. Będę z tobą, gdyby jednak zaczęły się trudności, to znajdę sobie inną osobę, z którą znów będę mógł przez jakiś czas czuć się dobrze. Tu nie tyle chodzi o pragnienie dobra dla innych, ale o to, bym to ja czuł się dobrze. To nie jest miłość tylko egoizm. Moim zdaniem jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest brak doświadczenia miłości w życiu codziennym, rodzinnym: rozbite małżeństwa, zabiegani rodzice, którzy nie mają czasu dla dzieci. Sam często spotykałem młodych, którzy twierdzili, że nie wierzą w miłość do końca życia. Odkrycie i doświadczenie miłości, napełnienie się nią, ciągła praca nad sobą, by nie kierować się w życiu egoizmem, zaowocuje tym, że słowa „kocham cię” zaczną nabierać zupełnie innego znaczenia. Dlatego tak ważna jest komunia z Bogiem, który jest źródłem miłości.
Gdy spogląda Ksiądz na młode pary – niekoniecznie małżonków – to o czym Ksiądz myśli, co im mówi?
- Zachęcam do wielkiej troski o wzajemną miłość. O miłość trzeba bowiem nieustannie walczyć. Dziś często cielesność stawiana jest na pierwszym miejscu, tymczasem jest to bardzo skuteczne narzędzie „zaślepiające” prawdziwy obraz drugiej osoby. Zachęcam młodych, by dobrze zastanowili się nad osobą, z którą pragną się związać na całe życie. Pytam, czy potrafią określić świat wartości, jakim kieruje się ich przyszły współmałżonek, jakie jest jego podejście do wiary i spraw związanych z wychowaniem. Częstym błędem, który dostrzegam szczególnie u kobiet, jest przeświadczenie, że uda się zmienić czy nawrócić przyszłego męża. Jasne, że niektórym kobietom się to udaje, ale niestety większość takich związków się rozpada. Zachęcam do wsłuchiwania się w to, co słyszymy na temat ukochanej osoby od innych, którzy często dostrzegając pewne zagrożenia, pragną nam otworzyć oczy. Wiemy przecież, że zakochani często noszą różowe okulary i nie zawsze trzeźwo i odpowiedzialnie patrzą na siebie wzajemnie.
Może zna Ksiądz „receptę” na to, aby stanąć razem przed ołtarzem z mężem i żoną, na przykład po 50 czy 75 latach…
- Gotowej recepty nie ma. Myślę, że zaproszenie Chrystusa w Sakramencie do wzajemnej miłości nie gwarantuje automatycznie jego przetrwania. Dopiero codzienne życie z Chrystusem i troska o to, by razem kroczyć ku Bogu zwiększa szanse na przetrwanie w dzisiejszym świecie. To Chrystus uczy miłości, więc kroczenie z Nim razem we dwoje, częsty dialog małżeński, który oczyszcza i sprowadza małżonków na właściwą drogę, stanowią potężną pomoc dla trwania w małżeństwie. Warto też formować się w jednej ze wspólnot przeznaczonych dla małżonków.