Oto niemal telewizyjne ujęcie: miasto zniszczone wojną, bruk spływający krwią, całun śmierci i ciszy rozciągający się nad zburzonymi domami. Obiektyw kieruje się w stronę parku zmienionego w jałowe, pyliste pustkowie. Coś zdaje się poruszać: ranny unosi nieco głowę z prochu ziemi. Z suchych warg dobywa się zduszony głos. Na próżno wytężamy słuch, słowa stają się coraz cichsze, aż giną w syku.
Rzeczywiście mocna i poruszająca w swym tragizmie jest scena, którą prorok Izajasz umiał odmalować za pomocą kilku poetyckich pociągnięć pędzlem w zaledwie 13 hebrajskich słowach. Opisuje ona dramatyczne, uniwersalne i niezmienne doświadczenie, które dotyka ofiary historii poległe nie tylko na polach bitew, ale również ginące z głodu i pragnienia w ubogich krajach, umierające w tajemnicy nędznych, opuszczonych domów, zapomniane przez wszystkich. Jak pisał poeta Giorgio Caproni: “Człowiek sam ze swoimi błędami i swoimi racjami, sam mówiący do zmarłych”.
Tyle samotnych, opuszczonych osób, zamkniętych w pokoju, gdy na zewnątrz trwa wakacyjny szał, za rozmówców ma tylko swoich zmarłych. Słowa z Księgi Izajasza, ukazujące zdewastowane święte miasto Jerozolimę (przypisywane przez uczonych autorowi późniejszemu niż słynny prorok, będącemu świadkiem zburzenia Jerozolimy w 586 r. przed Chrystusem i niewoli babilońskiej), które chcielibyśmy włączyć do naszego zbioru najbardziej zachwycających biblijnych fragmentów, oddają odwieczną skargę ofiar zwyciężonych przez historię, zdeptanych przez możnych i ignorowanych przez dobrze się mających.
Biblijny mędrzec Kohelet (Eklezjasta) zmuszony był do poczynienia podobnych obserwacji na temat kolei ludzkiego życia: “A dalej widziałem wszystkie uciski, jakie pod słońcem się zdarzają. I oto: łzy uciśnionych i nie ma kto ich pocieszyć; ręka ciemięzców twarda, a nie ma pocieszyciela” (4, 1). Czy to ostateczna, gorzka ocena proroka? Nie, kolejne wersety pokazują, że nad tym bezmiarem ruin i śmierci unosi się Pan historii, pochylając się, by dotknąć ziemię, przywrócić sprawiedliwość i zmiażdżyć ciemięzców.
Twarde słowa rodzą się z bólu uciskanych, ale i z ich jedynej nadziei: mają przypominać, że biblijny Bóg jest bytem sprawiedliwym, stróżem moralności, nieobojętnym na krzyki najmniejszych, chociaż oświadcza: “myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi drogami moimi”, co usłyszymy również u Izajasza (55, 8). Oto zatem finał wspomnianej przez nas sceny: “Jak drobny pył będzie twoich wrogów zgraja i jak rozwiane plewy tłum twoich ciemięzców. A stanie się to nagle, niespodzianie; zostaniesz nawiedzone przez Pana Zastępów” (29, 5-6).