Twierdzenie to nie jest prostą przechwałką. Autor powołuje się na wyniki badań, które prowadził przez 16 lat z udziałem 700 par. Jakie zatem są charakterystyczne cechy kłótni osób, których małżeństwo jest zagrożone?
Pierwszy sygnał – ostry początek dyskusji
Ostry początek nie oznacza koniecznie krzyku i agresji, raczej oskarżenie i takie przedstawienie problemu, że wygląda na nierozwiązywalny. „Nie zajmujesz się dziećmi, mimo że dyskutowaliśmy o tym sto razy. Twoje postanowienia kończą się na niczym. Wracasz z pracy i siadasz przed telewizorem. Widać dzieci nic cię nie obchodzą”. – mówi spokojnym głosem Ela. „Nie każdy urodził się tak idealnym rodzicem jak ty” – odpowiada sarkastycznie Marek. Gdy chwilę później para stara się znaleźć rozwiązanie problemu, Ela wtrąca: „Tak jakby to miało podziałać. Tylu rzeczy próbowaliśmy. Nawet przez tydzień dałam Ci całkowitą wolność. To nic nie zmienia, nie bawiłeś się wtedy z dziećmi wcale”. Ela mówi cały czas spokojnym, kulturalnym tonem. A jednak treść jest bardzo negatywna. Tak naprawdę mówi mu: „To nie opieka nad dziećmi jest problemem, tylko Ty”.
Sygnał drugi – czterej jeźdźcy
W małżeństwie pojawiają się często – w określonej kolejności: krytycyzm, pogarda, obrona, wycofanie. Gdy stają się utrwalonym wzorcem rozmów, prowadzą do rozpadu małżeństwa. Dlatego Gottman nie wahał się nazwać ich czterema jeźdźcami małżeńskiej apokalipsy.
1) Krytycyzm. W każdym małżeństwie pojawiają się konflikty. Jak mówimy drugiej osobie o problemie? Stawiamy zarzuty czy oskarżamy? „Jestem zła, bo miałeś wynieść śmieci, nie zrobiłeś tego i kot je rozniósł” – to zarzut. „Czemu wciąż zapominasz o śmieciach? Mam przez ciebie dziesięć razy więcej sprzątania, bo nie widzisz problemu” – to oskarżenie. Zarzut dotyczy konkretnego zachowania, oskarżenie to uogólniona krytyka osoby, jej charakteru, przypisywanie złych intencji. Uwaga! Często zarzut zmienia się w oskarżenie, jeśli na końcu dodamy pytanie: „Co jest z tobą nie tak?”
Krytycyzm jest dość rozpowszechniony w małżeństwach. Choć sam w sobie nie prowadzi do rozpadu małżeństwa, jeśli staje się nawykowym sposobem rozmawiania o problemach, przygotowuje grunt dla drugiego, znacznie bardziej niebezpiecznego jeźdźca.
2) Pogarda. Marek proponuje: „Daj mi pół godziny po powrocie do domu na spokojny obiad, a potem zajmę się dziećmi”. Ela od razu kontruje: „Czyli jak cię zostawię samego na pół godzinki, to cię to zmotywuje, by nagle stać się świetnym ojcem?” Marek odpowiada: „Nie wiem, nie próbowaliśmy jeszcze tego”. Choć Ela ma doskonałą okazję, by złagodzić konflikt i przyjąć propozycję, odpowiada z sarkazmem: „Już w tej chwili doskonale sobie radzisz, wylegując się z nimi przed telewizorem”.
Sarkazm, cynizm, przewracanie oczyma, kpina, złośliwe dowcipy – to wszystko manifestacje pogardy. Gottman nazywa pogardę najbardziej śmiertelnym jeźdźcem małżeńskiej apokalipsy, gdyż kryje się pod nią odraza. Rozwiązanie jakiegokolwiek problemu jest praktycznie niemożliwe, jeśli któreś z małżonków wyczuwa, że druga osoba czuje doń odrazę. Z czasem nawet szczere propozycje rozwiązania problemu zaczynają brzmieć sarkastycznie.
Podstawą pogardy jest zawsze poczucie moralnej wyższości wobec drugiej osoby. Pogardzie często towarzyszy atak w sytuacji, gdy druga strona zgłasza uzasadniony zarzut. Marek w swoje urodziny wrócił do domu spóźniony o kilka godzin. Na zarzut Eli: „Mogłeś uprzedzić, dzieci czekały na Ciebie z życzeniami i w końcu się popłakały”, odpowiada: „I co mi zrobisz, pozwiesz mnie do sądu, że maltretuję dzieci?”
3) Obrona. W sytuacji, gdy jedno z małżonków atakuje, drugie próbuje się bronić, usprawiedliwiać. Choć jest to naturalna reakcja, badania pokazują, że nie odnosi pożądanego skutku. Atakujący najczęściej udaje, że nic nie słyszał, i czepia się kolejnej rzeczy. Usprawiedliwianie się najczęściej ma podtekst: „to nie ja jestem problemem, tylko ty”, nie dziwne jest zatem, że nakręca spiralę konfliktu.
Marek stara się przekonać żonę do pomysłu półgodzinnego odpoczynku po pracy. Proponuje: „Każdego dnia w przerwie w pracy wymyślę, co mógłbym wieczorem z dziećmi zrobić”. Ela kpi: „Już widzę, jakie genialne rzeczy wymyślisz, np. chodźmy pooglądać telewizję”. Marek się usprawiedliwia: „Często jestem zbyt zmęczony, żeby coś wymyślić, a ty też, od razu jak wrócę, wsiadasz na mnie, więc jeśli się przygotuję wcześniej...” Ela przerywa: „Znów się skarżysz, jaki to jesteś biedny i zmęczony, naprawdę nie potrafisz pomyśleć o kimś innym?”
4) Wycofanie. Gdy każda praktycznie dyskusja jest pełna oskarżeń, sarkazmu, kpin, usprawiedliwień i kolejnych oskarżeń, jeden z partnerów w końcu po prostu przestaje reagować. Zbywa zarzuty milczeniem, czekając aż druga osoba zdenerwuje się tym na tyle, by dać sobie spokój.
Ze względu na biologicznie uwarunkowane różnice w psychice, najczęściej stroną wycofującą się są mężczyźni. „Cokolwiek mówię, spływa po nim jak woda po kaczce” – skarży się Justyna. Negatywne emocje, dotąd ujawniane, wówczas są starannie ukrywane. Do czasu.
Sygnał trzeci – porwanie emocjonalne
Ukrywane uczucia gromadzą się, znajdując po dłuższym czasie ujście w postaci porwania emocjonalnego. Jest to sytuacja, gdy jedna osoba wylewa z siebie wszystkie żale, oskarżenia, może nawet dojść do agresji fizycznej, takiej jak bicie. Zachowanie jest wtedy poza kontrolą, niemożliwa jest racjonalna rozmowa. Ponieważ utrata kontroli jest przykrym doświadczeniem, wynikiem jest najczęściej dalsze wycofanie i unikanie współmałżonka, gdy to tylko możliwe.
Sygnał czwarty – porażki przy próbie naprawy
Gdy czterej jeźdźcy małżeńskiej apokalipsy zadomowią się, nawet szczere i uczciwe próby rozwiązania problemu zaczynają być odbierane jako manipulacja, usprawiedliwianie się. A to jest wykorzystywane jako kolejny argument przeciw współmałżonkowi: „Proponowałem to i to, i tamto, nic ci nie pasowało, to teraz sobie radź sama”.
Sygnał piąty – przepisywanie przeszłości
„Między mną a Justyną jest skończone, nigdy jej nie kochałem” – mówi Leszek. Gdy zdziwiony przyjaciel przywołuje przykłady szczęśliwych chwil małżeństwa, Leszek kwituje: „To wszystko było tylko na pokaz”. Trudno z tym dyskutować, można się tylko dziwić, jakim cudem tyle lat para oszukiwała bliskich przyjaciół i sprawiała wrażenie szczęśliwych. A jednak to nie tak. Gdy małżeństwo zaczyna się psuć, szukamy w przeszłości usprawiedliwień na to, że nie miało szansy powodzenia. W dobrych wspomnieniach zaczynamy się doszukiwać ukrytego zła, w rezultacie psując sobie nawet przeszłość.
*
Można sprawdzić, czy to nas dotyczy – nagrać swą kłótnię, porozmawiać o wspomnieniach. Jednak nawet jeśli nasze małżeństwo tak funkcjonuje, jest do uratowania. Jak? O tym w następnych artykułach.