Logo Przewdonik Katolicki

Będą nowe centra handlowe

Magdalena Guziak-Nowak
Fot.

W Krakowie mają powstać minimum trzy nowe galerie (bynajmniej nie sztuki). Czy są potrzebne?

 

Inwestor Maryland otworzy w Mistrzejowicach Serenadę. Największymi najemcami mają być supermarket spożywczy, elektroniczny i duży sklep sportowy. Powierzchnia Serenady wyniesie 40 tys. mkw. Centrum handlowe Dekada ma urozmaicić architekturę Kurdwanowa, gdzie notabene jest już Bonarka. Trzecia galeria zostanie wybudowana obok autostrady A4 w Modlniczce. Tutaj, jak zapowiadają inwestorzy z grupy Neinver Polska, mieszkańcy regionu będą mogli skorzystać z okazji outlet (wyprzedaże markowych produktów po niskich cenach) oraz z oferty tradycyjnego parku handlowego. Centrum kosztuje 76 mln euro, wewnątrz znajdzie się 120 sklepów.

 

Czy to się opłaci?

Czy jesteśmy aż tak bardzo bogaci, że potrzebujemy kolejnych miejsc, gdzie można wydać dużo pieniędzy? Chyba nie do końca. Socjologowie mówią o zjawisku zwanym window shopping, polegającym na tym, że dla zabicia czasu lub z innych powodów chodzimy od sklepu do sklepu i oglądamy okna (ang. window) wystawowe, ale bez intencji zakupu. Za galeriami handlowymi opowiadają się mieszkańcy, którzy mają utrudniony dostęp do tych, które już są. Np. mieszkańcy Balic muszą jechać do Galerii Krakowskiej aż 14 km. Czy jednak znajdzie się tak wielu klientów (i sprzedawców), że potencjalne centra handlowe będą opłacalne? Jak na początku września podała jedna z krakowskich gazet codziennych: „Według raportów opracowanych dla Urzędu Miasta Krakowa pod koniec zeszłego roku nasze miasto znalazło się na szóstym miejscu w kraju pod względem wielkości rynku powierzchni handlowych (prawie 462 tys. mkw.) i na piątym, jeśli chodzi o nasycenie rynku (612 mkw. na 1000 mieszkańców)”.


Za i przeciw

W galeriach jest dużo i – gdy się dobrze poszuka – tanio. W tym samym miejscu mamy dostęp do prawie wszystkich towarów. Przyjeżdżając do jednego centrum handlowego, możemy zaopatrzyć lodówkę, kupić wyprawkę dla małego dziecka i tego, które już idzie do szkoły, wymienić garderobę, zamówić ekskluzywną wycieczkę w biurze podróży, zjeść obiad z deserem i dla relaksu obejrzeć film w kinie, a na koniec wybrać się po zakupy remontowe do wielkiego budowlanego supermarketu. W galeriach sprzedawane są zazwyczaj produkty znanych marek, uchodzące za lepsze i trwalsze. Latem jest tutaj klimatyzacja, a zimą nie pada nam na głowę. Są miejscem spotkań i rozrywki. Zalet jest mnóstwo.

Jest też druga strona medalu. Wielkie galerie handlowe nie zawsze zaspokajają potrzeby „zwykłych” mieszkańców, których priorytetem nie są dżinsy za 1000 zł. Często zlokalizowane w centrum miasta, są bardziej ukłonem w stronę turystów i zamożnej klienteli niż – w tym przypadku – krakowian. Komercjalizują piękną, zabytkową przestrzeń. Są nazywane świątyniami konsumpcji, a ich przeciwnicy gorzko zapowiadają, że kiedyś znajdą się w nich kaplice, a nowe kościoły będą budowane w ich pobliżu, żeby tylko przyciągnąć klienta (tzn. parafianina). Zabijają rodzimy rynek. Zubażają nasze życie kulturalne, nie uczą efektywnego wypoczynku. Pracując niegdyś w jednym z poznańskich dzienników, przygotowywałam wakacyjną sondę o ulubionych miejscach wypoczynku poznaniaków. I nie były nimi ścieżki rowerowo-spacerowe nad urokliwym Jeziorem Maltańskim czy wycieczki do zoo, ale wizyty w Starym Browarze – ekskluzywnym domu handlowym w centrum Poznania.

A co sądzą o tym nasi Czytelnicy? Jesteśmy ciekawi Państwa opinii, na które czekamy pod adresem krakow@przk.pl.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki